Skocz do zawartości
Nerwica.com

Needles

Użytkownik
  • Postów

    10
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Needles

  1. Jakbym siebie widziała wk! Też tak mam, moja rodzina liczy 4 osoby, ale mieszka z nami babcia więc w sumie 5 a pieska i rybkę też kocham, czyli 7. Ale siedem to znowu numer z dziennika takiego kretyna który kiedyś mi groził, więc też nie dobrze. I tak dalej i tak dalej. Ludzie z nerwicą w pewnej części poścwięcają normanle życie dla rodziny.
  2. Racjonalnie tego nie wytłumaczę. Uważam, że to coś co jest złudzeniem na 99% ale zawsze zostaje ten 1%. Ludzie mający NN ten 1% biorą bardzo na poważnie (może wynika to z ich wrażliwości, albo doświadczeń), i na wszelki wypadek odwalają kawał dobrej roboty wykonująć samonakręcające się natręctwa i chroniąc swoich bliskich i siebie przez złem tego świata. To jest swego rodzaju ubezpiecznie przed poczuciem winy. Ja w swoich natręctwach kieruję się myślą: jeśl tego nie zrobię (natręctwa), to może skończyć się bardzo źle, więc co mi szkodzi to zrobić, namęczę się, ale będę bezpieczna. To jakby przerysowana hierarchia wartości, naruszenie granic świata prawdziwego, przez świat przedstawiony. Dodam że mam 15 lat, boję się, że wraz z wiekiem objawy będą się nasilać.
  3. No tak, tylko z przyjaiółką spotykam się raz w tygodniu. A co z pozostałymi 6 dniami? Ostatnio 3 znajomych się ode mnie odwróciła. Niewiem czy przez tą cholerną NN, czy przez coś innego. Ale myślę że wiele moich negatywnych zachowań bierze się z NN . Zawsze chciałam umieć się modliś. Przyznam, że jestem chrześcijanką trochę z konieczności. Ale mówiąc szczerze nie znaduje pocieszenie w kościele, bo jestem jemu przeciwna. Temu corobi, jego poglądom. A z Bogiem jakoś nie umiem rozmawiać. Eh, życie.
  4. No faktycznie. Rezygnuje z 18. Ale na 20 nic nie macie .
  5. Ja mam inaczej. Jak idę z grupą to zawsze tam gdzie wszyscy, bo sobie myślę, że jak pójdę inaczej, to mogę odłączyć się tak samo od drogi życiowej. Albo jako jedyna nie pzreżyć wypadku, kóry wszyscy przeżyli. Zauważyłam, że natręctwa dotyczące własnej oboby często mi nie wystarczają. Często zmuszam kogoś, żeby coś powiedział, albo jak powie coś np. o śmierci często w przenośni, to błagam go żeby powiedział że to tylko żart. Bo panicznie się boję samosprawdzających się przepowiedni i tz. wykrakania czegoć. Najgorsze jest to że ostatnio znalazłam potwierdzenie pożyteczności wykonywania naręctw. Na zajęciach z nudów (a może żeby przezwyciężyć natręctwo) przełożyłam pierśćonek na prawą rękę. Wróciłam do domu i okazało się, że w tym samym czasie moja babcia miała wypdek. Szkoda gadać.
  6. Wiesz, że długo zastanawiałam się nad 5 ? Myślałam, myśłałam i mój krytyczny, zniewolony umysł powiedział, że 5 to cyfra nieparzysta, więc jak ja to określam samotna (inne skojarzenie 5 koło u wozu), kiedyś myślałam że 4 jest ok. , ale moje dziecięce złudzenie zniszczył odcinek W11 , w którym morderca na swoich ofiatach zostawiał kartki z 4. Wszechwiedzący śledczy doszli do wniosku, że dlatego 4 bo 4 jest liczbą śmierci. A co to ma do 5? Dużo, bo od 4 do 5 niedaleka droga :) . Ja bym nie ryzykowała . Ps: Jeszcze raz przeczytałam mojego posta (staracją się wcielić w postać człowieka bez NN) i stwierdziłam, że niejestem normalna.
  7. Przeczytałam Twojego posta i zobaczyłam siebie! Najgorsze jest z cyframi i literami. Jeden złe, bo jest samotne, 2 to połowa z czterech które jest cyfrą śmierci, 3 połowa z 6 czyli cyfry szatana, siedem to przecież 3 i 4, 8 dwie 4, 9 3x3 ... Więc uznałam że najbezpieczniejszą liczbą jest 18 + jeden taki bonus. A robić wszystko 19 razy to naprawdę katorga. Litery też mi się źle kojarzą, dlatego zrezygnowałam prawie w całóści z czytania, które przecież tak uwielbiam. Bo jak czytam jakąś książkę, to zanim przerzuce artkę to muszę zatrzymać wzrok na jakimś pozytywnym wyrazie. W rezultacie czytanie zajmuje mi wiele czasu i nie jest takie przyjemne. Mam tego dosyć.
  8. Też mam kłopoty ze skupieniem. Domyślam się z czego to wynika. Ogólnie nie lubię się uczyć w spobób tz. suchy, czyli np. wykuwanie na pamięć regułek. Podświadomie znajduje antidotum na zaprzestanie nauki którym są natrętne myśli. Tak mi się wydaje. coś jak instynkt samozachchowawczy, albo leń pospolity :) . Mi Migotka najbardziej brakuje prawdziwego kontaktu z ludźmi o pobobnych problemach. Bo forum zalicza się jednk do świata mało rzeczywistego w którym jest najtrudniej. Czasem bym chciała, żeby ktoś z moich znajomych to miał. Ciekwae jaki procent ludzi ma NN? Chyba niewielki.
  9. Hejka! Ostatnio miałam taką jedną śmieszną sytuację. Wracającze szkoły do domu idę przez takibiały tunel na moim osiedlu. No i oczywiście nie przejdę go jak normalny człowiek, muszę dotknąć obu ścian każdą kończyną . Bardzo śmiesznie to wygląda. Ostatnio mama spiorunowała mnie wiadomością, że od jakiegoś czasu są zamontowano tam kamerki. Panowie z ochrony napewno mieli niezły ubaw :) . W miejscach publicznych jeszcze w miarę ograniczam natręctwa, albo chociaż dyskretnie je ukrywam. Zato w domu idę na całóść. Najgorsze jest to że tylko mama rozumie że to choroba. Inni domownicy uważają to za wymysł. Smutne, ale prawdziwe.
  10. Hejka! Mam NN od jakichś 3 lat. Wszystko zaczeło się dosyś niewinnie jeszcze wcześniej po prostu musiałam jako dziecko robić wszystko po 6 razy. Później syndromy ucichły na długo. A 3 lata temu kolega zachorował na raka i samonakrecająca maszyna natręctw ruszyła. gdy kolega umarł bylo jeszcze gorzej. Byłam najpierw u psychologa. Gdy jego pomoc okazała się nieskuteczna skierowano mnie do psychiatry. Przepisał mi jakieś różowe tabletki. Nie odniosły żadnego skutku. Bo przyczyna tak naprawdę tkwi w samych nas i dlatego tak trudno jest z tego wyjść. Ciesz się jednak (choć to trochę egoistyczne) , że mogę porozmawiać z ludźmi z podobnymi problemami. Na pozór śmieszna przypadłoć potrafi cholernie zatruć życie. Czy myślicie że leki i lekarze naprawdę mogą pomóc? Może macie jakieś własne sposoby?
×