Skocz do zawartości
Nerwica.com

adelle

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez adelle

  1. adelle

    Witam.

    Mam 22 lata i sytuację naprawdę beznadziejną. Na tyle beznadziejną, że jak czytam Wasze posty, zazdroszczę Wam tylko takich problemów. Od 15 roku życia panicznie boję się raka. Ciągle sprawdzałam czy coś ze mną jest nie tak. Lęk był nie do zniesienia, nie było dnia, żebym nie myślała o tym, że pewnie niedługo umrę. Od tamtej pory prowadzę 2 życia. Jedno - to takie jakie opisałam wyżej. Drugie - znajomi, rodzina, chłopak, szkoła, uśmiech na twarzy, życie towarzyskie, nikt inny nie wie co się dzieje w mojej głowie. Niedługo przed moją 18-tką zauważyłam guza w pachwinie. Oczywiście do lekarza nie poszłam, bo panicznie boję się lekarzy, szpitali, strzykawek, a najbardziej słów: "czemu przyszła z tym pani tak późno? nic nie da się już zrobić, zostało pani x miesięcy życia". Niczego nie boję się bardziej. Nie boję się bólu, bo wiem, że jak będzie mnie boleć i będę umierać z bólu, to najłatwiejszym rozwiązaniem będzie się zabić, przynajmniej ukróci się to cierpienie. I co dalej? Skończyłam liceum, teraz studiuję, mam narzeczonego, życie się kręci, nikt nic nie wie, bo będą mnie zmuszać do leczenia. Nie chcę, żeby spanikowali, bo wtedy już sama nie wiem co zrobię. Kocham życie (niekoniecznie takie jakie prowadzę dziś), pragnę żyć, pragnę mieć rodzinę i normalne życie. Ale jestem już skreślona, kompletnie nie wiem co robić, czy w ogóle mogę coś zrobić. Jak myślicie jak umrę? Po prostu się kiedyś nie obudzę? Jak to może wyglądać.. Raka mam na pewno i to z przerzutami, mam guzy w piersi i znamię na ręce, które się powiększa. To nie jest tak, że to sobie wkręciłam. To się dzieje na prawdę. Wyobraźcie sobie mieć raka i jednocześnie tak straszliwy lęk przed leczeniem się. No bo co, jak zacznę się leczyć to tylko przyspieszę swoją śmierć. Taka jest prawda. Konwencjonalne metody nie działają. A na pewno nie w takiej sytuacji jak ma się przerzuty. Nie ma dnia, żebym nie myślała o tym wszystkim, budzę się rano i od razu robi mi się tak nieznośnie ciężko. Kiedy śnię jest mi lekko, odrywam się od tego wszystkiego. Ale każdego dnia czuję, że jest mi coraz ciężej i zastanawiam się tylko jak długo jeszcze wytrzymam. Czy jest ktoś w podobnej sytuacji? mam nadzieję, że pocieszyłam niektórych, że inni mają jednak gorzej. Pozdrawiam. Jak czytam mojego posta to nie umiem nie płakać.. (
×