Witam.Czy jest możliwe szczęście w związku,w którym obie strony chorują na dwie zupełnie inne choroby?Od dłuższego czasu zastanawiam się nad tym.Każda ze stron nie ma pojęcia co czuje druga,więc czy można budować związek na braku zrozumienia,na bezsilności wobec cierpienia drugiej osoby?JA właśnie w takim związku jestem.Nie potrafię znaleźć wspólnego języka z drugą stroną.Zapewne wynika to ze skrajnie odmiennych poglądów choć mamy podobne charaktery.Usilne próbuje nawiązać lepsze relacje lecz życie weryfikuje to inaczej.PROSZĘ WAS,MOŻE JESTEŚCIE W STANIE MI POMÓC.