Skocz do zawartości
Nerwica.com

ola_19

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia ola_19

  1. Na wstępie chciałabym powiedzieć, że nie mam depresji, a raczej zdiagnozowanej depresji, ale czuję, że wszystko wymyka się spod kontroli... Zacznę jednak od początku. Mieszkam we Wrocławiu z rodzicami i (niestety) 'babcią'. W tym roku zaczęłam studia. Moi rodzice są wspaniali, mam z nimi bardzo dobry kontakt i jeśli o to chodzi - nie mogę narzekać. Jednak jest jeszcze 'babcia', matka mojego taty. To schorowana osoba, ma zdiagnozowaną miażdżycę mózgu, czasem zdarza się, że kompletnie nie wie, co się z nią dzieje. Dopiero na drugi dzień wraca do siebie i nic nie pamięta z poprzedniego. Mój tata ma taką pracę, że przynajmniej 2 razy w roku wyjeżdża na 2-3 miesiące i wtedy mama i ja zostajemy same z 'babcią'. Ona wymaga jednak stałej opieki, ale, że w życiu zrobiła nam bardzo dużo złego (moja mama ma przez nią nawrót nerwicy, czasem wydaje mi się, że to podchodzi już pod depresję, plus jeszcze ma chore serce i sama potrzebuje stałego leczenia, a mnie nigdy nie traktowała jak wnuczkę, raczej jak współlokatorkę, o której przypominała sobie, jeśli czegoś potrzebowała), zwyczajnie nie chcemy się nią zajmować, ja nie czuję się nawet zobowiązana wobec niej do czegokolwiek. Tata ma jeszcze dwójkę rodzeństwa: brata i siostrę. Mój wujek jest bardzo zapracowanym człowiekiem, sam też ostatnio poważnie zachorował i tylko od czasu do czasu wpada nas odwiedzić, ale kiedy może, jeździ z 'babcią' do lekarza. Natomiast moja ciocia w ogóle nie pracuje. Ma duży dom, gdzie mieszka ze swoją rodziną. Nie interesuje się matką, kiedy nie ma taty, cała opieka zrzucana jest na nas. W mojej rodzinie zawsze było tak, że wszyscy ładowali kasę w ciocię, jej się wszystko należało. Mój tata i wujek od swojej matki nie dostali nic, wszystko zawsze szło do ich siostry. Teraz 'babcia' nie chcąc robić problemu córce, uważa, że powinien zajmować się nią mój tata, ja i moja mama. Nie interesuje jej stan zdrowia mamy i to, że tata pracuje cały dzień. Poza tym jest hipochondryczką. Kiedy taty nie ma, wszystko spada na mnie i mamę, a ciocia w ogóle się nie poczuwa. Tata i wujek mimo, że wiedzą, że muszą w końcu porozmawiać o rozplanowaniu tej opieki, odwlekają to jak mogą, a poza tym nie potrafią ze sobą rozmawiać, jak normalne rodzeństwo. 'Babcia' robi się coraz bardziej uciążliwa, bo chce, żeby koło niej chodzić, mimo, że jednak potrafi jeszcze zrobić wszystko koło siebie. Mama męczy się coraz bardziej, widzę, że już nie daje rady. Tata oczywiście, jeśli jest w domu, sam zajmuje się matką, ale wiadomo, że mama mu pomaga. Ona, tak samo zresztą jak i ja, wręcz nienawidzi tej kobiety. Spotkało nas z jej strony bardzo dużo przykrych rzeczy, których ja osobiście wybaczyć nie jestem w stanie. Ona nawet potrafi opluć własnego syna, byleby cioci było dobrze, bo przecież mój tata może paść na pysk i sie zajechać... Boję się, że jeśli tak dalej pójdzie, to mama nie wytrzyma tego psychicznie. 'Babcia' nawet zajmuje największy pokój, moi rodzice gdzieżdżą się w mniejszym we dwójke, bo przecież ta królowa musi mieć duży... Ja też już przestaje dawać radę, czuję, że psychicznie wysiadam. Bardzo boję się o mamę i mimo, że kocham nad życie mojego tatę, mam żal do niego, że za słabo walczy o nas. Widzę sama po sobie, że odsunęłam się od ludzi, kiedyś byłam duszą towarzystwa, miałam wielu znajomych, a teraz unikam jakiś spotkań towarzystkich, cały czas myślę nad sytuacją w domu... Mam dalej znajomych, ale tylko jedną taką przyjaciółkę od serca, która bardzo mi pomaga mając niewiele mniejsze problemy, jednak mimo to czuję, że już nie mogę... Wiem, że muszę być silna dla mamy i jakoś to przetrzymać, ale nie wiem co mam dalej robić. Teraz moi rodzice mają 'ciche dni' , mama ma żal do taty, że zamiast jechać z nią do lekarza, wiezie swoją matkę, choć ciocia mogłaby sama pojechać z nią tam. Ja mogę znosić dużo, ale to, kiedy moi rodzice przestają ze sobą rozmawiać jest dla mnie istnym koszmarem. Ja wiem, że nikomu nie życzy się śmierci i tego nie robię, ale 'babcia' naprawdę potrafi dać w kość i niszczy życie mojej rodzinie, więc chyba jedyne co JA mogę zorbić, to czekać aż nas od siebie uwolni - to będzie jedyna dobra rzecz jaką zrobi dla mojego taty, który też wszystko przeżywa. Wiem, że prawdopodobnie powinnam iść do psychologa, ale chciałam jeszcze spróbować napisać tutaj. Możliwe, że moja wypowiedź jest nieco nieskładna, ale jeśli ktoś poświęci czas, żeby ją przeczytać i napisze mi parę słów, będę bardzo wdzięczna.
×