Witam serdecznie wszystkich, od dziś jestem użytkownikiem tego forum i chciałam się przywitać:)
Zarejestrowałam się bo chyba chciałabym w końcu żeby ktoś mnie zrozumiał, uwierzył w moje dolegliwości, zrozumiał mnie, nie wyśmiewał i pomógł a może i jak będę mogła komuś rówież pomóc.
Czasem myślę że tak już będzie do końca moich dni, ale i czasem wydaję mi się że umrę za sekund 3, ale zacznę od początku.
Mam 28 lat i od ok 9 lat borykam sie z nerwicą lękową i chyba z każdą inną po trochu.
Miałam jakies 3 lata przerwy w tej chorobie po czym nastąpił nawrót i z nowymi dolegliwościami, gorszymi...
Cierpię na lęk przed przestrzeniami, pustymi, dużymi, pełnymi ludźmi, dojście do pracy (3 km) to dla mnie wielki wyczyn, idę ale jakbym nie umiała, jakby moje nogi nie chciały iśś a ruchy stawały się powolniejsze, cięższe, towarzyszą temu zawroty głowy i coś co mnie bardzo niepokoi czyli takie jakby fale, ruchy nagle staja się wolniejsze, jakbym w zwolnionym tępie zaczęła iść, poza tym muszę chodzić z głową do góry bo kiedy tylko spojrzę się pod nogi a materiał po którym idę to kostka brukowa i nie daj Panie Boże że jest dwukolorowa i do tego ulozona w jakis wzór to jest tragedia, dosłownie przesuwa mi się ona, kręci się jakoś dziwnię i wtedy tracę grunt pod nogami, kręci mi sie w głowie...i tak idę i się męczę. A MOŻE TO JAKIŚ RODZAJ PADACZKI? UDARU?
Drugą rzeczą która sprawia mi wiele trudności i rzeczą przez którą wykaczam się to szukanie chorób u siebie, ostatnio mam udar, zakrzepicę żył głębokich przez co mam duszności czyli zatorowość płucną, ból nogi, łydki i uda jest nie do zniesienia, każdą moją wymysloną chorobę badam, wydałam już bardzooo dużo pieniędzy na badania prywatne, typu: usg, echa serca, ukg i inne prywatne wizyty, nie licząc badan krwi itp.
Jeszcze od kiedy dowiedziałam sie ze słabo widoczne są moje zyly głebokie podudzi wpadłam w histerię, nie wiadomoo dlaczego są słabo widiczne czy rzeczywiscie jest to zakrzepica czy tylko moje powłoki w tym miejscu są tak grube ze ich nie widac.
Miałam też z wymyślonych chorób, śpiączkę wątrobową, niewydolność nerek po wszystkie choroby serca.
Co raz czesciej robi mi sie słabo, zwalam wtedy to na wszystkie te choroby i analizuje, analizuje i analizuje.
Przechodzę mękę, dziennie umieram, trzęse się(drgawki)CZĘSTO MAM tez zaburzenia mowy(udar) wieczny stan podgorączkowy, i ciagle sie zastanawiam czy to aby napewno nerwica? a moze to UDAR? ZAWAŁ? PADACZKA?
I tak zyje wokól siebie, nie potrafie poswiecic sie w pełni dziecku, męzowi, zajęciom domowym, bo ciągle w głowie siedzi jedna myśl, zatorowość, zakrzepica, śmierć...
Pomózcie mi proszę, czy Wy tez macie podobne objawy, moze powinnam pojsc do szpitala na jakies dokladne badania? moze cos jest z moim mozgiem ze mam te dolegliwosci podczas podrozy pieszej do pracy? moze mam jakies zyly zatkane w szyi i nie dochodzi krew do mozgu i stad te zaburzenia dziwne a moze to jakis udar przechodzony? a moze powinnam zrobic EEG głowy moze jakies kabelki mi sie poluzowały czy spięcie jakieś tam mam...
Nie chciałabym żeby okazało się ze to nie nerwica tylko naprawde jakies powazne schorzenie.
Czasem chyba wolałabym juz umrzeć, nie męczyć siebie i otoczenia tym wszystkim co sie ze mną dzieje, patrze na kolezanki i zazdroszcze ze żyją tak normalnie, zwyczajnie, nie kontrolują pulsu co 5 min, nie mierzą 5 razy na dzien cisnienia i nie biegają po lekarza 3 razy w tyg tylko gotują, bawią sie z dziecmi bez zajętej głowy wieczną kontrolą całego organizmu...
Pozdrawiam serdecznie i dziekuje za wszelką odpowiedz, chetnie poznam Was wszystkich uwikłanych w tej jakże cięzkiej do wytepienia chorobie-nerwicy
Ania