Skocz do zawartości
Nerwica.com

gomer30

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez gomer30

  1. Byłam u psychoterapeuty...powiedziała że strasznie się krzywdzę w życiu,że za dużo tej krzywdy zaznałam.Dzisiaj był psychiatra-usłyszałam podobnie-będziemy dążyć do tego żebym pokochała siebie i mądrze wybierała partnerów w przyszłości. Na jednym i drugim spotkaniu wyłam jak idiotka, po prostu nie mogłam się powstrzymać, jak małe dziecko a nie dorosła kobieta. Dostałam leki: arketis, spamilan i nasen. Trochę boję się je brać bo nawet nie wiem czy to silne prochy,czy się w nie "pakować"? Żebym nie stałą się czasem cieniem samej siebie. Ale chyba muszę, bo moje zaburzenia tj. lęk,strach,bezsilność i płacz przenikają się z pseudo radością :/ A takie emocjonalne wahania chyba mogłyby mnie doprowadzić do najgorszego....
  2. Jutro psycholog,w piątek psychiatra.Robię to dla dzieci i siebie.Chcę się odrodzić na nowo i tak jak napisaliście-pokochać siebie aby móc zdrowo podejmować decyzje,zdrowo wybierać i zdrowo kochać.Może się uda? :/ Ale moje cierpienie co chwilę mnie dopada-ryczę jak debil,dzisiaj nawet w pracy się popłakałam,nastrój zmienia się co minutę byłam u lekarza-mam jakieś hashimoto :/ podobno na moje zmienne nastroje i wybuchowość,depresję może wpływać tarczyca.
  3. Witam.Moje zycie nigdy nie było kolorowe.Tochę na włsne życzenie a troche chyba miałam pecha.Samodzielne życie rozpoczełam w wieku 16 lat uciekając z domu ponieważ mój ojczym znęcał się nade mną psychicznie i fizycznie.Pomimo że na początku mówiłam mamie co on ze mną wyprawia,szukałam u niej wsparcia ona całkowicie ignorowała moj krzyk o pomoc.Wkrótce potem poznałam męzczyznę z którym byłam związku przez 3 lata.Odeszłam bo wplatał się w narkotyki,kolejny związek trwał również 3 lata-tym razem trafiłam na człowieka który zrobił mi gehenne z życia-bił mnie i moje dziecko,to była niewyobrażalne znęcanie się fizyczne i psychiczne nad nami.Uciekłam od niego już z dwójką dzieci.Trzeci związek trwał 3 lata.I nie wiem co ze mną jest nie tak ale znowu trafiłam źle...ten ktoś pił i mnie bił.Dwa lata temu poznałam kolejnego mężczyznę który dla mnie rozwiódł się ale nie zamieszkał ze mną z powodu odległości jaka nas dzieli (90km).Przyjeżdżał ok.3-4 razy w tygodniu,w sumie próbowaliśmy układać sobie życie w taki dorywczy sposób ale mi coraz bardziej brakowało go tak po prostu,na codzień.Pomimo że wczesniej mówił że zamieszka za mną to ze względu na swoją pracę stwierdził po jakimś czasie że jednak nie da rady,że będzie właśnie tak-3 lub 4 razy w tygodniu.Pomimo że zaakceptowałam ten fakt,czekałam na niego aż się rozwiedzie,nawiązałam kontakt z jego dzieckiem z poprzedniego związku zaczełam w końcu "naciskać" że chcę czegoś więcej niż dorywczej miłości.Zaczeły się kłótnie a on coraz badziej sie ode mnie odsuwał.W chwili obecnej po kolejnej mojej awanturze powiedział że musi odpocząć,zrobić sobie "reset",że mam iść na terapię dot.mnie,mojej zadrości i wybuchowości.To są jego warunki żeby być może być jeszcze kiedyś ze mną.Powiedział również że będzie przy mnie ale nie ze mną,że będzie mi pomagać żebym stanęła na nogi,żebym nie zrobiła głupot ze względu na dzieci.Wiem że mam problem z zazdrością,nawet z zaborczością ale kiedyś taka nie byłam.Straciłam całą pewnośc siebie.Czuję się gorsza,niekochana,odepchnięta.Według mnie o związek powinny walczyć dwie osoby,że często konflikty są wyrazem niezrozumienia potrzeb drugiej osoby.A ja czuję że on pokazuje mi że to wyłącznie wszystko moja wina.Przestał przyjeżdzać,jeśli już ze mną rozmawia to oschle i potrafi wybuchnąć.Jeszcze kiedy byliśmy razem ale już sie odsuwał to zaczął wyjeżdzać z kolegami se swojej okolicy których ja nie znam na narty,na imprezę firmową,na nurkowanie.Kiedyś wszędzie zabierał też mnie teraz unika jakichkolwiek kontaktów ze mną lub moich z jego rodziną lub znajomymi.Nie wiem co się dzieje.On nie chce ze mną na ten temat spokojnie rozmawiać.Chciałabym ratowac ten związek ale nie wiem jak.Czy mam odsunąć się tak samo od niego,w ten sam sposób czyli oschle traktować jego osobę,zająć się tylko sobą tj.praca,dzieci,nauka?Może go "przytłoczyły" moje naciski na dalszy etap związku?A może kogoś ma?Jestem w takiej depresji że chciałam się już zgłosić na leczenie do szpitala psychiatrycznego bo przestraszyły mnie moje myśli samobójcze.Że nie poradzę sobie w życiu,że bez niego straciłam już całą wiarę w życie,w związki.Wiem że muszę wyjśc z tego sama ale to jest tak cholernie ciężkie.Przez to co przeszłam w swoim życiu mam teraz wrażenie że ktoś przebił igłą balon Pragnę tylko spokoju i normalnego wyjścia z tej całej sytuacji ale kocham go nad życie tego jestem pewna i chcę walczyć ale nie mam już sił do kolejnej walki o swoje życie.
×