Skocz do zawartości
Nerwica.com

dziobdziob

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia dziobdziob

  1. dzięki....choć nie boję się samej wizyty co tego co mogę usłyszeć. Zawsze najbardziej bałam się farmakologii i wolałabym, nie brac leków. ale obawiam się, że inaczej się nie da....przynajmniej, żeby apetyt jako taki wrócił....za tydzień święta....a ja się obawiam, że popsuję je całej rodzinie...dzięki za pomoc jeszcze raz. P.S. fajnie, że jest stworzone takie forum. To duża pomoc.
  2. nei mam pojęcia. Dopiero dziś zdecydowałam, że pójść muszę. Ale najprawdopodobniej prywatnie. Nie wiem czy państwowo można się dostać od razu czy trezba sie zapisywac....
  3. dzięki.....w takim razie jutro spróbuję się przemóc i pójść. pozdr dziobdziob
  4. Witam, jestem na forum po raz pierwszy. Nie bardzo wiem jeszcze jak się poruszać, ale już znalazłam sporo interesujących rzeczy.... Chciałam poprosić o pomoc, w końcu co niektórzy są już swego rodzaju specjalistami :) Mój problem....(opiszę w skrócie) ...10 dni przeżyłam silny stres, duża dawka negatywnych emocji, sypnęło mi się życie. Jestem w totalnej rozsypce...nie daję już sobie rady. mam koszmarne wahania nastroju, od euforii po płacz w kolejnej minucie. Moja samoocena....chyba jeszcze nie była aż tak krytyczna, a muszę przyznać, że zawsze byłam w stosunku do siebie bardzo samokrytyczna. Brak motywacji, cały tydzień w pracy po porostu przesiedziałam gapiąc się w monitor.....dwa dni w ogóle nie poszłam do pracy, poprosiłam o urlop. W pracy już zaczynają się dopytywać co mi jest, choć staram się wchodzić tam z uśmiechem, niestety pracuję po kilkanaście godzin dziennie w małym gronie i takie stany są szybko wyczuwalne. Przechodząc do sedna.......Najgorsze jednak jest to, że od tego momentu (to już dziś 10-ty dzień) nie mogę jeść. Mam jadłowstręt. Zdarza się, że na sam widok bądź zapach jedzenia wymiotuję. Biorę już glukozę, ale to nie jest wyjście na dłużą metę. Dodam tylko, że nie odchudzam i nie odchudzłam się. Nie przeszkadza mi moja figura. A teraz w oczach tracę na wadze ;( Jestem osłabiona i zmęczona już tym wszytskim. Nie mam ochoty rano wstawać do pracy, nei mam ochoty z nikim rozmawiać. Poczucie beznadziejności nie tylko mojej osoby ale i całego życia nie opuszcza mnie ani na chwilę. Wieczory są koszmarem, noce spędzam na gapieniu się w sufit....Jestem już u kresu sił i fizycznych, bo głód i zmęczenie dają się we znaki i psychicznych.... Postanowiłam jutro pójść do lekarza. Ale tu się pojawia problem...czy powinnam udac się do psychologa czy do psychiatry?? czy potrzebne jest skierowanie od lekarza rodzinnego?? Proszę o podpowiedź. Dziękuję z góry.
×