Witam. Jestem pierwszy raz na forum.
Streszczajac moje zycie- Beznadzieja.
Wyszłam za mąż dość wczesnie 19 lat, mam dziecko teraz juz ma 1,5roczku
Jakos mnie to wszystko nie cieszy...
Wczesniej nie mialam dobrego dziecinstwa... moj ojciec i wszystko z nim zwiazane doprowadza mnie nawet teraz we wspomnieniach do ciezkich lez. Jestem wdzieczna losowi ze ostatnie 3 lata przed moim malzenstwem nie widzialam go na oczy...Totez moj maz nie ma pojecia jak wyglada moj ojciec. Jakos szczegolnie nie daze M.(meza) zaufaniem wiec go nie wtajemniczalam w bolesne wspomnienia no bo po co..
SZczerze nie o tym chcialam rozmawiac.
Chyba mam depresje. Jestem zalamana. Sa dni kiedy czuje sie super, ale keidy sie zalame, nie panuje nad tym.
To mnie przeraza. Podczas klotni z moim mezem zdarzalo mi sie zrobic krzywde tylko dlatego ze mnie obraza.
JEstem wtedy cholernie zrospaczona. nie moge spojrzec sobie w lusto bo wiem jaka jestem zalosn.
A on wyklorzystuje moja slabosc na kazdym kroku. jakby by czlowiekiem o dwoch twarzach kochajacym i nienawidzacym.
Choelra wie co by sie dzialo gdyby wracl codzien do domu( pracuje w delegacji)
W kazdym badz razie bylam glupuia zaluje cholernie ze sie ozenilam. Ale nie potrafilabym zniesc rozstania, nie mialabym dokad pojsc (nie chce zyc na lasce) a najgorsze jest to ze byloby mi cholernie wstyd.
Jestem od niego uzalezniona w koncu to moj pierwszy chlopak pierwszy ktory mnie dotknal i wywiera presje nienawidze go a jednak go kocham. I tak tego nie zrozumiecie. Niewazne.
Chodzi o to ze chyba jestem chora.
Ostatnio bardzo czesto podczas klotni nie chce mi sie zyc. Nie czuje sie dobrze. wiem ze nie mam poparcia w nim. A jednak na razie nie dam rady sie z nim rozstac. wkurzam sie bo tyle rzeczy ciakAWYCH MOGLOBY MNIE SPOTKAC A JAK NA RAZIE TO JA SIEDZE CALYMI DNIAMI W DOMU I NIKT ABSOLUTNIE NIKT MI NIE POMAGA ZAWSZE MUSZE SAMA ZNOSIC SWOJ LOS I JESZCZE NARZEKANIA CALEGO SWIATA JAK TO INNYM NIE DOBRZE. ALBO ZE JA NIE DOBRA BO TAKA I OWAKA. A MNIE W ZYCIU SPOTTKALO TYLKO JEDNO PIELUSZKI I MAZ. I KONIEC,.BRANA SIE ZAMYKA. KOMPLETNIE ZSOBIE NIE RADZE. NIE MAM Z KIM POROZMAWIAC. CZUJE SIE TAK JAKBY WSZYSCY SPISKOWALI PRZECIWKO MNIE. WLACZNIE RAZEM ZE MNA. JESTEM SWOIM WROGIEM. PRZEZ TO WSZYSTKO ZACZELAM PATRZEC Z BOKU JAK NA INTRUZA NA SAMA SIEBIE. OSTATNIIO CORAZ CZESCIEJ ZDARZA MI SIUE ZBIC SIEBIE W GLOWE. (BEZ KRWI/0 aLE DZIS TO PRZEGIELAM PROBOWALAM SIE ZABOIC WLASNYMI REKAMI UDUSIC SIE LEZAC W LOZKU Z MOIM MEZEM. TYLKO DLATEGO ZE MNIE ZABOLALY JED\GO SLOWA cyTUJE "zdechnij na gownie" podzialalo jak chholera plakalam przez jedna godz a on zadnej reakcji myslalam ze oszaleje. nie potrafimy zyc ze soba.prz