Skocz do zawartości
Nerwica.com

lenka88

Użytkownik
  • Postów

    8
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia lenka88

  1. Chyba zazdroszczę wam odwagi, ja się kryje z moimi problemami, żeby nikt nic nie wiedział. Narzeczonemu powiedziałam dopiero po 4 latach zwiążku, kiedy już mu nerwy puszczał bo nie mógł zrozumieć moich zachowań
  2. Mam dziś straszny dzień, cały czas towarzyszy mi uczucie lęku. Nie mam pojęcia dlaczego. Miałam problem wejść do sklepu i urzędu. Jestem dziś strasznie roztargniona. Nienawidzę tych dni. Co mam powiedzieć narzeczonemu jak dzwoni i pyta jak moje samopoczucie? Mam mu powiedzieć że tragicznie? Przecież nie mogę bo po pierwsze będzie się martwił, a po drugie nie będzie rozumiał dlaczego się źle czuje. I co mam mu powiedzieć jak pyta czy się jutro spotkamy? Skąd mogę wiedzieć co będzie jutro, skoro najpierw muszę jakoś przeżyć dziś, skąd mogę wiedzieć jak się będę jutro czuła, czy będę miała siłę i odwagę wyjść z domu ciężko....
  3. To chyba bardziej moje kompleksy, mam je od zawsze. Zawsze czuje się głupsza, gorsza, brzydsza. Nie wiem czemu, ale tak już jest. Wiem, że nikt nie obiecywał że będzie łatwo, ale bez tego ciągłego lęku, byłoby z pewnością lżej. I życie inaczej by się potoczyło, bo wiele decyzji podejmowałam tak, jak mi kazał mój lęk, uciekając od tego czego naprawdę chciałam.
  4. Niby chore i nie powinno się stawiać warunków osobie, którą się kocha. Tylko że ja go rozumie. Bo jesteśmy ze sobą już długo i ja naprawdę chce z nim spędzić resztę życia, więc trudno mu zrozumieć, że chce z nim być, ale nie chce ślubu. Właściwie to też nie tak, bo ja chce tego ślubu, tylko tak jak mówisz, na samą myśl wewnętrzna blokada, nie do przełamania. Sama nie potrafię siebie zrozumieć, więc jak ma mnie zrozumieć osoba, która nie odczuwa tego co ja. Czemu to wszystko takie trudne? Spędzam z nim wspaniałe chwile, pod warunkiem że jesteśmy tylko we dwoje. Jak wchodzą w grę osoby trzecie, to zaczyna się jakiś dyskomfort, lęk... Nie wiem, bez sensu to wszystko...
  5. Chciałoby się tak wiele powiedzieć bliskiej osobie, ale tłumaczenie to jakaś cholerna walka z wiatrakami. Chyba sie nie da wytłumaczyć. Mój piękny mówi że stara sie rozumieć i postara się pomóc, ale jak przyjdzie co do czego, kiedy pojawiają się sytuacje kiedy ja chce uciec jak najdalej, to on się złości, że dziwna jestem. Ale jak wytłumaczyć, że sytuacje które dla niego są zabawne i radosne, dla mnie mogą być kolejnym powodem do lęku? Nie da się. Przykro mi, że nie potrafie sie razem z nim cieszyć naszymi wspólnymi chwilami. U mnie też są awantury, kiedy powiem co naprawdę czuje, bo to jest czasem odbierane jak jakaś herezja. Ciężko, ciężko... -- 14 mar 2011, 14:55 -- Tak wogóle to dostałam ultimatum, albo w najbliższym czasie podejmę decyzje o ślubie i zacznę z moim partnerem wszystko załatwiać, albo koniec związku. Pewnie sobie wyobrażacie co się dzieje w mojej główce i serduszku...
  6. "Kurcze, ostatnio u mnie i mojej partnerki ,,na tapecie" jest temat budowy domu. Jesteśmy na etapie wyboru projektu. Oczywiście mi się podobają inne niż jej domy, ale chyba jakoś dojdziemy do porozumienia. Ale nie w tym problem, chodzi o to, że przeraża mnie ta cała sprawa,po prostu chyba panikuję, bo uważam, że będzie mi na prawdę ciężko to wszystko ogarnąć. Na prawdę tego chcę, ale jak ja sobie ze wszystkim poradzę, gdy czasami to nawet mi jest ciężko przeżyć dzień. Z drugiej strony jakoś jeszcze żyję, jako tako funkcjonuję, ale ten strach to mi ,,spędza sen z powiek" . Nie wiem, może to dla tego że mam ostatnio gorszy okres..., nawet we wtorek byłem u mojego psychiatry, i on powiedział mi, że czasem tak jest, są dni lepsze i gorsze, i każdy je ma. Niestety u mnie ostatnio przeważają te gorsze. Ale tak prawdę mówiąc to dopiero od trochę ponad roku się leczę na nerwicę, więc chyba jeszcze potrzeba czasu. W końcu to na moją nerwicę, to pracowałem latami, więc trzeba jeszcze poczekać..." Czy to nie jest okropne uczucie kiedy człowiek czegoś chce ale nie może tego zrealizować. Ostatnio w moim życiu ciągle pojawiają się słowa "naprawdę tego chce, ale..." Mój narzeczony chyba traci powoli do mnie cierpliwość zaczyna wątpić w moją miłość. No bo skoro naprawdę go kocham i naprawdę chce z nim być, to w czym problem. A dla mnie to jest problem. Bo mnie to przerasta, bo się boję, bo lęk mnie paraliżuje. Masakra jakaś. Czasem mi się wydaje że moje życie to ciągła walka o przetrwanie kolejnego dnia. Pozdrawiam. Mimo wszytko główka do góry, co nie? -- 10 mar 2011, 21:26 -- Kurcze pustkę jakąś mam w głowie, gorsze dni... Weekendowe wieczory spędzę u narzeczonego, a to dla mnie stresik, bo nie czuje się dobrze w jego domu i wśród jego rodziny. Skąd mi się to bierze...? Myślicie że to głupie bać się ludzi?
  7. szczerze mówiąc nie spodziewałam się takich szybkich reakcji z waszej strony. Nie życzę nikomu takich problemów ze sobą jakie ja przeżywam, ale kiedy czytam wasze wypowiedzi, nie czuje się taka osamotniona z tym wszystkim (nie wiem czy to głupie?) Dużo piszecie o trudnym dzieciństwie, więc analizuje swoje i nie wiem, czy wydarzyło się kiedykolwiek coś takiego co mogło się odbić na mojej psychice. Podobno od zawsze byłam skryta i najlepiej mi było w samotności (chowałam się żeby nikt mi nie przeszkadzał w zabawie lalkami), a tak poza tym nie wiem czy mogłabym się do czegoś przyczepić. Może tylko do tego że moja mama nigdy nie rozmawiała ze mną szczerze, jak matka z córką, kobieta z kobietą, cokolwiek. Mam 23 lata i nie przypominam sobie żadnej prywatnej, szczerej rozmowy z nią. Nie powiem że mnie to nie bolało, ale myślałam że się do tego przyzwyczaiłam i nauczyłam nie przejmować. A może wcale tak nie jest? Ale czy to jest powód do stanów lękowych. Nie wiem. Wiem że się boję o przyszłość mojego związku. Dobija mnie fakt że ranię osobę na której naprawdę mi zależy. Mój narzeczony postanowił mi pomóc oswoić się z lękami, co mnie chyba jeszcze bardziej przeraza. Wiem że on nie rozumie tego co się dzieje we mnie, odbiera to jako taki zwykły strach, który każdy czasem odczuwa i uważa że to jest do pokonania, wystarczy chcieć. Tylko że ja naprawdę bardzo chce... już od kilku lat. Czy nerwica może być związana z genetyką? Wiem że w mojej rodzinie pojawiały się już problemy związane z nerwicą. Pozdrawiam wszystkich
  8. witajcie, pierwszy raz jestem na tym forum, czytam Wasze wypowiedzi i czuje się jak by ktoś opowiadał o mnie. Nie wiem co mi jest, nie lęczę się, nie mam odwagi przyznać się innym, że mam problem sama ze sobą, ale wiem że czasem zwykły dzień sprawia mi wielką trudność i zwykłe wyjście z domu. Przede wszystkim mam ogromny problem z wystąpieniem przed ludźmi... Co ja mówię, czasem mam problem z rozmową z drugim człowiekiem. Boję się ludzi, którzy wydają mi się silniejsi psychicznie, wygadani. Nie wiem z czego to wynika Ostatnio doszedł mi jeszcze jeden przerastajacy mnie problem. Mam narzeczonego (bardzo kochany i wymarzony), który chciałby w końcu zaciągnąć mnie do ołtarza. Nic dziwnego bo jesteśmy ze sobą już kilka lat. Tylko że ten fakt tak mnie cholernie przeraża i paraliżuje, że ciągle kombinuje, jak tu odsunąć jak najdalej w czasie ten dzień. Na samą myśl dostaje drżenia rąk, robi mi się gorąco, serce zaczyna walić. I pojawia się ten lęk... to okropne uczucie którego nienawidzę. Nie wiem skąd to się bierze. Na pewno boję się zmian które mnie czekają (zmiana pracy, miejsca zamieszkania, zamieszkanie z jego rodziną, która jest całkiem inna od mojej). Wogóle całe życie mam straszne kompleksy, zawsze czułam się gorsza od innych, i zawsze wychodzę z załozenia że jeśli coś może się nie udać, to na pewno się nie uda. I tak jest z tym ślubem, boje się że przez ten lęk zepsuje dzień, który powinien być najpiękniejszy i boję się że przez ten lęk zespuje życie swoje i swojego ukochanego. Poradźcie coś. Powinnam się leczyć? Jeśli tak, to od czego zacząć?
×