Skocz do zawartości
Nerwica.com

mmm111

Użytkownik
  • Postów

    6
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia mmm111

  1. Jak sobie pomóc? Witajcie. Jestem 18-letnią dziewczyną z najprawdopodobniej zaniżoną samooceną, która ewidentnie mi przeszkadza w codziennych sytuacjach. Moje pytanie brzmi: jak to zwalczyć? Lub jak sobie z tym radzić? Uparcie szukałam powodu, dlaczego jest tak a nie inaczej z moją samooceną. Moi rodzice są wzorowym kochającym się małżeństwem, są lekarzami. Mam cudownego młodszego brata, którego bardzo kocham. Oraz chłopaka, który już dziś jest całym moim życiem. W wolnych chwilach gram z swoim zespołem, uczę się w najlepszym liceum w wielkopolsce i dorabiam jako modelka. Mam kilku zaufanych przyjaciół. I jestem szczęśliwa. Więc o co chodzi? Moja chwila obecna jest dla mnie idealna. Zagłębiłam się więc w przeszłość, szukając przyczyn... Moja pierwsza myśl to chwila, w której dowiedziałam się, że osoba, którą bardzo kocham, została bardzo mocno skrzywdzona przez mężczyznę i jak bardzo wpłynęło to na jej dalsze życie. Druga - upośledzony chłopak z podstawówki. To było tak dawno, ale bardzo wpłynął na moją psychikę. Zaczęło się od przynoszenia mi kwiatków. Byłam bardzo tolerancyjnym dzieckiem i jako jedna z nielicznych w szkole, nie bałam się go. Zaprzyjaźniliśmy się, ale z czasem zaczął mnie nienawidzic i prześladowac. Szkoła była bardzo mała i plotki na mój temat szybko się roznosiły, aż doszło do tego, że wstydziłam się przychodzic do szkoły. Wszystko skończyło się już w gimnazjum, gdzie bardzo dobrze się czułam. Nic innego złego mnie w życiu nie spotkało. Nikogo nie straciłam, nikt mnie nie zostawił. Mam niemal idealne życie. A mimo to cały czas czuje się źle w swoim ciele, czuje się gorsza. Czy szukanie przyczyn ma jakikolwiek sens? A nawet jeśli je znajdę, to co mi one dają? Jak sobie pomóc?
  2. Tak więc wracam do mojego punktu wyjścia. Dochodzimy do mojej pierwszej myśli, do tego, czego się spodziewałam i obawiałam. Jestem po prostu walniętą, przewrażliwioną zazdrośnicą z kompleksami. A najgorsze jest to, że zdaję sobie sprawę z moich wad i z tego, że nie umiem z nimi walczyć. No ale nie można mieć wszystkiego.
  3. Tak, mam dokładnie taki sam odruch, gdy widzę przytulające się pary połączone z wędrującym męskim wzrokiem. Zanim zaangażowałam się związek (ten jest moim pierwszym poważnym), nie potrafiłam sobie wyobrazić jak to możliwe, że tak piękne kobiety pozwalają sobie na takie traktowanie. Gdy spytałam kiedyś moją przyjaciółkę - przykład takiej sytuacji, czy jej nie przeszkadza zachowanie jej faceta, a mogłaby mieć niemal każdego, odparła, że nie widzi w tym nic złego. Od tego czasu zawsze starałam się ją jakoś zrozumieć i chyba nie potrafię. Faktem jest, że jestem osobą która ma dystans niemal do wszystkiego. Naprawdę. Ale mój chłopak jest pierwszą osobą, która przekroczyła pewną granicę, którą zaprosiłam tak blisko mojego "ja", że żadne zasady i żaden dystans nie ma już prawa głosu, w tej kwestii. To chyba nie zazdrość, a strach. Mam wrażenie, że straciłam kontrolę, bo ktoś może władać moim sercem ot tak. To brzmi normalnie w sprawach sercowych, a jednak chciałaby mieć trochę kontroli. To, że zauważa inne kobiety, wzbudza we mnie ogromną zazdrość, którą całą sobą próbuje w sobie stłamsić - i w panice za każdym razem wpadam na genialny pomysł ucieknięcia od tego, od tego związku. Jednak mijają godziny, a ja uświadamiam sobie, że w życiu przecież nie byłam tak szczęśliwa i tak kochana. Bo to, że mnie kocha, akurat czuję. Brzmi jakbym była całkiem niegotowa na związek, on jednak powtarza: "związek trzeba budować". Więc noszę cegiełki. I buduję. Tylko mam problem z zamurowaniem pewnego okna, którym jest mój strach. A przecież w domu nie można mieć całe życie przeciągu. ?
  4. :) Niby to tak niewiele, ale niezwykle poprawiliście mi humor. Prostując, nie ma przeciągliwych spojrzeń i odwzajemnionych uśmiechów czy oglądania się za mini. On zwykle się przygląda, co i tak mnie uderza. Nie potrafię go zrozumieć, bo czuję się tak, jakbym miała w życiu wszystko co najważniejsze i jestem naprawdę szczęśliwa[mimo młodego wieku:P], i nie odczuwam najmniejszej potrzeby rozglądania się, jakby poszukiwania. Czuje się spełniona. A mam wrażenie, gdy idę z nim na spacer, że on nadal czegoś szuka. Dlaczego nie może patrzeć zwykle przed siebie? Janson napisał, że wszyscy patrzymy. A więc jestem ewenementem, a co więcej niesłusznie oczekuję tego od mojego partnera? Podejrzewam, że największym problemem jest tu [jak ktoś już zauważył] mój brak zaufania, bo z tym od zawsze mam problem, a i jak tu z tym walczyć? -- 10 kwi 2011, 20:53 -- i chciałam jeszcze wspomniec, że zgadzam się z każdym słowem matki polki 23. widzę to tak samo, ale bardzo ciężko u mnie z praktyką.
  5. Witam. Piszę do Was, ponieważ sama mam problem z ocenieniem trzeźwo mojej sytuacji. Będę wdzięczna za każdą cenną uwagę. Jestem w związku od 1,5 roku. Jestem szczęśliwa i niesamowicie zakochana. Po prostu czuje, że "to jest to". Jest jednak coś, co mi przeszkadza i coś, co mnie wyniszcza. Problem pojawia się, gdy wychodzimy na spacer. Mój mężczyzna, niezwykle przystojny, przyciąga uwagę wszystkich kobiet, które nas mijają. I niestety nie potrafi powstrzymać się, aby nie odwzajemnić wymiany spojrzeń w wypadku tych piękniejszych kobiet. Widzę to, i bardzo mnie to boli. Wiele razy o tym rozmawialiśmy, jednak nic to nie daje - stwierdza, że nic takiego nie robi (co jest wręcz irytujące). Poważniej pokłóciliśmy się o to raz, obiecał mi wtedy, że zrobi wszystko, bym była z nim w pełni szczęśliwa. Unikałam wyjść(a przecież nie można tak cały czas!), ale niestety tydzień temu sytuacja się powtórzyła. A ja poczułam się oszukana. Czy jestem przewrażliwiona? A może to problem wszystkich kobiet(podobno wszyscy mężczyźni tak robią,choc nie wydaje mi się), i tylko ja tak bardzo przez to cierpię? W każdej sytuacji z nim czuję się niezwykle kochana, a jednak, gdy w naszym otoczeniu pojawia się inna kobieta..
×