Ja mam dokładnie tak samo - ataki paniki w hipermarkecie, na uczelni i w innych miejscach, w których musze być przez określony czas itd. Ataki te rozszerzyły się także na codzienne sytuacje - spotkanie z kimś, kino - bo obawiam się, że zemdleję i zwariuję (nie tego, że coś mi się stanie, tylko tego, co inni o moim zachowaniu pomyślą. Niby żyję normalnie, aktywnie, ale to coś cały czas jest w środku. Na to forum trafiłam parę dni temu i paradoksalnie dodało mi ono otuchy - przeczytałam tyle wypowiedzi osób, które mają taki sam problem i uświadomiam sobie po raz kolejny, że to TYLKO (albo aż) choroba. To tylko nasze obawy, lęki, wyobrażenia, które pojawiły się po jakimś wydarzeniu w konkretnym miejscu (typu omdlenie w kościele) lub w stresowej sytuacji. Obawiamy się tego wszyscy - że zemdlejemy, zwariujemy, dostaniemy ataku serca, a nikomu z nas się to praktycznie nie przytrafiło w czasie napadu paniki. Tyle jest nas tutaj cierpiących i nie mogących wewnętrznie w spokoju cieszyć się życiem, ale realnie nic nam nie grozi. Cieszę się, że tu trafiłam i wierzę, że wyzdrowiejemy.