Skocz do zawartości
Nerwica.com

salira

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia salira

  1. nie mam komu o tym powiedziec ukrywam to udaje kogos innego... kilka razy ta sytuacja doprowadzała mnie do myslenia o samobojstwie uwolnienia sie od tego cięzaru i wspomnień...to sie dzialo odkad poamiętam. Mój ojciec nie siegnał sam po alkohol pomogła mu w tym rodzina a mianowicie jego bracia. Moja mama robila wszystko aby cos wskurac wysylala go na odwyk.. Był 7 razy... nic nie pomogło. Chodziła na spotkanie żon alkoholikow, czytała ksiązki. ale to nie pomogło. Awantury i krzyki trwaly. w końcu podała o rozwód. i wtedy zaczęlo sie piekło. strona oskarżała strone nie szczedzili mnie ani mojego rodzenstwa. Wyciagli na swiatlo dzienne na sali sadowej najgorsze brudy. Makta mowila ze tak trzeba ale robila to tylko z nienawisci do ojca, mam takie wrazenie ze nigdy nie dla nas... sprawy zaszły tak daleko ze moja matka zasplepiona nienawiscia do ojca nie zwracala uwagi na to ze nam wyrzadza krzywde intereswował ja tylko aby go pograżyc ja natomiast odczuwałam skutki tego mieszka w malej miejscowosci tu plotki szybko sie rozchodza. ludzie zamiast wspierac kobiete walczaca o dzieci wytykali nas palcami mowili o nas "dzieci wariatki". Chodzilam do gimnazjum nie mialam przyjaciol czulam sie taka samotna opuszczona nikt nie powiedzial mi dobrego slowa nawet nauczyciele... Bylam ponizana i odepchnieta...moja matka po sprawie sadowej wykreslila swoją rodzine z kontaktów nie miala prawa odzywac sie z ciotkami wujkami lub z kimkolwiek z jej lub ojca rodziny... nie mialam rodziców chrzestnych ich tez wykreslila z mojego zycia, Prowadzilismy zamkniete zycia z dala od ludzi nie moglam nikogo zaprosic do domu ani nigdzie pojechac. Ojciec nadal robil swoje wnosil nowe sprawy do sadu przeciwko niej... pewnego dnie przyjechali ludzie z sadu i zamkneli moją mame na oddziale psychiatrycznym. poszla tam pod przymusem a m ja o malo co nie poszlam do domu dziecka.... mam 6 rodzeństwa... to co przeszliśmy to nie koniec... moja mama wyszla ze szpitala wygrala walke o na ale my bylismy skreśleni w społeczeństwie w ktorym zylismy codziennie znosilam wyzwiska nie tolerancje samotnosc... poszlam do szkoly sredniej.. wierzyłam ze cos sie poprawi,,, mylilam sie bylo jeszcze gorzej... moja mama zaczela chorowac podejrzewam ze ma nerwice lub schizofrenie wydawalo jej sie ze bierzemy jej rzeczy ze robimy to zlosliwie potrafila przyjsc o 1 w nocy i zapalic swiatlo krzyczec szarpac nas wyzywać od rożnosci... to sie stalo w wynku przezyc probowalismy cos zrobic uzyskac pomoc ale ona twierdzi ze jest normalna ze to my ją chcemy zabic codziennie mowi o jakims majątku ze inni chca jej go zabrać. jesli cos wspominam o leczeniu ona krzyczy ze jest zdrowa i jak poruszam ten temat straszy mnie policja sadem, nie wierzy ze jest chora. Potrafi krzyczec i klocic sie przez wiele dni... ale ja ie moge jaj na sile gdzies wyslac na leczenie bo w koncu to ona mnie bronila... ale nie moge zniesc jej klotni, wyzwisk. czuje jakby w niej byly dwie kobiety kochająca matka i nienawidząca nas kobieta... boje sie ze bede tak jak ona,,, jestem znerwicowana, nie potrafie utworzyc normalnego związku,, szuma wsparcia u osób które kochałam jednak moi partnerzy odchodzili gdy mowilam całą prawde o sobie.. po prostu uciekali odemnie bezslowa. Często słyszała ze cieżko im bedzie życ z osoba z takiej rodziny... wiec to teraz ukrywam. udaję ze jest wszystko dobrze...
  2. salira

    WITAM

    witam:)
×