Skocz do zawartości
Nerwica.com

syndroom

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia syndroom

  1. ...tak właśnie sie stało w moim przypadku, nauczyłem sie z tym żyć, kontrolować to jakoś, tylko, że w zasadzie nie rozwiązuje to problemu. Nie mam już sił dłużej się męczyć w tym przewlekłym stanie odmiennej świadomości (bo trak trzeba nazwać to gówno), sposób posztrzegania swiata jest u mnie zniekształcony dokładnie jak po paleniu trawy.Trzyma mnie to cały czas, wykańcza mnie psychicznie. Atisarda twierdzisz że cierpisz na podobne dolegliwości. Jak to wygląda u Ciebie?
  2. Problem z którym się borykam trwa ponad 4,5 roku. Powstał praktycznie z dnia na dzień, otóż tak się niefortunnie zdarzyło że silnie zatrułem się marichuaną najwyrażniej z domieszką jakiejś chemii. Podczas tego zdareznia zupełnie straciłem kontakt z rzecziwistością , miałem wra żenie że jestem w jakimś złym koszmarze i nie mogę się obudzić. Nie straciłem przytomności ale kontaktu nie byłoże mną nijakiego, obraz przeskakiwał mi "klatka po kaltce", myśłem że zaraz umre serce waliło jak oszalałe... Na drugi dzień czułem sie jeszcze nieco odurzony i otępiały. Myślałem że że to normalne że odczuwam cos w rodzaju "kaca po przepaleniu się" i że następnego dnia mi przejdzie. Niestety nie przeszło, ani w następnym dniu ani w żadnym kolejnym po tym zdarzeniu. Zacząlm oczuwać silny lęk i niepokój że się zawiesiłem na dobre i nie ma dla mnie ratunku. Zupełnie zamknąłem sie w sobie, przestałem wychodzić z domu. W głowie czułem ucisk i ten dziwny stan który nie wiem nawet jak opisać. Miałem zaburzenaia świadomości. gdy wyciągałem rękę przed siebie wydawało mi sie że to nie moja ręka. W ogóle świat zaczął wydawawać sie nierealny, stałem sie obojętny na wszystko. Niby miałem jakis cel i marzenia w życiu ale to co sie ze mna stało nie pozwolało mi w żaden sposób dążyć do tego. Siedząc w szkole na lekcjach tak na prawde byłem nieobecny. Dozawałem odpływów świadomości. Czasami nie wiedziałem kim jestem co ja tam w zasadzie robie? Ogarniał mnie tak silny stres że nie mogłem sobie z nim w żaden sposób poradzić mysałem że za chwile zwariuje. Uniakałem kontaktów z nieznajomymi. Dusiłem to w sobie nie chcaiłem dać po sobie znać że cos jest ze mną nie tak. W liceum przechodziłem ledwo z klasy do klasy. Pojawiły się ogromne problemy z pamięcią, koncentracją pomysleniem nad czymkolwiek. Poczucie własnej wartości i wiara we własne siły były niemal równe zeru. Ok. miesiąca przed maturą, w niezaciekawej sytuacji w szkole spanikowałem i zupełnie przestałem tam chodzić. Ostatnnio po raz 3 rzuciłem szkołe. Scenariusz jest zawsze taki sam :zaczynam rok szkolny i kończe po 3-4 miesiącach. Uczunie ciagłego lęku i niepokoju towarzyszy mi przaktycznie bez przerwy w szkole nasialało znacznie bardziej, paraliżowało mnie... W styczniu br. powiesiłem się. Śmierć była blisko. Po utracie przytomności ocknąłem się na ziemi z przerwanyn sznurem, potuczoną głową i nieco rozlużnioną pętlą ciężko dysząc. Od tamtej pory nie powtórzyłem próby samobójczej ale non stop wracam do tego myślami i żałuje że mi się nie udało... Z tygodnia na tydzień jest ze mną coraz gorzej. Od jakichś 2 tyg zupełnie odizolowałem się od przyjaciół. Całe dnie spędzam w domu przed komputerem albo TV. Wychodze tylko sporadycznie. Wyjście na ulice, bądz do sklepu sprawia mi trudność. Od razu staje sie roztrzęsiony i odczuwam silny ucisk z tyłu głowy, kołatanie serca nie moge złapać oddechu. Trwam w tym zawieszeniu po dziś dzień. Czuje sie "upalony" bez palenia. Najgosze jest to że przestaje rozumieć sam siebie i boje sie że niedługo kompletnie zwariuje i że nie widze sensu w robieniu czegokolwiek. Kilkakrotnie byłem u psychiatry, ale twierdzi on, że to niemożliwe, że coś takiego mogło mi sie stac po marichuanie. Bagatelizuje to co mu mówie. Twierdzi że cos sobie wmawiam, bo tak mi jest wygodnie. Przypisał mi jakieś leki od nerwicy ale nie jestem przekonany co do ich skuteczności. Panicznie boje się o swoją przszłość.Czuje sie jak śmieć, jak psychiczny wrak człowieka, jak pie*****ny nieudacznik, człowiek ktory przegrał wszystko, człowiek który nie ma szans na normalne życie. Coraz bardziej utwierdzam sie w przekonaniu, że nie ma juz dla mnie ratunku, że wkroczyłem na droge do nikąd...
×