Skocz do zawartości
Nerwica.com

grusia

Użytkownik
  • Postów

    165
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez grusia

  1. ja pamietam pretensje po próbie samobójczej. dlatego teraz myślę o wypadku. zeby nie było w tym mojej winy. żeby mnie nie było, ale żeby tym razem nikt nie miał pretensji, jakby się nie udało.

    w końcu spokój.

    ale np. kierowcy czują się winni kiedy ktoś skoczy im pod samochód to samo maszyniści bardzo to przeżywają a ja nie chciałabym,żeby ktoś się czuł winny choć oczywiście w inny sposób też ktoś będzie cierpiał w jakiś sposób (bliscy) choć wtedy kiedy się truje czuję się na tyle samotna,że myślę że nikogo to nie obchodzi albo im w jakiś sposób ulżę bo ja przynoszę im tylko cierpienie

     

    żeby nikt nie miał pretensji,to chciałabym umrzeć na skutek anoreksji bo to inaczej traktowane samobójstwo a to zależy ode mnie bo np. aby mieć raka nie mam wpływu

    Mój wypadek jest taki, że krzywda się dzieje tylko mi. ja vs mur, ja vs światła. nikomu innemu nie dzieję się krzywda. oczywiście nie mam tu na myśli bliskich...

     

    grusia, ja również czekam na pierwszą wizytę niestety bo kilka lat oszukiwałam się że sama sobie poradzę... jak widać samo pozytywne myślenie nie wystarczy bo zawsze wracam do tego punktu i za każdym razem coraz mocniej chcę umrzeć... jakoś to będzie rybko... musimy być silne. Ale skąd wziąć siłę??????

    boję sie tej wizyty. boję się nawet tego że pani dr powie mi 'dziecko, wymyślasz'. (dziwne że w wizjach zawsze jest pani dr, nigdy pan) nigdy tak nie usłyszałam. może jednak na to liczę. na co?

     

    pewnie. po co myśleć o tym co dobre w człowieku. lepiej wytykać to co złe. nie wiem skąd pomysł, że ja wciąż walczę, prowokuje, gryzę. toż to [...] moje życie, ale bez przesady. rzygać mi się chcę. płakać, krzyczeć, ciąć, palić, umrzeć mi się chcę. czy tylko ja uważam, że jestem normalna.?!.

    z tą małą korektą mogłabym cytować to jak swoje.

     

    -- 07 maja 2011, 01:35 --

     

    wróciłam. było spOKo. naprawdę. do czasu blunta. mówiłam. ostrzegałam. po złapaniu bucha nie odezwałam się przez godzinę, a potem powiedziałam: 'zamów mi taksowkę, proszę'. całą drogę płakałam. nie. to nie płacz. to po prostu cieknące łzy. zero spazmów. patrzenie na wprost. i łzy.

    dobranoc. od jutra nie wychodzę na siłę.

  2. ból istnienia. ból świata. ale jednocześnie chcę chcieć walczyć. obie czekamy na lekarza. Ty pewnie na kolejną wizytę, tak? mam nadzieję, że już jestem na tyle dorosła(?), dojrzała(?), że w końcu lekarz da radę. że ja dam radę.

    czasem w głowie ten wypadek nie jest próbą. tylko wypadkiem. po którym mogę i odpoczywać i cierpień i byc w centrum. jak dzieciak...

     

    ps. jestem na dziś umówiona. z fajnym chłopakiem. nie wiem po co to robię. żeby sobie coś udowodnić? a nuż się uda miło spędzić czas? a jak sie nie uda? sztywnieje przy każdej próbie dotyku. on wie, że jestem po związku. boję się. sztywnienia. chęci ucieczki. po co? po co? a z drugiej strony ta nadzieja. może.

     

    UDA SIĘ! ładna pogoda. spacer. piwko. będzie miło! :great:

  3. Kiedy myślę o jeździe pociągiem która mnie dziś czeka to natychmiast rodzi się chęć rzucenia się na tory, pod ten pociąg i skrócenia sobie tej męki jaką jest dla mnie moje własne istnienie... (jak byłam nad morzem to wpadłam na pomysł żeby się utopić). Mam wrażenie że moja samobójcza śmierć jest czymś nieuniknionym, że "szuka mnie". Wiem brzmi wariacko ale nie umiem tego inaczej opisać...

    Chyba nie dotrwam do wizyty u lekarza... :( poniedziałek jest tak daleko a ja tak mocno mam sobie za złe że oddycham...

     

    ja pamietam pretensje po próbie samobójczej. dlatego teraz myślę o wypadku. zeby nie było w tym mojej winy. żeby mnie nie było, ale żeby tym razem nikt nie miał pretensji, jakby się nie udało.

    w końcu spokój.

  4. jak już gdzieś tu wspomniałam umówiłam się na Sobieskiego do dr Makowskiej.

    niestety wizyta ma się odbyć dopiero 22 czerwca.

    nie wiem co robić. czy zainwestować tę stówkę na prywatnego lekarza. może mi da jakieś leki, których działanie będzie mogła ocenić pani na sobieskiego.

    czy moglibyście mi coś doradzić? jeśli prywatnie to z nazwiskiem. albo może macie doświadczenie z innymi placówkami nfz. np. psychomed w międzylesiu.

    :(

  5. Dariusz_wawa, w tym jednym już się poddałam i nie wiem czy umiałabym to cofnąć i się od-poddać. Po prostu samotność jest tak cholernie bezpieczna ...a jednak wiem że życie w pojedynkę nie ma tyle sensu co powinno mieć.

    i tu koło się zamyka

     

    grusia, :( to przykre...

     

    mimo wszystko, było mi dobrze z kimś. ktoś okazał się być wujem, ale tomimo wszystko.. nie chcę dojść do takich wniosków jak Ty. dopóki się z nim nie związałam juz miałam takie myśli. że związki nie są dla mnie. ja będę walczyć.

  6. mój chłopak flirtował na prawo i lewo. wiedziałam, że zdradził swoją poprzednią dziewczynę. parę razy. 'zauroczył się'. z koleżanką wspólną. moją i jego. ze studiów.

    natknęłam się kiedyś na rozmowę jego z nią. juz 'za moich czasów'. o bardzo intymnych szczegółach budowy ciała. jego i jej. z tą samą dziewczyną. jak ja mogłam w tym trwać? ... oczywiście się tłumaczył, że przesadzał, że to tylko rozmową. o cycuszkach. włosach łonowych. pieprzykach.

    flirtował to za małe słowo. kłamał. oszukiwał. twierdził, że nigdy więcej nie zdradzi, bo za dużo stracił. nigdy mu do końca nie zaufałam.

    boję się, że będę miała problem, żeby komukolwiek zaufać.

    trwałam w tym jak głupia. skończyła się moja cieprliwość. gdy kolejne męskie spotkanie okazało się oszustwem. koledzy zmienili się w kolegę, a temu wyrosły cycki. małe, ale jednak. wybaczcie, moje koleżanki jajek nie mają..

    z moim niskim poczuciem własnej wartości taki związek nie miał szans.

    nie wiem czy mnie tez zdradził fizycznie. wiem, że dla mnie wszystkie te oszustwa to były zdrady. wybaczałam, bo 'co ja biedna zrobię bez niego.' , 'może rzeczywiście przesadzam'. ale to wszystko mnie wyniszczało..

    zdrada to potraktowanie drugiego człowieka jak rzeczy. zarówno osoby z którą się jest, jak i osoby z która się zdradziło (jeśli się jej coś obiecywało)

     

    ps. muszę dodać. naprawdę przesadzałam z zazdrością. ale też naprawdę się starałam. jednakże jednostronne kompromisy niczego nie naprawią.

  7. Miałam nadzieję, że już nigdy nie będę chciała korzystać z pomocy lekarza w sprawie mojego stanu psychicznego.

    Ambitne, zdolne dziecko. czerwony pasek, zawody sportowe w kilku dyscyplinach.

    8 klasa. 15 lat. zaczęłam się ciąć. Nie pamiętam powodu. Zwrócenie na siebie uwagi? Udało się. Nauczyciele widzieli. Mówili, że to głupie. na tym zakończyło się ich zainteresowanie.

    Dostałam się do bardzo dobrego, warszawskiego liceum. pierwsza dziesiątka. to chyba mnie pogrążyło. nie byłam gotowa na stres? w trzeciej klasie wizyta u psychiatry, z własnej woli, w tajemnicy. Po wizycie poczucie, że pani myślała jedynie o zbliżającej się przerwie obiadowej. Dostałam jakieś proszki, ale z poczucia olania przez lekarza nie brałam ich, tylko gromadziłam. Wzięłam prawie wszystkie naraz po kilku miesiącach. Amizepin pół na pół z czymś innym, nie pamiętam. Koleżanka miała przeczucie, że tym razem moja próba samobójcza to coś więcej niż kilka proszków. Zadzwoniła do rodziców moich. Tydzień w szpitalu na odtruciu. Skierowanie do Zagórza, ale powiedzieli że warunkiem uzyskania tam łóżka, jest to, że muszę jechać PROSTO ze szpitala, bez wizyty w domu. Przestraszyłam się. Odmówiłam. Nie byłam pełnoletnia. Nie wiem, jak to działało.

    Dwa razy zszywali mi lewą rękę. Raz 9 szwów, na 3 sznytach. Raz kilkanaście na jednym – nowsza technologia. Oprócz tego milijony malutkich blizn na rękach, nogach. Przypalanie. Przeszło mi. Wyrosłam? Nie chcę już ulgi.

    Studia. Nawet nie próbowałam zdawać na państwowe. Poczucie własnej wartości leżało. Rodziców było stać – skorzystałam. Najlepsza prywatna szkoła. Było ok. Wśród samych leserów brylowałam. Lubiłam uczyć się, bo to było ciekawe. Stypendium. Wymiana studencka. Naprawdę ok. myślałam, że już jest po wszystkich.

    Dorosłość mnie przerosła.

    O lekarzu, z polecenia, w końcu dobrym, zaczęłam myśleć jakoś pod koniec roku. Ja się rozpadałam. Mój związek się rozpadał. Praca bez perspektyw. Nie chcę mi się tak. Jeszcze wstaję, ale już z trudem, z płaczem. Myślałam, że jak lekarz pomoże mi, to ułoży się i nam. Nie zdążyłam. Ale chcę pomóc sobie. Na Becku wyszło mi 33. Na teście językowym z rosyjskiego 20/25.

    Chcę zacząć żyć.

    Termin na Sobieskiego – 22 czerwca :/

    Dziękuję za ‘wysłuchanie’.

    PS. Wiem, że mój chwilowy nastrój w dużej mierze jest spowodowany rozstaniem. ale mój nastrój globalny jest spowodowany po prostu mną. Rozstanie tylko to pogłębiło.

  8. Mam na imię Magda. Jestem z Warszawy. Skończyłam studia. Pracuję.

    Powinnam być szczęśliwa. Od zawsze. Na zawsze. Byłam natomiast od zawsze dysfunkcyjna - 'wymyślasz' , 'weź się w garść'.

    Przez jakiś było dobrze. Teraz chciałabym chyba już pomóc sobie lekarzem. Bo podobno się da.

    pozdrawiam serdecznie.

×