Skocz do zawartości
Nerwica.com

zakłopotany

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez zakłopotany

  1. Dzięki Wam bardzo za porady, wziąłem sobie je głęboko do serca. Najgorsze w tym wszystkim jest fakt, że jestem osobą leniwą i możliwe, że w dużej części przez to moje życie jest takie, a nie inne. Ale czas wygnać lenia i ruszyć d. z kanapy Pozdrawiam!
  2. zakłopotany

    Moja sytuacja.

    Siema Moim zdaniem, powinieneś udać się w trybie natychmiastowym na leczenie, gdyż jeszcze kilka dni, tygodni lub miesięcy i będzie po Twojej psychice :/ Pomimo, że mówisz, żeby Ciebie nie krytykować, to Cię skrytykuje, ale to dla Twojego dobra. Wydaje mi się, że Ty jesteś taką gąbką, która wszystko chłonie - jak ktoś ci powie, że jesteś beznadziejny, to ty uważasz, że jesteś beznadziejny, jak ci powiedzą nie lecz się, to pewnie nie będziesz się leczył. Wydaje mi się, że powinieneś przede wszystkim wzmocnić swoją wartość - idź do lustra, i powiedz sobie "jestem najzajebistrzym człowiekiem, jaki stąpa na tej ziemi, a to że ktoś nie potrafi tego dostrzec to już jego sprawa" i co jeszcze ważne - niektóre uwagi miej głęboko w d.....
  3. Witam Na początku ostrzegam, że to co jest poniżej jest nudne i długie, ale jeżeli ktoś poświęcił swój czas na przeczytanie tego i odpowiedzenie to z góry dzięki :), a także przepraszam, że ten tekst jest trochę bez ładu i składu, ale opowiadania nie są moją najmocniejszą stroną. Mam na imię Michał, mam 17 lat i wiodę super beznadziejne życie o którym zaraz opowiem. Ale od początku... Otóż w połowie I klasy gimnazjum (ma się wtedy 14 lat?) zmarł mój o 3 lata starszy brat. Był to trudny czas dla mnie, bo prócz takiej wewnętrznej żałoby, musiałem wspierać matkę, a także paru „miłych kolegów” z klasy zaczęło mnie gnoić. Niestety całkowicie odciąłem się od swoich znajomych, przyjaciół których miałem w owym czasie. Kryzys ten skończył się tak w III klasie gim. Chciałem wrócić do tamtych znajomości, przyjaźni, lecz te osoby albo już o mnie nie pamiętały, albo rozmowy nam się nie kleiły, że samo to się jakoś rozmyło. A że był to czas egzaminów gimn. to przyjąłem sobie że robię wszystko, by pójść do najlepszego LO, a wtedy to się pozna super towarzystwo. Niestety w LO za bardzo nikogo nie poznałem, w klasie nie mam w sumie żadnych kolegów/znajomych (niestety moja klasa jest podzielona na strasznie dużo grupek i mimo że próbowałem się do któreś wbić to nie dałem rady). Moje życie w tej chwili wygląda beznadziejne: szkoła – dom – spanie po południu (ok.1,5-3h) – nauka –pomoc rodzicom- spanie(w nocy), i tak w kółko. Tak naprawdę niczym się nie interesuje, nie mam żadnego hobby (no chyba że hobbym można nazwać spanie). A dlatego śpię w dzień, gdyż chcę na chwilę zapomnieć o mej beznadziejności. Mam dwie koleżanki, tyle że są one czysto szkolne, poza szkołą absolutnie się nie spotykamy. Miałem przyjaciółkę (a pod sam koniec zacząłem coś do niej czuć więcej), którą poznałem w III gimnazjum, i praktycznie ona mnie jeszcze w miarę trzymała mnie jeszcze przy normalnym życiu , lecz niedawno poznała chłopaka, no i niestety nastąpił game over Byłem u psychologów (w sumie trzech) i chyba to was zaciekawi, ale każdy z psychologów mówił mi, że jestem osobą kontaktową, przebojową, co więcej z jakieś trzy miesiące temu przyszła jakieś psycholog i ustanowiła mnie wraz z trzema osobami tzw. liderami klasy (wg niej„osoby przebojowe, radzące sobie w każdej sytuacji, dogadujące się z każdym, zarządzające grupą itp.”), i w sumie wszyscy dziwili się, że mam tak strasznie mało znajomych. Ja na dzień dzisiejszy nie uważam siebie za osobę przebojową, choć zastanowiwszy się to może i jestem taką osobą, gdyż jak na moje „zajebiste” życie potrafię zainicjować jakiś temat rozmowy (ogólnie to rozmawiając z kimś na początku jest fajnie, lecz potem brakuje tematów do rozmowy i rozmowa się kończy :/). Niektórzy może i lubią samotność, dobrze się z nią czują, ja natomiast nie nawidze jej, i najchętniej uciekłbym od niej jak najdalej. Wiem, że na początku ucieczka będzie trudna, lecz w końcu chyba muszę ją podjąć, bo ja naprawdę kocham ludzi, kocham z nimi rozmawiać, a nie być dzikiem. Bardzo prosiłbym Was o pomoc, jakieś wskazówki jak sobie z tym poradzić, tylko mam prośbę, abyście nie rzucali ogólnikami typu „musisz zrobić coś ze swoim życiem”, bo to akurat wiem, i pragnę tego :) Pozdrawiam
×