Witam, mam 16 lat, właśnie idę do liceum, i mam jakiś problem ze sobą, a mianowicie zauważyłam u siebie pewne "upośledzenie" w kontaktach z innymi ludźmi. To jest, nie potafię z nimi rozmawiać o takich różnych błahych sprawach, w towarzystwie jestem raczej "obserwatorem" i nieczęsto angażuję się w rozmowy. Czuję się taka skrępowana i kiedy przebywam wśród nich mam wielką ochotę wrócić do swoich czterech ścian i być sama. Z drugiej strony mam ochotę wychodzić i szaleć, lecz jakoś nie potrafię uruchomić tych mechanizmów przyjaźni z innymi. Na początku znajomości jeszcze nie jest tak źle, ale z czasem na wierzch wychodzą te wszystkie moje wady i głupoty, staję się nieinteresująca, nieciekawa bądź też obecność danej osoby mnie wkurza i nie chcę mi się już z nią rozmawiać. Ostatnio mi się to nasila, bo kiedyś nie było ze mną tak źle. A teraz czuję że tracę najlepsze lata swojego życia siedząc tu i pisząc te bzdety. Nie chcę użalać się nad sobą ani stawiać sobie diagnoz. Chciałabym... być normalną osobą. To znaczy, śmiać się razem z innymi, na luzie z nimi gadać i plotkować nie stawiająć sobie równocześnie w głowie pytań "ale po co to?" "jakie to ma znaczenie?" "po jaką cholerę?"...To co się dzieje w mojej głowie... to nieustanna bitwa myśli. Powiedzcie mi jak to jest być normalnym ? Co zrobić by nie być samotnym? Żeby inni nie brali cię za dziwaczkę?