Skocz do zawartości
Nerwica.com

Florka

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Florka

  1. Hejka... Nie wiem czy nadal dręczy Cię ten temat, bo posta pisałaś już jakiś czas temu. Ale postanowiłam, ponieważ w tym momencie jestem w podobnej sytuacji. Temat nie daje mi spokoju.. Zacznę od tego, ze podobnie jak u Ciebie rodzice rozstali się gdy miałam 14 lat. Oczywiście nie obeszło się beż wzajemnego wyżywania się, uczestniczyłam w ich niedojrzałym rozstaniu, co nie było ciekawym przeżyciem. Powodem było to ze Mama znalazła sobie innego faceta, ojciec w końcu wyprowadził się do swojego domu rodzinnego. Mama zajęła się swoim nowym życiem, a tatę pochłonęła depresja. Nie miał pracy, za to wiele długów. Siedział w pokoju wpatrzony w TV, palił papierosy, mało co się odzywał i wychodził gdziekolwiek.. Często wtedy dzwoniłam do niego, jeździłam. Starałam się mu jakoś poprawić humor. Po prostu być przy nim... Mimo że kontakt był wtedy marny. (dodam jeszcze że wcześniej jak rodzice byli razem to mieliśmy dobre kontakty, często razem wyjeżdżaliśmy, tata zabierał mnie w różne miejsca, zawsze był po mojej stronie) No więc depresja, trwała. Ale sytuacja z biegiem czasu się polepszała, tata zaczął wychodzić, poznał ludzi, poznał kobietę z którą spotykał się przez jakiś czas, znalazł pracę. Później zmienił kobietę.. Ja miałam swoje sprawy, w końcu to wszystko trwało kilka lat.. u mnie wiele się pozmieniało, praca, faceci, szkoła itd.. Trochę umknęło mi to że tracimy ze sobą kontakt. Ale spotykaliśmy się. Natomiast tata nie pytał się o moje życie. Jedyne co pytał, to co tam słychać, odpowiadałam że wszystko OK, no i na tym koniec. Nie interesowało go coś więcej, gdzie pracuje, z kim się spotykam, i w ogóle jak sobie radzę w życiu. Dodam że szybko się usamodzielniłam(17lat). Rodzice nie wspierali mnie finansowo - sami mieli kiepską sytuację. Żyło się dalej i kontakt się urywał. Kobieta z którą się związał miała dwóch synów - wtedy mieli 3 lata i 10. Tatę bardziej pochłaniał temat jego nowej rodziny niż mój. Ja w pewnym momencie wyjechałam z wawy, do innego miasta, do mojego faceta, założyłam rodzinę.. Mam żal do ojca że tak się potoczyło, bo ja starałam się mu pomóc w trudnych chwilach, a on tak jakby o mnie zapomniał.. Teraz nie odzywam się do niego od jakiegoś czasu, mimo że on pare razy do mnie dzwonił - pewnie złożyć mi życzenia z okazji świąt.. Wiem też że chciał do mnie przyjechać.. Ale dla mnie to jakby obcy człowiek, który nic o mnie nie wie, nic o moim zyciu, o moich problemach. Nie odzywam się do niego, ponieważ mam teraz masę innych kłopotów, między innymi ze sobą, a rozmowa z ojcem nie będzie nalezała do łatwych, więc odkładam to na lepszy czas... Ale ciąży mi ten temat.. To wszystko potęguje sytuacja z rodzicami mojego faceta który ma wspaniałych rodziców. Ojca który jest dla niego autorytetem. Z którym codziennie rozmawia, i naprawdę jest w porządku facetem. Ogólnie w jego rodzicach mamy masę wsparcia, są wspaniali. I mój gniew do ojca powstał na podstawie porównania tych dwóch sytuacji z rodzicami - mojej i mojego faceta. Codziennie mam wyrzuty sumienia że nie oddzwoniłam do niego, że nie odebrałam telefonu, że ta sytuacja jest taka ... No właśnie jaka? Taka byle jaka..
×