Skocz do zawartości
Nerwica.com

adam123

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez adam123

  1. Witam! Od czego tu zaczac...moze opowiem po krotce o mnie i moich problemach...jestem na pierwszym roku studiow, niestety, moja dziewczyna, z ktora jestem juz prawie dwa lata rozpoczela studia w innym miescie niz ja. Oboje jestesmy w akademikach, spotykamy sie srednio co dwa tygodnie. Zawsze wtedy jest super, ale gdy wracam po weekendzie, zaczyna sie beznadzieja. Ostatnio wszystko mnie smuci, nie moge spac po nocach, budze sie rano, nic mi sie nie chce, nawet jesc...przez dwa miesiace schudlem kolo 5 kilo. Skad wynikaja moje problemy? Zawsze bylo mi z nia bardzo dobrze, zreszta jej ze mna tez...w sumie to powoli zaczynalismy planowac razem wspolne zycie. Ona bedac w domu miala duzo powodow do smutku - rodzina. Gdy poszla do akademika, zycie sie jej odmienilo, ma duzo znajomych, ciekawych zajec. Niestety, to wplynelo na kontakty ze mna. Mialem nadzieje, ze bedziemy codziennie rozmawiac na gadu, pisac esy. Ona juz na to powoli traci czas. Rozmawiamy, ale mi zawsze malo. Co wiecej, lepiej sie dogaduje z kolegami niz z kolezankami, a ja o to jestem zazdrosny...z jednej strony, nie mam najmniejszego powodu aby jej nie ufac, wiem, ze jej na mnie zalezy...a z drugiej...czasami przychodza mi do glowy rozne glupie mysli. Nie moge sie pogodzic, ze ona wiecej czasu spedza z kolegami niz ze mna, choc wiem, ze to nie jej wina. Czesto mam ochote z nia pogadac, a ona wchodzi na gadu i mowi ze za 10 minut musi isc bo sie umowila z kolegami...jest jeden pokoj, z ktorego mieszkancami jak mowi sie szczegolnie zaprzyjaznila. Zawsze podkresla, ze to tylko znajomi, ze kocha tylko mnie. Ja sobie nie moge z tym wszystkim dac rady, jak wracam i sie z nia spotykam to jest super, ale po paru dniach jak sie nie widzimy to to wraca. Ja sie smuce, czesto wtedy robie jej wyrzuty ze sie mna nie interesuje i woli kolegow. Potem zazwyczaj zaluje tego co powiedzialem, bo w glebi duszy wiem, ze jej na mnie zalezy. Nastepnie ona sie smuci...bledne kolo. Ja wiem ze meczy ja moje zachowanie, mnie juz wlasciwie tez...zaczelo mnie to wszystko przytlaczac, nie moge sie skupic na nauce, odechcialo mi sie zajmowac moim hobby...po prostu nic mi sie nie chce, czuje sie coraz gorzej, przestaje panowac nad moimi nastrojami. Winie sie za to, ze miedzy nami jest coraz gorzej, obiecuje sobie ze sie zmienie, ale nie wychodzi - znowu robie jej wyrzuty. Dzis wyslalem jej maila, opowiedzialem o tym jak zle sie czuje...dodalem jak zwykle co mi sie w jej zachowaniu nie podoba, znowu wypomnialem ze sie mna nie interesuje. Znowu przeze mnie plakala, dosc ma juz moich humorow. Co mam robic, abym zaczal panowac nad emocjami? Boje sie ze to juz depresja, albo jej poczatek. Tak w ogole to czuje sie juz jak jakis czubek. Chce dobrze, robie zle. Wstyd mi mojego zachowania. Ranie osobe, ktora kocham, mimo iz tego tak naprawde wcale nie chce...no i sam juz chyba zaczynam od tego wszystkiego swirowac. PS. Dobrze, ze jest takie forum, gdzie mozna sie wygadac, bedac anonimowym. Nie wiem czy powiedzial bym o tym komus... (dop*DA)Nadawaj tematom bardziej zrozumiałe nazwy...Pozdrawiam!!!
×