Mój problem trwa już dość długo, ale trudno mi to jakoś zaklasyfikować. Od zawsze byłam wrażliwa, dosyć trudne dzieciństwo, ciągle awantury rodziców, braci, potem niezbyt wysoka samoocena. Pod koniec gimnazjum te i inne problemy ujawniły się w zaburzeniach odżywania, od anoreksji po napady obżarstwa. Za pomocą terapii, własnego samozaparcia i bioxetinu wyszłam z tego i mogę powiedzieć, że problem z jedzeniem mam już za sobą. Jednak mniej więcej w tym czasie dopadła mnie także depresja, miłosne problemy i takie tam. I z tym dałam sobie radę. Jednak nadmierna wrażliwość, mała emocjonalna stabilność i nerwowość zostały. Od jakiegoś czasu czuje się jednak dużo gorzej. Częste kołatanie serca, duszności i irracjonalny lęk, nie raz wydawałoby się zupełnie bez powodu. Nie jest to ciągłe, mam lepsze i gorsze dni, czasem dobrze jest nawet kilkanaście dni z rzędu. Jednak ten dziwny lęk, niepokój zawsze się w końcu pojawi. Czasami boje się iść spać, nie mam pojęcia czemu. Siedzę przed kompem tak długo aż nie będę miała pewności, że jestem na tyle zmęczona, że zasnę w miarę szybko. I tak długo zwlekam z położeniem się, mimo że kiedy w końcu to zrobię okazuje się że nie jest tak źle. Oczywiście przed snem persen czy coś takiego. O co tu chodzi?
Lęki potęgują też jakieś stresujące wydarzenia. Raz słyszałam ogromną awanturę u sąsiadów, facet bił żonę, no masakra jednym słowem. Po tym wydarzeniu nie mogłam normalnie funkcjonować przez kilka dni, ciągle miałam przed oczami wizję tego wydarzenia i bałam się. Nie wiem nawet czego.
Ostatnio też, po pewnym dość stresowym dla mnie spotkaniu mam prawie nieustanne uczucie 'niedobrze', co zresztą też występuje często generalnie. Nie muszę już chyba wspominać o bólu najróżniejszych rzeczy, zwłaszcza kręgosłupa, z którym ostatnio mam problemy, masaże itd tak wszystko napięte.
W dodatku od właśnie kilku miesięcy kompletnie spadło mi libido. Myślałam, że to wina tabletek anty, ale odstawiłam i nic. Często też wybucham niekontrolowanie, krzyczę, denerwuje się na kogoś a potem tego żałuje, bo zazwyczaj to typowa bzdura.
Nie wiem czy to moja osobowość + stres przedmaturalny czy już nerwica? Maturą oczywiście też się denerwuje, zwłaszcza ustnym, boje się że zemdleje albo w ogóle nie będę mogła się wygęgać..