Mam nerwicę a do tego zły związek, z którego powinienem się chyba uwolnić.
Z obecną dziewcznyna jestem już kilka lat. Postaram się napisać o tym przypadku jakoś w miarę w skrócie. Ja wcześnie sporo imprezowałem, alkohol, narkotyki, dziewczyny, miałem sporo takich znajomychi też uczestniczyłem trochę w różnego rodzaju przekrętach. W pewnym momencie się trochę uspokoiłem zauważyłem że to jest bez sensu i mniej uczestniczyłem w tym.
Ona jest bardzo religijna. Od zawsze chodziła do kościoła, pouczała innych jak należy postępować wedle religii katolickiej (czyli alkohol to samo zło, seks tylko po ślubie w życiu jedna miłość itd.) Jakoś tak przypadkiem zacząłem się z nią spotykać. Mamy kilkoro wspólnych znajomych więc ją przez jej gadanie i chodzenie do kościoła każdy uważa za dobrą osobę. Z tej okazji tez wiedziała jaki ja jestem i nie raz mówiła co robiłem nie zgodnie z religią itd. Nie raz chodziłem z nią do kościoła ale nigdy nie byłem tak religijny jak ona. Każdy uważa ją za dobrą osobę i ona głosi swoje zdanie innych poucza. O ZGROZO . Jednak po kilku tygodniach się ze mną przespała. Później miała swoje wyrzuty sumienia, wspierałem ją. Kolejne dni to już było w kółko kilka dni seksu co jakąś niedzielę miała swoje przemyślenia że czyni grzechy i wszystko zrzucała na mnie. Że jakoś ją prowokuję. Postawnowiłem że nie będę jej w ogóle zaczepiać i w żaden sposób nie będę mówił na ten temat. Wytrzymała dwa tygodnie sama zaczęla i znów to samo. Z czasem też alkohol sama zaproponowała. Wie że robi niezgodnie z tym co gada ale często sama proponuję ja mówię ok. Pijemy sobie a nastęnego dnia potrafi mówic znów że to ja ją upiłem. Często zaczynałem już mówić, na te tematy bo widzę że tu coś jest „nie halo” ale ona zaraz się obraża albo znów obarcza mnie. Dodatkowo kiedyś miałem konflikt z jedną osobą z jej rodziny i to poważny w grę wchodziły już bójki i nasyłanie na mnie zbirów. Dodam, że nigdy nie mieli jakiś dobrych relacji choć byli ze sobą spokrewnieni. Ona zaś przytakiwała mi że mam rację a swojej rodzince nawet nie zwróciła uwagi że na mnie zbirów nasyła. Wtedy znajomi mi pomogli i byli bardziej wsparciem dla mnie. Dodam też że ta dziewczyna często mówi mi abym chodził na różnego rodzaju msze, modlitwy i spowiedź. Jest w tym bardzo uparta i cały czas mi mówi że źle robię nie chodząc do kościoła. Próbowalem już kiedyś z nią zerwać ale wtedy strasznie udowadniała jak to jej zależy. Później moja nerwica zaczęła się bardziej pojawiać i już tak zostało do teraz. Bo nawet gdy się z nią nie raz kłócę mam taki moment że strasznie atakuje mnie moja nerwica lękowa że będę sam (ciało się trzęsie, nie mogę skupić żadnych myśli, wymiotuję z nerwów i wszystko wydaje mi się bez sensu. Teraz nie mam prawie w ogóle zajęcia. Na uczelni zajęć mam mało bo to wieczorowo ostatni rok. Poza tym pracę straciłem miesiąc temu. Szukam pracy trochę uprawiam sport, jakieś zajęcia sobie ustalam ale nie jestem w stanie zagospodarować sobie całego dnia bo nie ma czym. Nie mam z kim o tym porozmawiać, a w ogóle nie mam znajomych. A próbowanie powrotu do poprzednich znajomych nie ma sensu bo oni nadal tylko narkotyki i picie i jakieś przekręty lub każdy z tych spokojniejszych jest zajęty swoim życiem i często mieszka już gdzie indziej.
Już mam dość gdyż nadal sporo do niej czuję i chyba ją kocham a poza tym ta moja nerwica … jak jej nie będzie to będę się jeszcze bardziej denerwować że jestem sam. Bardzo chciałbym z kimś być, mieć jakieś wsparcie. Wydaję mi się, że gdyby nie nerwica to już dawno bym ją zostawił. Ostatnio jest źle z nerwami, nie jestem za bardzo rozmowny i nie mam za bardzo relacji ze znajomymi. Jeszcze większość będzie mówic że to ja ją zostawiłem a ona taka święta. Taka święta a teraz rozmawiamy ze sobą tylko 3 dni w tygodniu. Ona się odzywa tylko przed umówionym spotkaniem., bo bardziej jest zajęta swoim życiem niż „naszym” –jak to kiedyś zawsze mówiła że mamy wspólne życie – jakoś tego nie odczuwam
Są dni ze ataki mnie nie napadają jest dobrze i biorę cały zestaw rożnego witamin i minerałów. Faktycznie pomaga ale w sytuacji wybitnie stresowej już nie. Wcześniej się już leczyłem ale nie było rezultatów, teraz znów mam zamiar iść do jakiegoś terapeuty bo domyślam się, że związek prędzej czy później się skończy a jeśli nie będę mieć pracy to będzie tragedia.
Proszę o radę… jakieś wparcie. Czuję się samotny.
Pozdrawiam użytkowników forum.