Skocz do zawartości
Nerwica.com

psychiczny23

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia psychiczny23

  1. Wiem że sobie nie poradzę, tamten mój post to po prostu akt rozpaczy i nadzieja bo dzięki temu forum poznałem wreście osoby które mają podobne problemy co ja,na realu jest trudno z kimś o tym rozmawiać, bo zazwyczaj osoby trzecie smeieją się z tego, a ci którzy są życzliwi nie rozumieją tego co to znaczy mieć sajgon.Po prostu trzeba się wziąść za siebie żeby jakos normalnie przeżyć resztę mojego żałosnego życia Uważacie że terapia może pomoc więc zadam drugie pytanie czy mogł by mi ktoś polecić dobrego specialistę w Krakowie
  2. Witam! Mam na imnie Paweł mam 24 lata Zacznę może od tego że od początku coś ze mną było nie tak.Pochodzę z patologicznej rodziny .Patologia mnie bezpośrednio nie dotknęła bo ojciec znęcał się głownie nad matką.Na mnie tez to się odbiło gdyż byłem wrażliwym i kochanym dzieciakiem śmiałym bystrym szybko się uczącym ale tez byłem słabszy fizycznie niż moji rówieśnicy.Problemy zaczęły się wraz z pójściem do szkoły.miałem coś takiego w sobie co sprawiało że nie byłem lubiany może to z tego powodu że nie byłem taki wysportowany,może z powodu moich dziwnych włosów może dlatego że za dobrze się uczyłem.Przez 6 lat podstawówki zawsze byłem tępiony. Pamiętam też moje stany flustracji z tego okresu biłem się wtedy po głowie dostawałem ataku histerii potem mi to przeszło.Czasy gimnazjum tez nie wspominam najlepiej było podobnie jak w podstawówce.Tylko w wieku 15/16 lat zaczęły się tak naprawdę moje problemy psychiczne.2002 rok koniec roku szkolnego w czerwcu.wtedy zmieniło się całkowicie moje życie, dostałem tak jak by udar do dzisiaj nie wiem co to było objawy były takie jak przy udarze słonecznym. Praktycznie całe wakacje 2002 roku bołała mnie głowa byłem tak jak by pół przytomny wmawiałem sobie wtedy różne choroby.Ten stan minął jak ręka odjął tak jak się pojawił, z początkiem października wszystko wróciło do normy przez jakiś czas było ok.skończyłem gimnazjum. Poszedłem do ogólniaka.Niestety z poziomem sobie nie poradziłem.odziwo zaburzeń psychicznych nie miałem z tego powodu co najwyżej nerwice spowodowane stresem pamiętam robiło mi się słabo,kołatało mi serce, przez jakiś czas nie mogłem przebywać w tłumie.Wszystko to po prostu ustąpiło.W tym tez okresie zacząłem palić papierosy z nerwów miałem jakieś 16/17 lat.Po nie udanym epizodzie z liceum poszedłem do technikum.Ten okres wspominam najlepiej w swoim życiu całkowita metamorfoza.Poznałem nowych ludzi w padłem w tzw złe towarzystwo bo wielu próbach lojalnościowych wreście miałem to o czym tak bardzo marzyłem byłem lubiany i ludzie się mnie bali nauczyłem się wreście używać pięści, brałem narkotyki, upijałem , ogólnie rozboje i bijatyki. Wrescie byłem taki jaki zawsze chciałem być poznałem dziewczynę ze środowiska zakochałem się,żeby jej zaimponować zająłem się dilerką,robiłem to dla nie j.w końcu ona się zaćpała i ja się do tego przyczyniłem. Miałem z tego powodu wyzuty sumienia stałem się agresywny robiłem wszystko to czego kiedyś sam doświatrzyłem byłem bezwględny.Zastanawiam sie czy ta agresja tak naprawdę nie była pierwszym syptomem jakieś choroby.Mam ja do dzisiaj w sobie Przestałem się oczywiście uczyć ale dzięki temu że byłem pewny siebie wszystko przychodziło mi łatwo. Pod koniec 3 klasy technikum.Gdy powoli zacząłem się wycofywać z tego wszystkiego po prostu świat którym obracałem się pokazał mi swoje prawdziwe oblicze brak przyjaźni i jakich kolwiek zasad sprawił że przejżałem na oczy zrozumiałem że nikt z moich ziomków tak naprawdę nigdy mi nie pomorze w potrzebie a żadna że tak powiem dziewczyna z tego środowiska pozostanie dzi***. W roku 2007.Zaczął się ten stan który trwa do dzisiaj.Zaburzenia psychiczne,stany lekowe i depresyjne,koszmary senne a także objawy fizyczne bóle tak jakby mięśni przez jakieś 4 lata miałem momentami tak że nie mogłem wysiedzieć w jednym miejscu teraz na szczęście to ustąpiło, ale reszta pozostała zacząłem mieć problemy z wymową która trwa do dzisiaj. Z tych tez powodów do dzisiejszego dnia nie mogę zrobić prawo jazdy wtedy miałem jakieś 19/20 lat.2008 umarła osoba być może mi najbliższa osoba babcia, załamałem się do reszty straciłem własnie wtedy całkowitą chęć do życia od 2008 roku jest mi wszystko jedno. choroba psychiczna się poszerzyła do takiego stanu że czuje jedną wielka pustkę w głowie wydaje mi się tez że od tego czasu co raz bardziej zamykałem się w sobie zacząłem unikać ludzi wogóle przestałem wychodzić z domu i tak jest do dzisiaj. Pogodziłem się w końcu ze śmiercią babci zdałem maturę, egzamin zawodowy i zrobiłem sobie rok przerwy który praktycznie przesiadziałem w 4 ścianach przy kompie.Mój stan psychiczny na przełomie 2008/2009 to ciągła depresja o bardzo silnym natężeniu plus problemy które wymieniłem powyżej czułem się i czuje bardzo słaby mam jak by spowolniona reakcje ciagle chodze jak bym był przyćpany pół przytomny nie mam siły wstać potrafię cały dzień przespać w łóżku jestem otępiony i rozkojarzony nie potrafię się skupić na określonej czynności wszystko robie haotycznie i niemrawo do tego jestem bardzo agresywny nawet w tamtym okresie taki nie byłem jak teraz swoja złosc i flustrację wyładowuje na najbliższych niestety:( Często mam stany całkowitego wypalenia moja samoocenna znowu spadła na samo dno czułem i czuje jak tracę kontakt z rzeczywistością. W 2009 poszedłem na studia myślałem że po raz kolejny wszystko się ułoży niestety nie potrafię nawiązać tak naprawdę kontaktu z otoczeniem. Chodź jestem w miarę lubiany mam nawet powodzenie u dziewczyn ponoć jestem atrakcyjnym przystojnym facetem często to dziewczyna do mnie sama zagaduje ale po bliższym poznaniu swierdza że jestem dziwny taki jak by gburowaty wszystko to jest związane z moimi zaburzeniami psychicznymi tak naprawdę w głębi siebie chce być miły i uprzejmy ale moja choroba psychiczna wygrywa. A ja po raz kolejny zadaje sobie pytanie dlaczego taki jestem przecież myśle i chce żeby było inaczej,powód jest zawsze jeden boje się żeby nie skrzywdzić tej dziewczyny ona nie wie co jest ze mną i lepiej żeby się nie przekonała.Nawet miłość nie potrafi wygrać moimi lękami Często siedzę sam a gdy robi się tłok koło mnie mam ochotę wyjść z wykładu lub ćwiczeń nie wytrzymuje w tłumie dostaje różnorakich trików nerwowych i zachowan na które nie mam wpływu modle się żeby wytrzymać to 190 minut nie raz po prostu muszę wyjść.w tej chwili jestem na 2 roku dokładnie w połowie i zamiast jakoś integrować się ja się coraz bardziej oddalam się wogóle mam uczucie że to poczatek końca mojego krótkiego i żałosnego życia które tak naprawdę zawsze było jednym wielkim bagnem. Myśłałem ze powrót do starego środowiska to zmieni ale już nawet ze starymi kumplami z pamiętnych czasów nie potrafię znaleść wspólnego języka. Być może zmądżałem i zmieniły mi się piorytety efekt jest taki że mam opinie osoby u której można wszystko załatwić być może dlatego tez jestem lubiany bo tak naprawdę trzymam się z dala.do tej pory doskonale potrafiłełem maskować swój stan w tej chwili jest to już nie możliwe nadaje się tylko do zakłady zamkniętego. Mam 24 lata jestem kompletnie wypalony fizycznie jak i psychicznie na nic nie mam siły czuje się słaby, mam straszne koszmary Jestem jak wrak człowieka który gdy jest sam po prostu płacze i prosi Boga żeby zakończył ten marny żywot. Prawdę mówiąc sam bym go już dawno skończył mencze się ze wględu na matkę która wiem że mnie kocha i nie mógł bym jej tego zrobić. Nie mam żadnych planów, marzeń nic nie wyobrażam sobie że kiedy kolwiek założe rodzinne i bendę normalnie fukcionował Nigdy tez nie miałem wsparcia tak naprawdę nikt się mną nie interesował,zawsze ze wszystkim radziłem sobie sam np mama twierdziła że to wszystko to po prostu wiek dojrzewania i to minie dlatego mój stan psychiczny jest tak zaniedbany teraz już sięgnołem dna kompletnego myśle że tylko samobójstwo załatwiło by sprawę Dzięki jeśli ktoś to przeczyta,Sorry za błędy
×