Najtrudniej było mi gdy byłam nastolatką...nieustanne wykonywanie absurdalnych czynności typu dotkniecie futryny,kurka z ciepłą przy zlewozmywaku,ułożenie różanca w okreslony sposób (serce),chodzenie bez nadeptywania na łączenia płytek chodnikowych,wielokrotne sprawdzanie czy włozyłam list do koperty przezd wysłaniem itp..gdy na świat przyszły dzieci...wszystko to jakos sie oddalilo,umiałam sie smiac z samej siebie i czułam się wolna od tych natrectw.
Jednak dzieci dorosły, a ja czuje jak rytuały czynności wracają.
Dzis sa to inne czynności ale równie idiotyczne co kiedys: wielokrotne sprawdzanie czy zamknełam drzwi wejsciowe,wyjmowanie klucza z torebki na czas ( zanim winda wjedzie na moje pietro),układanie kapci w okreslony sposob i przed snem idealne pukniecie w nie duzym palcem u nogi,wracanie sie by sprawdzic czy zamknelam drzwi od samochodu ( choc ma centralny zamek,sprawdzam kazde z osobna),ustawianie zniczy na grobie dokladnie i symetrycznie ....
Zauwazylam,ze znowu w coraz wiekszym stopniu utrunia mi to codzienne zycie,rozdraznia i nasila nastroje depresyjne.usiluje z tym walczyc...np.zamykam oczy by nie liczyc mijanych pieter w windzie,staram sie nie liczyc wciaz w myslach do 13...
Jak to u Was wyglada? Czy komus udalo sie to zwalczyc w sobie?W jaki sposób? Czy konieczna jest wizyta u lekarza?
Wlasciwie nie mowilam o tym nikomu bo boje sie wysmiania.