Skocz do zawartości
Nerwica.com

mimetka

Użytkownik
  • Postów

    6
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia mimetka

  1. cholera, najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja nic innego nie robię tylko odliczam czas do następnego spotkania, do telefonu:/ Boję się, że możemy już nigdy się nie zobaczyć, choć nie wiem dlaczego. Dziś koło południa napisał, że przyjedzie na chwilę przed pracą. po tym smsie tak mi się lepiej zrobiło, ale tylko na chwilę. Teraz znowu siedzę i myślę co z nami będzie, czy to wszystko ma jakąś przyszłość? Sądzisz, że idzie po jakimś czasie znowu do siebie wrócić? Wiesz czego się boję najbardziej, że on odkryje na nowo czym jest stabilizacja jaką daję żona z dziećmi, choć z drugiej strony na razie się na to nie zapowiada. Ona cały czas się go czepia. Boję się również tego, że nie będzie miał wtedy siły żeby walczyć o nas, że tak będzie mu wygodniej. Nie wiem skąd mi takie myśli przychodzą do głowy. pisałeś, ze miałeś sytuację podobną, że uciekłeś bo Cię to wszystko przerosło ale powiedz i proszę jak ja mam się zachowywać? Jak mam się odnaleźć w tej sytuacji? Jak wczoraj rano do mnie przyjechał to doszło do tego, że prawie kochaliśmy się ale było bardzo mało czasu bo musiałam jechać na uczelnię. wiem, że takie sytuacje będą się powtarzać, i co wtedy? Wiesz można być jakiś czas tą drugą jak się ma pewność, że jest to tymczasowe. A teraz? Ja nie wiem, ja nic cholera nie wiem:/ Jutro rano ma przyjechać do mnie, teraz tylko na to czekam. Wyobrażam sobie, że on teraz siedzi z dziećmi i żoną przed telewizorem , albo są gdzieś razem na spacerze choć nie mam podstaw zeby tak myśleć. Nie potrafię sobie znaleźć miejsca. Wiem, że może to zabrzmi po świńsku ale chciałabym żeby ona się dowiedziała że dalej mamy ze sobą tak dobry kontakt( nie wiem czy wie), żeby porozmawiali i coś ustalili, bo na razie jak on się pytał czemu nie chce rozwodu to ona mówi, że nie chce o tym gadać. Co ja mam robić/ Co mam o tym wszystkim myśleć? Przecież jak dwoje ludzi sie kocha to może znieść wszystko, prawda? Ja w to wierzę. Cały czas wierzę i chyba to jest najgorsze:/
  2. dzięki Ci bardzo. Wczoraj wieczorem dzwonił, długo rozmawialiśmy o takich codziennych sprawach. Powiedział, że z rana przyjedzie zawieść mnie na uczelnie bo pewnie sama tam nie pojadę:/. Ma rację, nie chciałam tam dziś jechać. Cholera całą noc nie spałam, dosłownie nie wiem jak się nazywam taki mam bajzel w głowie. Ale pojadę do szkoły, co będzie to będzie. Gorzej juz być nie może:/
  3. dzięki bardzo za takie zainteresowanie. Ja po prostu mam tak mieszane uczucia. Z jednej strony wierzę w nas bardzo mocno a czasami mam wrażenie, że już nigdy się nie zobaczymy:/ nie dziwi mnie to, że się nie kochamy, bo z jednej strony czuję, że bardzo byśmy tego chcieli obydwoje ale coś nas powstrzymuje. Kurczę to jest straszne, w życiu nie przypuszczałam że spotka mnie coś takiego. Mówią, że co nas nie zabije to nas wzmocni ale ja czuję, że mnie to zabija. Nie mam już siły walczyć, za wcześnie zostałam... Wiem, ze nie da się cofnąć czasu ale jak iść dalej kiedy ciągle jest się w przeszłości? Mam wrażenie, że się cofam. Zaczęłam znowu palić, piję do upadłego żeby w ogóle zasnąć, i nic więcej nie robię. Zapieprzyłam wszystko : uczelnię, pracę, nawet koty zaniedbuję, które kocham bo zawsze były ze mną. I to właśnie te koty sprawiają, że dźwignę się z łóżka. Siedzą teraz przede mną i patrzą na mnie, tymi swoim wszystkowiedzącymi oczami. Wiem, że one są ode mnie zależne, że nie poradzą sobie beze mnie. A to same takie nieszczęścia wzięte z ulicy. Cholera to jest takie ciężkie, tak trudne do zrozumienia. Wiem, będę walczyć na tyle na ile starczy mi sił ale ten czas płynie tak powoli, ze nie wiem jak długo wytrzymam. Rozumiem, że mu też jest ciężko tylko, że to ja zostałam w tym mieszkaniu gdzie tyle wspomnień, planów i marzeń. On ma przynajmniej jakąś odskocznię, dzieci go absorbują a ja? siedzę sama cały czas i patrzę na telewizor. Nie potrafię wziąść się do nauki, iść do pracy. Czuję się strasznie, niemal odczuwam fizyczny ból. Chyba na razie tyle pisania bo mam taki mętlik w głowie, że zaczynam pisać bzdury. O posprzątam mieszkanie, nie ruszyłam tu nic odkąd zamknął za sobą drzwi. Może coś teraz przez weekend się wyjaśni
  4. Dziękuję Ci Allah za odpowiedź. Wiem, też tak czuję, że się przestraszył mojego zachowania, nie czuł się pewnie. Nie masz pojęcia jak żałuję, że tak się stało:/ Nigdy, przenigdy nie przypuszczałam, że się rozstaniemy i to w taki sposób. Wiadomo czasem miłość się wypala i wtedy najlepiej rozstać się w miarę koleżeńskich stosunkach. Tylko, że tu się nic nie wypaliło. Ja nadal tak Go kocham, że nie potrafię tego ogarnąć. Wiem, że dla niego to też nie jest łatwa sytuacja bo mnie kocha także. On jest tak skołowany, że ma wszystkiego dość. Jego żona mu dogryza a z drugiej strony całe popołudnia obsiadają go dzieci, tak się cieszą z jego powrotu. Nie rozumiem dlaczego jego żona chciała cały czas rozwodu a teraz nagle nie? Nie wiem co ona chce ratować, między nimi już dawno nie ma uczucia, są dzieci i to jest straszna sytuacja. Jedyny pozytywny aspekt tego to to, że dzieci nie są takie małe 13, 15 i 17 lat. Najgorzej z tą najmłodszą bo z nią jest najsilniej związany. One wiele rozumieją i przecież widzą, ze rodzice razem nie śpią, prawie nie rozmawiają. Bardzo ciężka sytuacja. Ja nadal wierzę, że jak to wszystko się trochę uspokoi, minie trochę czasu to będziemy razem. mój wcześniejszy związek trwał 7 lat i rozstaliśmy się w przyjaźni. Nie było w nim takich planów jak teraz. Nigdy nie rozmawialiśmy na temat dzieci, wspólnego domu. a tu było wszystko. Za kilka miesięcy po skończeniu moich studiów planowaliśmy dziecko, że kupimy ogródek i psa. w każdym jego słowie widziałam i czułam jego miłość do mnie. Wierzyłam, nadal wierzę że on jest miłością mojego życia. Zresztą on również mówi, że w życiu nie czuł się z kimś tak jak ze mną. Rozmawiałam z koleżanką, która go poznała, widziała nas razem, jacy dla siebie jesteśmy i ona również twierdzi, że potrzeba czasu, że będziemy razem bo taka miłość jak nasza się zdarza raz na sto lat. Piszesz, że może będę kochanką?. Nie wiem, odkąd się wyprowadził nie kochaliśmy się, wystarczało nam przytulanie, czułe gesty, rozmowa. Cały czas mnie zastanawia co sobie myśli jego żona? pytał ją dlaczego nie chce rozwodu a ona mówi że nie chcę o tym gadać:/ i ucina rozmowę. Przecież oni się wykończą takim życiem. w zeszłym tygodniu podczas rozmowy powiedział mi coś w tym stylu, ze chciałby się poświęcić dla dzieci, powiedziałam mu, że lepiej będzie jak z nimi porozmawia, zapewni, ze to one nikt inny będą dla niego zawsze najważniejsze. On dzwoni do mnie często, długo rozmawiamy, przyjeżdża choćby na 10 minut żeby tylko mnie zobaczyć. Jak myślisz co z tego będzie? Jak mogę go przekonać, że już nigdy nie będe zachowywać się w ten sposób? Wiem, że na razie tak musi być, że nagle znowu do mnie nie wróci. On też cały czas mi mówi, żebym myslała pozytywnie, że nikt przecież nie powiedział, że nie kupimy tego ogródka i psa ale na razie inaczej być nie może. Nie chcę go naciskać, nie mówię mu żeby do mnie wrócił.Widzę, że on tą sytuacją jest tak samo przerażony jak ja i nie wie co robić. Cieszymy sie tym co na razie mamy. Jak myslisz jak ta sytuacja się rozwinie? Naprawdę uważam, ze warto trochę poczekać, przeczekać bo to co nas połączyło jest tak czymś pięknym, że aż boli pozdrawiam
  5. Witam Nie wiem co robić, czuję, że po prostu wypadam:/ Zacznę może od początku. Od dwóch lat byłam (jestem) w zawiązku z facetem. Mam 27 on 40 i zobowiązania. Dwa lata temu zaczęliśmy sie spotykać to był jak grom z jasnego nieba. Miłość taka prawdziwa co przetrwa wszystko. On nie żył już ze swoją żoną, byli w trakcie sprawy rozwodowej. Ja wiedziałam od początku, że będzie to trudny związek. Mają wspólne dzieci, z którymi on spędza dużo czasu. Nigdy to nie było dla mnie problemem, zawsze wiedziałam, ze dzieci będą dla niego najważniejsze i nie przeszkadza mi to. Od pół roku mieszkalismy razem, to był tak piękny czas. Były momenty złe ale to z mojej winy. Od jakiegoś czasu leczę się u psychiatry ponieważ mam nerwicę lękową i epizod depresyjny(jakoś tak to się nazywa). Jestem strasznie nerwowa i wybucham przy byle okazji o byle co. Nieraz mówił mi , że czasem ma tego już dość bo w jednej chwili jest ok a za chwilę mi coś odbija. Zawsze po takim wybuchu miałam wyrzuty sumienia, czułam się tak potwornie źle. Wierzyłam, że to jeszcze trochę potrwa, bo teraz kończę studia więc ogólnie nerwowa atmosfera, ale niestety stało się. Dziec zaczęły go namawiać żeby wrócił, że poprawią oceny, że chcą się obudzić i żeby on był. Na to wszystko nałożyła się ta sprawa rozwodowa na której jego żona cały czas mówiła, że chce rozwodu a na ostatniej 3 dni temu powiedziała, że jest może szansa spróbować jeszcze raz i o nie wiedział co powiedzieć tak go zatkało. Niecałe trzy tygodnie temu wyprowadził sie ode mnie i zamieszkał z nimi, mają duże mieszkanie, więc on ma swój pokój, sam sobie robi zakupy, gotuję, pierze. Ona cały czas robi mu na złość, w ogóle nie chce powiedzieć dlaczego zdecydowała, że nie chce rozwodu. Jak on mi powiedział o swojej decyzji to całą noc żeśmy przepłakali choć wiedzieliśmy ,że na razie tak musi być. Powiedział, że zawsze będzie przy mnie cokolwiek sie wydarzy. I faktycznie rozmawiamy przez telefon, przyjezdża do mnie, całujemy się na przywitanie, przytulamy. dużo rozmawiamy ale za wcześnie na jakiekolwiek decyzje. Za świeża jest ta sprawa. mnie to tak podłamało, że przestałam chodzic do pracy, zawaliłam semestr na uczelni. siedzę w domu cały czas, nie jem nie śpię, nie potrafię sobie znaleść miejsca. Czuję, że dostaję jakegoś obłędu, mam tak wszystkiego dość. Ja dla niego z całym światem sie pokłóciłam on dla mnie zresztą też (róznica wieku) Nadal mnie kocha, widze to i czuję w każdym jego gescie i słowie. Ja również czuję to samo, mielismy masę planów, marzeń a teraz nie wiem co robić. Wiem, że naprawdę warto poczekać, dać sobie trochę czasu ale to jest tak ciężkie
  6. mimetka

    depresja?

    Witam nie wiem czy dobrze umieściłam temat ale naprawdę nie mam siły myśleć. Od roku leczę się u psychiatry, miałam przepisane leki, byłam na terapii na oddziale dziennym. były momenty że czułam się trochę lepiej a teraz jest znowu fatalnie. Mam bardzo obniżony nastrój, nie umiem nic zrobić, powoli zawalam uczelnię i pracę, a teraz jeszcze mój partner mnie zostawił bo nie mógł wytrzymać moich zmian nastroju. Jestem załamana, nie wiem co robić. Skończyły mi się leki a termin do psychiatry mam dopiero na 19 kwietnia. Mam myśli samobójcze, nic nie jem, nie śpię, cały czas jest mi niedobrze. Nie mam z kim pogadać Proszę napiszcie mi co robić, mam tak dość wszystkiego, nie chcę mi się żyć:/
×