Tak, mam dokładnie taki sam odruch, gdy widzę przytulające się pary połączone z wędrującym męskim wzrokiem. Zanim zaangażowałam się związek (ten jest moim pierwszym poważnym), nie potrafiłam sobie wyobrazić jak to możliwe, że tak piękne kobiety pozwalają sobie na takie traktowanie. Gdy spytałam kiedyś moją przyjaciółkę - przykład takiej sytuacji, czy jej nie przeszkadza zachowanie jej faceta, a mogłaby mieć niemal każdego, odparła, że nie widzi w tym nic złego.
Od tego czasu zawsze starałam się ją jakoś zrozumieć i chyba nie potrafię.
Faktem jest, że jestem osobą która ma dystans niemal do wszystkiego. Naprawdę. Ale mój chłopak jest pierwszą osobą, która przekroczyła pewną granicę, którą zaprosiłam tak blisko mojego "ja", że żadne zasady i żaden dystans nie ma już prawa głosu, w tej kwestii. To chyba nie zazdrość, a strach. Mam wrażenie, że straciłam kontrolę, bo ktoś może władać moim sercem ot tak. To brzmi normalnie w sprawach sercowych, a jednak chciałaby mieć trochę kontroli. To, że zauważa inne kobiety, wzbudza we mnie ogromną zazdrość, którą całą sobą próbuje w sobie stłamsić - i w panice za każdym razem wpadam na genialny pomysł ucieknięcia od tego, od tego związku. Jednak mijają godziny, a ja uświadamiam sobie, że w życiu przecież nie byłam tak szczęśliwa i tak kochana. Bo to, że mnie kocha, akurat czuję.
Brzmi jakbym była całkiem niegotowa na związek, on jednak powtarza: "związek trzeba budować". Więc noszę cegiełki. I buduję. Tylko mam problem z zamurowaniem pewnego okna, którym jest mój strach. A przecież w domu nie można mieć całe życie przeciągu. ?