Witam.
Wydaje mi się, że mam problem. Może nie tyle ja, co mój chłopak, ale ja też po części. Nie wiem co robić...
Zacznę od początku. Jesteśmy razem od prawie roku. Bardzo się kochamy. On jest ode mnie o 3 lata młodszy, ale nie przeszkadza nam to, bo on jest dojrzały jak na swój wiek, a ja chyba troszkę dziecinna ;} Mam 20 lat, rocznikowo 21. Od samego początku wszystko nam się cudownie układało i nadal się układa tylko jest pewien problem. Mój chłopak po jakimś czasie związku powiedział mi, że kiedyś miał depresję, ale że już z tego wyszedł. Co prawda nie wyglądał i nie zachowywał się jakby miał depresję, nie było widać po nim żadnych objawów tego stanu. Parę miesięcy temu to się nasiliło, ciągle mówił że wszystko jest beznadziejne, że on jest beznadziejny, że jest mu źle, że nie potrafi normalnie funkcjonować. Starałam się mu pomagać, wspierać, dawałam mu dużo ciepła i miłości. Naprawdę, dawałam z siebie wszystko. Ale on ciągle powtarza, że mi nie zależy, że nic mnie nie obchodzi, że tylko on się stara, że on mi we wszystkim ulega, że zawsze ja muszę mieć ostateczne zdanie i że on tak nie chce. A to nieprawda, zawsze staram się iść na kompromis, okazuję mu swoją miłość.
Chciałam, żeby poszedł do psychologa, ale tłumaczył to tak, że jakby chciał iść a rodzice by się o tym dowiedzieli to by się z niego śmiali i wypominali mu to, wtedy jak miał tą depresję to był u psychologa, miał leki i chyba właśnie wtedy ojciec mu dał do zrozumienia że to żałosne że ma taki problem. W sumie ojciec napsuł mu trochę dzieciństwa, zawsze jak o tym opowiadał, to miałam wrażenie że nadal ma do niego żal o wszytko.
Mój chłopak jest bardzo emocjonalny. Najgorsze dla niego są noce, bo wtedy nie może zasnąć.. zasypia koło 2-3 w nocy a czasem nie śpi całe noce [pisze mi wtedy dość smutne smsy ;( ] Czasem nocami nie daje sobie rady, chciałabym go jakoś wspierać, zarwałam już kilka nocy z nim rozmawiając przez telefon, ale to nic nie zmienia [z resztą ciężko się rozmawia w nocy mieszkając z rodzicami] Parę razy pokaleczył sobie ręce i nogi - mówił że ból go uspokaja ;( Ja naprawdę bardzo się o niego martwię, ale jestem bezradna. Staram się pomagać, daję mu dużo ciepła, a on ciągle zaprzecza temu że się staram. Czasem czuję, że może rzeczywiście zbyt słabo się staram? ;( Może jestem beznadziejna, że nie potrafię pomóc osobie którą tak bardzo kocham ;( Ciągle płaczę, bo już sobie z tym nie radzę.
Drugą sprawą jest to, że mój chłopak jest chorobliwie o mnie zazdrosny. Mówi, że boi się jak sama wychodzę z domu, że wolałby żebym zawsze wychodziła z jakąś koleżanką, a najlepiej to żebym w ogóle nie wychodziła (nie pracuję normalnie -pracuję przez internet). On chodzi do szkoły, nie ma za dużo czasu, ale prawie każdą wolną chwilę mi poświęca - piszemy smsy, rozmawiamy, spotykamy się. Często umawialiśmy się że jak będzie chciał mieć czas tylko dla siebie to mi o tym powie, to mu nie będę zawracać głowy nawet smsami ;} Ale on nigdy mi nie mówi że np w tym momencie chciałby porobić coś dla siebie, tylko potem ma pretensje, że jest dla mnie 24/7 że dla siebie nie ma nawet chwili, że ja nie chodzę do szkoły i mam cale dnie dla siebie, a od niego wymagam, że rodzice od niego wymagają, że on nie ma tyle czasu :c A wcale nie wymagam od niego tak wiele, po prostu nudzę się sama... Chciałabym czasem gdzieś wyjść, spotkać się z przyjaciółmi z innego miasta.. Ale jak mu tylko o tym mówię to on na to że nic mu do tego, że mam robić co chcę że to moja sprawa, że mogę na tydzień sobie wyjechać, że jego to nie obchodzi.. Ale pokazuje mi przy tym, że jak tylko wyjadę, że jak gdzieś wyjdę to że to zmieni coś między nami. Dlatego sama siedzę w tych 4 ścianach. On ma kontakt z ludźmi, z kolegami.. Chodzi do szkoły, codziennie z kimś rozmawia. Ja nie mam do tego możliwości - czasem pogadam z kimś na gg, w mieście w którym mieszkamy nie mam zbytnio znajomych z którymi mogłabym gdzieś wyjść, bo odsunęłam się od nich jakieś 4 lata temu jak zaczęłam jeździć praktycznie co weekend do cioci w innej miejscowości - tam mam przyjaciół, z którymi widziałam się ostatnio w wakacje, byłam tam ponad tydzień bez Niego. Chciałam w przyszłym tygodniu tam jechać na jakiś 3-4 dni (on i tak chodzi do szkoły i spotykamy się w weekendy). Niby się zgodził i nawet nalegał żebym jechała, że sama się tu nudzę. Ale wypadło coś i muszę jechać tam jutro. I chciałam pojechać jutro i wrócić jutro, tylko dla tej jednej sprawy. Powiedziałam mu o tym, to powiedział że mogę tam jechać jutro i wrócić za tydzień, że jego to nie obchodzi czy pojadę czy nie, że od teraz to mój wybór ;( Nie mam zielonego pojęcia o co mu chodzi, nie odzywa się do mnie.. Napisałam mu że jak będzie chciał się odezwać to niech pierwszy do mnie napisze, że nie będę nalegać, bo zawsze to ja wyciągałam rękę na zgodę. To zrozumiał to tak, że to zawsze on wszystko psuje, że zawsze jego wina, że na niego wjeżdżam ;( a jak się spytałam, co zrobiłam że mnie tak traktuje to napisał że nie ma nic do powiedzenia, pa. I się nie odzywa. Wiem, że dopiero pół dnia minęło, ale martwię się o niego. Od 3 dni jest nerwowy, nie chce ze mną rozmawiać.. Pisze mi w nocy w smsach że mu źle, że chciałby żeby to już minęło, że na razie musi sobie zdobyć coś, co by go uspokajało, ze chciałby żeby był dla mnie kimś.. Jest dla mnie całym światem, nie wiem jak mu to okazać :c Staram się jak tylko mogę a on ciągle mi wmawia, że na pewno go nie kocham tak mocno jak on mnie, że nie podoba mi się, że wolę wszystkich innych chłopaków od niego :c On jest dla mnie idealny, podoba mi się bardzo i z wyglądu i z charakteru, nic bym w nim nie zmieniła, bo dla mnie naprawdę jest cudowny. A on ciągle się mnie pyta, co ma robić, żeby mi się bardziej podobać, żeby mi się podobał tak jak ja jemu [według mnie, jestem dość średniej urody, nie wiem czemu aż tak bardzo mu się podobam, tymbardziej że ma o wiele ładniejsze ode mnie koleżanki]. A on naprawdę jest bardzo przystojny, dużo dziewczyn do niego zarywa, bardzo się boję, że kiedyś mu się znudzę, że to jaka jestem mu będzie przeszkadzać.. Że skoro ciągle mówi, że za mało się staram to chyba nie jestem dla niego taka wspaniała jak mówi ;( Czuję się brzydka, wychodzę z domu praktycznie tylko z Nim na jakiś spacer czy coś..
Nie daję już rady, chciałabym żeby było między nami tak cudownie i beztrosko jak wcześniej. Oboje się bardzo kochamy i mamy plany na przyszłość. To wszystko mnie przygnębia, dołuje... Chciałabym być taka radosna jak kiedyś i chciałabym Mu pomóc, tak bardzo mi na tym zależy, że nawet mogłabym to zrobić własnym kosztem, jestem gotowa do poświęceń, wcale nie jestem taka, jaka wydaję się mojemu chłopakowi, nie wiem jak mu okazać to, że bardzo mi na nim zależy. On potrafi być w ciągu dnia wesoły, a w nocy się dołuje, dopada go to wszystko. Jednego dnia jest wszystko w miarę ok, a innego - nawet jak się spotkamy i go przytulam, głaszczę, to On nie potrafi się uspokoić, trzęsie się.. A jak Go pytam co mu jest, to twierdzi że nie wiem, że to tak samo ;( Nie wiem co robić. Mam jeszcze kilka hmm problemów z tym wszystkim związanych, ale mniej ważnych - póki co, to gryzie mnie najbardziej i nie mam pojęcia jak mam postępować ;(
Pewnie i tak nikt tego nie przeczyta, ale chciałabym się w końcu komuś wygadać. Przyjaciółce nie mam jak, bo takie problemy to najlepiej w realu rozwiązywać, a z resztą jakbym jej wysłała taką litanię na gg to pewnie i tak by mi w niczym nie pomogła ;(