Witam!
Zarejestrowałam się tu, ponieważ szukam wsparcia, zrozumienia i kogoś, komu mogę bez obaw powiedzieć o swoich problemach. Mam 23 lata. Cierpię na nerwicę od ok. 3 lat. Wydaje mi się, że jest to nerwica wegetatywno- lękowa albo hipochondryczna, choć nikt nigdy nie powiedział mi tej nazwy.
Zacznę od krótkiego opisu mojej choroby.
Ciągle mnie coś boli i szukam przyczyn tych bóli. Na samym początku zaczęło się od problemów z żołądkiem: bóle, ssanie, mdłości, wymioty oraz duszności i guli w gardle. Internista bez żadnych badań skierował mnie od razu do psychologa, czym nieco mnie zmartwił, bo powinien wykluczyć inne przyczyny! Tak przynajmniej każdy mówi! W każdym bądź razie chodziłam do psychologa na całą sesję psychoterapii i nic nie pomogło... W między czasie pojawiły się mi również problemy z jelitami, bóle brzucha. Od września zeszłego roku zaczęły się uciążliwe zawroty głowy, potem mrowienie i drętwienie wpierw samych kończyn, potem całego ciała. W grudniu dowiedziałam się, że jestem w ciąży, co zwiększyło liczę moich objawów i najgorsze jest to, że nie umiem rozróżnić ciążowych od nerwicowych Boli mnie żołądek, brzuch, mam uczucie swędzenia zarówno skóry jak i "wewnątrz" brzucha i żołądka, czuję skurcze przełyku, bóle klatki piersiowej, kołatanie serca, bóle stóp i dłoni, problemy z widzeniem (mroczki przed oczami) i pewnie inne rzeczy, o których teraz nie pamiętam. Wiadomo, ze nie czuję wszystkiego na raz, ale raz coś przychodzi, a coś innego odchodzi:( Nie mam już siły walczyć z tą chorobą Byłam już na milionach badań: morfologia, ob, ekg, tsh, gastroskopia, wizyta u neurologa, okulisty, psychologa, laryngologa... nigdzie nic nie wychodzi, więc podejrzewam, że jest to nerwica, co już na początku stwierdziła internistka. Martwię się o swoje dziecko, które odczuwa wszystkie moje lęki Najdziwniejsze jest to, że różne objawy przychodzą kiedy chcą i nie tylko w sytacjach stresowych, ale nawet gdy jestem radosna... bardzo potrzebuję jakiegoś wsparcia, bo zarówno rodzina (mama, mąż) jak i lekarze nie traktują mnie poważnie nikt już nie chce słuchać, "co sobie nowego wymyśliłam". Jestem coraz bardziej bezradna, a dolegliwości ciągle przybywa naprawdę rzadko zdarzają się już dni, gdy czuję się dobrze:( przede mną jeszcze 4 miesiące ciąży, a ja nie wiem jak ją donoszę ( w nocy budzę się z lękiem, że umrę na zawał, był czas, że myślałam, że mam stwardnienie rozsiane, był czas, że myślałam, że to rak... wiem, ze to hipochondria, ale z każdym nowym symptomem przychodzą mi do głowy nowe "choroby". Już nie wiem gdzie szukac pomocy:(