Skocz do zawartości
Nerwica.com

Carmen25

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Carmen25

  1. Zapisalam sie. Wizyta dopiero na 24 stycznia. Nie wiem czy wytrzymam do tego czasu w tym calym stresie i niepewnosci. Najbardziej mnie wkurza ze nie wiem co z moim chlopakiem. Kocham go niby ale tak mnie wkurza. Dobija mnie to, czuje sie jak idiotka. Jak mozna nie wiedziec takich rzeczy czy ktos jest dla mnie odpowiedni czy nie. Czuje sie jak w prozni. Mam dosc zycia. -- 27 gru 2011, 15:32 -- Caly dzien siedze i sie boje, tak ze ledwo wytrzymuje. Jestem jakby na wdechu, jak przed wyscigami. Czuje sie jakbym byla opetana. O niczym innym nie mysle tylko o tym co mi dolega i dlaczego. W koncu zawalu dostane.
  2. Obojetnie co, byle pomoglo. Juz mam dosyc wszystkiego. Nawet alkohol mnie juz nie cieszy i nie odstresowuje - bo do tej pory to byl moj ratunek. A czy to nie dziwne ze psychoterapeuta nie zdiagnozowal mnie? Ja u siebie rozne rzeczy podejrzewam, ale nie mam pewnosci. Moze to dystymia, depresja, nerwica? A moze wszystko naraz. A psycholog nie stwierdzil nic. Mowi, ze moj lęk i strach to lęk życia, ze sie boje zycia.
  3. Moje problemy trwaja juz wiele lat. Ale to co teraz przezywam nie daje mi juz sil. Zawsze bylam osoba dosc skryta, niesmiala, bojąca sie wszystkiego - za sprawa nadopiekunczej mamy. Ale radzilam sobie. Skonczylam studia, mam dobra prace, faceta. I wszystko mi sie sypie.. Zawsze w kazdym moim zwiazku po pewnym czasie mam watpliwosci i moje mysli kraza tylko wokol faceta - jak teraz. Wciaz analizuje czy to ten, czemu sie tak a nie inaczej zachowal, co ja powinnam zrobic czy powiedziec. Mam tego dosc. Ciagle musze miec jakis problem. Ten facet nie ma stalej pracy i mnie tym denerwuje, natomist poprzedni mial super prace to wkurzal mnie ze zarabia wiecej ode mnie. Zawsze cos. Wiem ze zmiana faceta nic nie zmieni bo ja sie musze zmienic. Ale mam dosc. Chcialabym byc z nim na 100 % albo w ogole. Wciaz cos mysle, cos mi lezy na duszy, jestem jakas niedostepna, caly on mnie wkurza, ale tez wiem ze jest bardzo kochany. Chodze na terapie od 2 miesiecy. Psycholog mowi, ze ja musze byc wciaz zaabsorbowana myslami o facecie, przez co nie ma u mnie miejsca na nic innego, na zadne hobby czy przyjemne mysli. Non stop cos. W dzien i noc. Kolejna sprawa to moj lęk i stres. Bez przerwy sie stresuje wszystkim. Nawet jak nie mam powodu. A jak juz mam to stresuje sie jeszcze bardziej, az mi sie rece trzesa. Jak czasem cos opowiadam psychologowi to az dziwnie mi sie oddycha, jakbym nie mogla zlapac powietrza. DObija mnie praca stresujaca. Jak tylko jest jkakis problem u mnie urasta do rangi tragedii. Placze, nie moge spac, boje sie. Nie lubie strasznie sie tlumaczyc, czuje sie zaszczuta nawet jak wiem ze to nie moja wina. Wydaje mi sie, ze nikt mnie nie lubi a zwlaszcza szef. Ze wszystko zle robie. Duzo placze. Malo mowie. Z moim facetem tak sie jakos na niego nakrecilam, ze prawie z nim nie mowie. Mam taki stres jakis w sobie, ze nie wiem o czym mowic, najchetniej to bym ciagle spala. Wiecznie jestem senna, czy spie 6 godzin czy 12. Cale dnie chodze zmeczona. Jedynie sen jest dla mnie ukojeniem na te nerwy. W dodatku mam lęki, zwlaszcza jak jest ciemno. Nasilily sie po smierci babci. Boje sie ze gdzies ją ujrze, wyobrazam sobie straszne rzeczy. Mam juz wszystkiego dosc. NIe wiem czy to moze moj facet jest powodem moich frustracji. I najgorszy moj problem - ja nie wiem czy cos naprawde jest zle dla mnie czy nie. Nie wie czy moj facet ma wady tak straszne czy tylko dla mnie takie są. I jego zachowania. Pogubilam sie strasznie. Psychoterapia na razie skutkow nie daje. Nie moge juz tak zyc, gdzie mnie nic nie cieszy a wszystko stresuje i frustruje. Ja juz sie prawie nie usmiecham. Nie wiem co robic.
  4. Niepewnosc, lek, smutek, stres - to mi sie wydaje wywoluje u mnie wszystkie zle emocje. Bo skoro juz czuje smutek, czy stres to zaraz musze sobie znalezc co to wywoluje - i pewnie stad ten moj placz z powodu kolezanki. I wiele innych sytuacji. Osoba postronna moglaby mi pozazdroscic zycia. Ja sama jestem z siebie dumna, ale jakos nie bardzo.. Nie umiem sie cieszyc z tego co mam i nie potrafie sie docenic. Ciagle tylko czegos sie boje, placze, nie umiem rozmawiac, zamykam sie w sobie. Wstydze sie siebie za to.
  5. Carmen25

    Życie mnie przerasta

    Witajcie.. Jestem 25 letnią dziewczyną, a właściwie kobietą choć nigdy tak o sobie nie myślałam.. Chcę się poradzić.. Nie daje sobie rady. Wszystko mnie stresuje, nic mnie nie cieszy, ciagle sie boje i najchetniej bym nie wychodzila z domu. Ciagle to samo, ciagle niepewnosc. W moim zyciu nie ma nic co by mi dawalo satysfakcje. Zaczne od poczatku. 1. Facet. Na poczatku bylam bardzo szczesliwa, zakochana. Teraz sie waham czy to ten. RAz kocham raz neinawidze, doszukuje sie wad. Ten schemat u mnie powtarza sie ktorys raz. Juz bym chciala moze nowego, lepszego itd. A pozniej byloby to samo. Zakochanie a pozniej doszukiwanie sie wad i poszukiwanie nowego. Nie umiem okreslic czy ja go naprawde kocham, czy faktycznie zle wybralam skoro sie tak waham. 2. Praca. Mam super prace! Rozwijam sie, pracuje w zawodzie.Ale.. Nie czuje sie jak wlasciwy czlowiek na wlasciwym miejscu. Praca mnie stresuje, sni mi sie po nocach. Nie wierze w siebie. Czuje ze nic nie umiem. Mam za malo wiedzy i praktyki. Boje sie ze ją strace i zreszta przestaje mi sie podobac ze wzgledu na stres. Masakra. Ale poprzednia praca tez mnie stresowala. Mnie chyba stresuje WSzYSTKO co musze robic. Kiedys stresowala mnie szkola. A teraz wszystko - praca, szkola, gdziekolwiek pojsc - do lekarza, fryzjera itd. 3. Stres. Ogolnie ciagle mam stres, jestem spieta. Nawet jak nic sie nie dzieje. Bo przewaznie nic sie nie dzieje, a ja sie stresuje. 4. Smutek. Towarzyszy mi ciagle. I sie zastanawiam czy z powodu chlopaka, pracy, czy czego.. Nie wiem. Ciagle mi sie chce plakac. czesto placze. 5. Zazdrosc. To uczucie tez ode mnie nigdy nie odchodzi. Jestem zazdrosna o wszystko. Nie lubie jak moj facet patrzy na inna, juz nie wspomne o rozmowie z kolezanka. Dlugo go "chowalam" przed znajomymi z zazdrosci. Dzis rozplakalam sie jak moj chlopak powiedzial, ze chce zatrudnic w sklepie dziewczyne kolegi!! Straszne.. Nic nie mowilam tylko zly mi lecialy. Czulam sie jak totalne dno. Wiedzialam ze on nie powinien sie tlumaczyc bo nie ma z czego. 6. Samotnosc. Nie mam znajomych bo jak twierdze nie potrzebuje ich. W zwiazku z tym mi sie nudzi czesto itd i mam poczucie pustki. 7. Pustka i nuda - w zwiazku ze strachem i stresem jaki ciagle odczuwam nie robie NIC. Moje zycie to tylko praca i chlopak. Zero przyjaciol, hobby , nic. Bo sie boje, wstydze itd. 8. Nastretne mysli - mysle ze jestem chora psychicznie, albo poszkodowana przez los ze taka jestem i ciagle o tym mysle, przez to nie mysle o niczym innym i jestem w wiecznym dole psychicznym. 9. I na koniec bezradonosc. Dluzej juz tak nie moge. Nikt nie wie o moich rozterkach. Tylko chlopak wie ze mnie moja praca stresuje. On twierdzi ze wszyscy sie stresuja, ze to normalne. Dodam ze w zyciu mialam taki okres - mama miala adoratora, ktory kilka lat nas nekal. Nic nie pomagalo - policja, rodzina.. Wiecznie pijany, czekal na nas jak wracalam ze szkoly, czy mama szla do pracy. WIecznie awantury, wyzwiska. Wtedy cos sie ze mna stalo. Przestalam sie dobrze uczyc, znienawidzilam mame, siebie.. To ja to normalne to ja nie chce tak zyc. Wiecznie w stresie. Czasem mam ochote pojsc do lasu i nie wracac stamtad. Zyc jak czlowiek pierwotny niemalze:/ Co ja mam zrobic. Psychiatra czy psycholog? Chyba chcialabym brac leki na ulzenie w tych moich wewnetrznych cierpieniach.. Pomocy. Bylam na 2 wizytach u psychologa. Nie stwierdzila u mnie depresji. A na wzmianke o tym pijaku powiedzial "no to faktycznie nieciekawa sytuacja" czy cos w tym stylu..
×