Skocz do zawartości
Nerwica.com

statusquo

Użytkownik
  • Postów

    68
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez statusquo

  1. tak, to jest ostateczność. Nie chce tam iść, wcześniej trochę z PUP kombinowałam i ja przyjdę do nich, mogą mieć jakieś 'ale'. mam plan B, ale na razie nie chce po niego sięgnąć.

    Nie mogąc znaleźć porządnego zatrudnienia, a nie mam jakiś wielkich oczekiwań, czuję się jakbym była nieudacznikiem. A taki stan jak wiadomo nie służy, a ja muszę panować nad stresem, bo mam ogólnie wysoki kortyzol(hormon stresu) i negatywne napięcie odbija się na moim zdrowiu i wyglądzie oczywiście. Wcześniej nie byłam świadoma jak bardzo :-|

     

    Chciałabym być tak silna, jak moja znajoma ze szkoły, wiele dziewczyna przeszła, ale się trzyma ... trzyma się myślę że dzięki temu, że ma dla kogo żyć-syn, ukochany facet, który w ogień by za nią wskoczył (choć nie zawsze ma z nim różowo) i w tym chyba tkwi sedno mojego problemu z psyche, że ja nie mam dla kogo ( i właściwie za co) żyć i starać się. Powtarzanie, że jutro będzie lepiej, mało mi pomaga. Wierzę w cuda, ale chyba już nie aż tak wielkie.

     

    Dzięki za zainteresowanie.

    Rozumiem Cię , sam też mam problem ze znalezieniem zatrudnienia, dodatkowo jestem niepełnosprawny. Przez to przynajmniej część ogłoszeń skreślam już na starcie. Dodatkowo często łapią mnie jakieś infekcje. Nie wiem, czy jest sens szukać pracy, bo pewnie i tak będę dość często chorował, więc prędzej czy później by mnie zwolnili. Matka często powtarza, że powinienem się cieszyć, bo nie muszę pracować, mam przecież rentę socjalną. Nie potrafi zrozumieć, jak bardzo to dla mnie ważne, dla mojego poczucia własnej wartości, pewności siebie. Dodatkowo półtora roku temu zaczęły się problemy z infekcjami, przez co przez ponad rok byłem praktycznie uziemiony w domu. Do tego czasu jeszcze wierzyłem, że znajdę pracę, coś się wreszcie zacznie układać w tym porąbanym życiem. Ale ostatnio i tej nadziei brakuje, stałem się rozdrażniony. Rodzina twierdzi, że niepotrzebnie bo przecież nic mi nie brakuje: nie muszę pracować, nie mam problemów z dziewczyną, bo jej nie mam i inne takie...

     

    A mnie to wkurza jeszcze bardziej, bo nie rozumieją, jak bardzo może tego brakować. Że może ja właśnie chciałbym żyć tak jak inni i mieć takie problemy jak inni. Przynajmniej miałbym w życiu jakiś motor napędowy. A tak, żyję praktycznie z dnia na dzień.

     

    Ale chyba gdzieś jeszcze tli się we mnie nadzieja na w miarę normalne życie... może kiedyś :)

  2. Niby takie nic, a dla mnie to wiele znaczyło. Podarował mi odrobinę czułości, wsparcia i zainteresowania.

    Takie niby nic, to jest często właśnie to, co sprawia że chce się żyć. takie małe radości które dają dużo szczęścia,

     

    Tak jak napisała dune, człowiek ma ogromniastą potrzebę bycia docenianym i jeśli ta potrzeba była systematycznie nierealizowana, to później skacze ze szczęścia przy najmniejszych odruchach zainteresowania ze strony kogokolwiek. Trzymaj się dzielnie i trzymaj się tego forum, będzie dobrze, musi być :)

  3. detektywmonk, życie zaczyna się po czterdziestce :D

    Kurczak, jeszcze 12 lat, a koniec świata za rok, ja to mam pecha :D

     

    Co jest najlepsze, pragnę przytulania, całowania się z mężczyzną, ale sprawy seksualne mnie tak przerażają, że nie wiem ile będę musiała byc jeszcze na terapii, abym pomyślała, że fajnie jest z kimś spróbować. Myślicie, że jest możliwe, aby spotkać wyrozumiałego, kochającego mężczyznę , który nie nalega na formę seksu, która by mi nie odpowiadała?

    Oczywiście, że jest możliwe. Tylko nie szukaj na tak zwanych czatach towarzyskich itp bo tam faktycznie pełno frustratów. Kiedyś próbowałem szukać tam szczęścia ale się zawiodłem.

     

    To ja się wypowiem jako facet. Jeżeli kobieta sobie nie życzy, nie lubi a on z tego powodu odchodzi to doopa nie facet ;) Prawdziwy facet zrozumie :!:

    Dokładnie tak. Odpowiedzialny gość, który naprawdę by Cię kochał, zrozumiałby że czegoś nie chcesz. Jeśli nie zrozumie oznacza to tyle, że tak naprawdę bardziej niż na Tobie zależy mu na przyjemności. A z takim nie warto się wiązać.

  4. Blagam,pomozcie.Jak sobie poradzic ze zdrada ukochanego faceta?Malo tego uslyszalam ,ze gdybym byla normalna to by do tego nie doszlo.To nie moja wina ,ze od 3 lat walcze z ciezka depresja kliniczna.Chce byc "normalna",ale nie tak latwo sie z tego wyleczyc.

    Pff... Gdyby on był normalnym, porządnym facetem to by Cię wsparł w chorobie a nie latał za innymi. Chrzań go. Pozdrawiam, główka do góry, pierś do przodu, będzie dobrze. :)

  5. Masz w 100% rację ludzie są źli , są okropni (oczywiście nie wszyscy) .Nikt nie umię docenic drugiego człowieka większośc ludzi patrzy tylko na wygląd ! To straszne że postrzgane jest tylko "opakowanie" a nie na wnętrze. Wiem że jest Ci ciężko czarna roza ale musisz byc silna , JESTEŚ wspaniałą mądrą i ciekawą osobą której nie umieją docenic ! Mnie też często ktoś ranił z powodu wyglądu i wiem że to też boli ale tacy ludzie są nic nie warci to tylko puści nieczuli dranie bez zrozumienia ! Też się przejmuję wypowiedziami innych , i niestety też nie mogę sobie z tym poradzic....

    Proszę jak będziesz miała ochotę to napisz , pogadamy ..

    Pozdrawiam i zobaczysz będzie lepiej !

     

    Ja zawsze odstawałem od innych.. pod koniec podstawówki (7-8 klasa wtedy nie było gimnazjów) część chłopaków śmiała się z mojego wyglądu itp. Ale w liceum było już inaczej... nowi ludzie, mający całkiem inny stosunek do życia do innych. Ucz się dobrze i olej swoją paczkę... nie warto równać w dół i zniżać się do ich poziomu... Bądź dzielna, inwestuj w wiedzę - to ci się może opłacić za parę lat na studiach, natomiast nie ma sensu próbować wkupywać się łaski grupy dla której liczy się szpan, i tak byś się z nimi nie mogła dogadać, nie ten poziom :) Tobie to nie odpowiada... i bardzo dobrze. Może i jesteś inna... ale to nie znaczy, że gorsza, wręcz przeciwnie -tego się trzymaj.

     

    Powodzenia.

  6. ja miałam w poniedziałek rwana 8 i nic nie bolało,3 lata zbierałam sie do dentysty a ż wstyd sie przyznać,po ostaniej wizycie bardzio sie zraziłam a jako gówniara chodziłam z przyjemnością :mrgreen::oops:

    To były inne czasy - czasem udawało się samemu wyrwać mleczaka, jak się rozchuśtał. :D Jak miałem mleczaki to wolałem wyrywanie zębów od tych przeklętych bzyczących wierteł.

  7. Byłam wczoraj u dentysty było całkiem fajnie, denerwowałam się tylko w poczekalni, a potem to już nie, na fotelu dentystycznym przesiedziałam równo godzinę i miałam plombowane 4 zęby, nic nie bolało, no może tylko zastrzyk ze znieczuleniem, ale dało się wytrzymać. Nie potrzebnie tyle zwlekałam z tą wizytą, co ja się ucierpiałam przy jedzeniu to szok, dużo bardziej niż na fotelu dentystycznym.

    Dokładnie. Też tak mam - choć może teraz już mniej niż kiedyś... Dawniej kilka dni przed wizytą u dentysty czułem się dziwnie niespokojny i rozdrażniony. Aż w końcu doszedłem do wniosku, że strach który przeżywałem przed wizytami jest większy niż już podczas nich i że tak naprawdę nie ma się co martwić na zapas, bo nie może być tak źle. I teraz jest lepiej - odczuwam lekki strach dzień przed, ale danego dnia, jeśli wizyta jest do południa to nie mam nawet czasu się zastanawiać nad strachem - raczej mam podejście: co ma być to będzie, za X godzin będzie już po wszystkim.

     

    Myślę, że strach wynikał z moich wcześniejszych doświadczeń z dentystami - teraz z zębami do leczenia chodzę do jednej dentystki, a z tymi do usunięcia do chirurga dentysty. Dawniej wszystkim zajmowała się jedna dentystka z przychodni rejonowej. No i niedawno podczas panoramy wyszło, że po usunięciu jakiegoś zęba przez którąś z dawnych dentystek zostały resztki w dziąśle. I trzeba będzie ciąć. Boje się jak diabli tego cięcia, chyba jeszcze pogadam z dentystką czy to rzeczywiście konieczne, skoro nie boli.

     

    jesli chodzi o rwanie zebow górnych to jest to delikates w porownaniu do dolu

    Czy ja wiem? Ja wyrwanie górnej siódemki nie wspominam dobrze. Trwało to ok. godziny i już znieczulenie przestawało działać. A w nocy efekty specjalne w postaci chwilowej utraty wzroku - dopiero jak dowlokłem się z powrotem do łóżka i położyłem to wszystko się unormowało. Natomiast wyrwanie dolnej szóstki to był pikuś - ani podczas rwania, ani potem w domu nic nie bolało.

  8. co to znaczy mieć mocną psychikę? W czym się ona objawia?

     

    Mam taką teorię, że życie jest jak chodzenie po polu minowym: chodzisz i zbierasz niewybuchy. Jeśli nie starasz się ich rozbroić na bieżąco prędzej czy wybuchną prędzej czy później. Podobnie jest z negatywnymi emocjami. Chodzisz, zbierasz do pewnego momentu może się wydawać, że jest spoko, leżą sobie gdzieś spokojnie i udają, że ich nie ma. Ale pewnego dnia pojawia się iskra i wtedy mogą zacząć wybuchać pojedynczo lub hurtem - raniąc nas samych lub osoby postronne.

     

    Może jednak lepiej wypłakiwać się i wnerwiać na bieżąco, póki kontrolujemy o co chodzi?

×