Skocz do zawartości
Nerwica.com

carahija

Użytkownik
  • Postów

    13
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez carahija

  1. Dzięki*. Wiesz, juz kilka razy o tym rozmawialismy. Wczoraj on zapytal, czy chcę zeby się ode mnie oddalił i że moze nie moze dac mi tego, czego oczekuję. Powiedziałam, ze moze tak jest. Więc nie wiem, czy jest sens o tym znow rozmawiac. Widzę, ze on teraz mysli tylko o sobie, moze ja tez powinnam wybrac co dla mnie jest dobre. A obecna sytuacja chyba nie:(.
  2. Dzięki. Chyba masz rację. Jan potrzebuję stabilizacji, tez mam za sobą ciężkie związki i teraz znów się czuję gorsza, ze jestem tylko czyims pocieszeniem i nie zasługuję, zeby się do mnie zbliżyc. Jestem dobra na poprawę humoru, do seksu. A ja chcę byc wreszcie dla kogos najwazniejsza, mieć w marzeniach stworzenie domu, dzieci. Tymczasem teraz mam wrazenie, ze nawet myslenie o tym jest zakazane.
  3. Powaznie się nad tym zastanawiam:(. On ciągle podkresla, ze wazna jest odrębonośc, ze trzeba miec swoje zycie i nawet jak jedzie do spozywczaka to jedyną informacją na jaką ja zasługuję jest 'jadę cos zalatwic'.
  4. Dzięki za odzew. No wlasnie nie bardzo wiem co o tym myslec, bo z jednej strony od początku w pewien sposób sytucja jest jasna-powiedzial, ze na razie nie chce zadnych deklaracji, ze musi dojsc do siebie po poprzednich zdarzeniach, ze nie chce tego definiowac, co jest między nami, bo skoro sie spotykamy i jest nam dobrze, to chyba o to chodzi, a po co planowac, skoro i tak okazuje się, ze wszystko moze się rozsypać. Tylko teraz widzę, ze w tym wszystkim ja nie jestem wazna- jemu jest lepiej, bo moze się w pewien sposob pocieszyć po traumatycznych przezyciach z poprzednią kobietą, ale jest calkowicie 'bezpieczny' bo przeciez nic nie obiecuje i stawia sprawę jasno. Dzis znow powiedzial, ze on nie chce mnie krzywdzic i ze nie wie, czy bedzie w stanie się bardziej zaangazowac. Powiedzialam, ze to smieszne bo skoro ze ze mną sypia 3 razy w tygodniu, spędza duzo czasu itd. to mimo swoich deklaracji i tak jest juz zaangazowany. Wiecie, naprawdę wydaje mi się, ze jest fajnym facetem, duzo nas łączy ale chyba tego nie przeskoczę. Niestety, nie jestem z kamienia i jest mi przykro, chyba nie umiem tak.
  5. Hej, od ok. 3 miesięcy spotykam się z kimś, jest to bardzo dziwna relacja. On jest świeżo po rozstaniu- 5 miesięcy temu rozstał się z kobietą, z którą był 7 lat. No i często podkreśla, ze jeszcze nie jest gotowy na nowy związek, ze potrzebuje czasu itd. i stawia ciągle granice - mam wrazenie, ze kazde pytanie o to, co będzie np. robil wieczorem traktuje jako atak wscibstwa i probę ataku na jego niezaleznosc. Wydaje mi się, ze on ciągle mysli,ze ja tylko czekam, by go usidlic, wprowadzic do niego itd. Najpierw łączyla nas przyjazn, rozmowy itd., teraz seks, wspolne weekendy. Niestety wiele razy jest mi przykro, gdy odwozi mnie do domu, a ja z czystej sympatii pytam, jak spędzi popoludnie to mnie zbywa tak jakby mial robic niewiadomo co. Wiele razy o tym rozmawialismy, tzn. ja mowilam, ze tak sie czuje, na co odpowiedz jest jedna, ze przeciez od począku tak mi mowil. Ja naprawdę nie wiem, czego od niego oczekuje, nie jestem w nim zakochana, nie chcialabym z nim mieszkać itd. Chcę tylko, zeby wszystko się naturalnie toczylo, bez planowania, chcę trochę czulosci i zainteresowania poza seksem. Tymczasem czuję się jak walizka: po weekendzie jestem odwieziona i lepiej zebym mu dala wolnosc i brak pytan do następnego spotkania. Ja rozumiem jego, ze nie moze sie jeszcze zaangazowac, ale z drugiej strony to strasznie wygodny uklad dla niego. Nie wiem, czy nie robie sobie krzywdy i czy lepiej tego nie skoczyc. Ja tez mam za sobą nieudane związki, pomoc psychologa itd. i nie wiem, czy taka sytuacja jest dla mnie ok.
  6. carahija

    psycholog

    Wiem wiem, nie mówię, ze są zli tylko obecnie nie mam mozliwosci chodzic panstwowo.
  7. carahija

    psycholog

    Dzięki, rzeczywiście niektóre objawy się zgadzają, takie jak agresja ale tez z drugiej strony lęk w podobnych do dawnych sytuacjach, obniżony nastrój. Tylko ja o tym rozmyślam każdego dnia od 2lat, ciągle się zadręczam i myśle, ze to oznaka mojej slabosci, lenistwa, ze sie roztkliwiam nad sobą itd. Ze mam juz dosc tego samoumartwiania się ale nie mogę przestać. Robie sobie wyrzuty, ze nie umiem sobie poradzic, ze to slabe, ze chce isc do psychologa i wydawac tyle pieniędzy. Niestety nie mam za bardzo mozliwosci chodzić panstwowo. Pani, która mi bardzo pomogla jest niestety dosc droga i raczej mnie na to nie stac. Znalazłam tanszą opcję- program taniej i dostępnej terapii za 60 zł ale nie znam opinii o zadnych z tych psychologów.
  8. carahija

    psycholog

    Tylko chodzi mi o to, że boję się, zeby sie nie uzaleznic od tego. Kilka lat temu mialam duzy problem,bylam 3 razy u pani psycholog, która wtedy naprawde uratowala mi zycie. Tylko to nie byla taka 'regularna terpapia' tylko pomoc dorazna. Bardzo mi pomoglo. Teraz znow mam taki kryzys, bez jednej wyraznej przyczyny tylko w wyniku wielu wydarzen. No i mam straszna potrzebe, zeby cos z tym zrobic ale boje sie, ze tylko sie 'wygadam' u niego i to za sporo pieniedzy.
  9. carahija

    psycholog

    Hej, kilka lat temu wydarzylo sie w moim zyciu kilka niefajnych rzeczy, bylam kilka razy u psychologa i pomoglo mi to doraznie. Mimo tego od jakichs 2 lat mam bardzo obnizony nastrój, czasem stany depresyjne, płaczę itd. Na codzień radze sobie dobrze, pracuje, mam znajomych itd., nie moge jednak przez moje przezycia ulozyc sobie zycia osobistego. Wiem, ze mozna z tym zyc, ludzie mają rozne problemy.Bardzo bym chciala znowu chodzic do psychologa, czuje potrzebe zeby o tym porozmawiac. JEdnak nie wiem, czy to nie jest oszukiwanie siebie-u psychologa mozna powiedziec, co cie boli, wygadac sie, on zada pytania, ktore cos uswiadomia itd. Tylko czy na dluzsza mete to dziala? Czy to nie jest troche placenie za ukojenie bolu na chwile?
  10. Mam za sobą wizyty u kilku warszawskich psychologów, prawie wszystkie nie spełniły moich oczekiwań. Nie czułam, ze te osoby moga mi pomóc. Pozniej trafilam do Pauliny Kapiec Kałużyńskiej, która jest dla mnie wyjątkowa i zupełnie inna od psychologów, u których byłam. To niesamowite, ze zawsze pamiętała wszystkie szczegóły, o których jej mowilam, mimo ze nigdy nie robila notatek. To byla pierwsza osoba, która tak z serca zapytała mnie po prostu ' co się stało' a nie oficjalne 'no i co panią do mnie sprowadza? Byla to jedyna osoba, której byłam w stanie opowiedzieć moje przezycia, która rozumiała o co mi chodzi. Zadaje mądre pytania, daje mi nadzieje, ze moze byc lepiej, ze warto dbac o siebie i byc dla siebie waznym. Nie udaje. Jestem sceptycznie nastawiona do psychologów ale wiem, ze gdyby ktokolwiek mogl mi pomóc to Paulina.
  11. Dzięki Allah:). Wiesz, to raczej nie jest chwilowe pogorszenie formy bo trwa juz ponad 2 lata, na pewno teraz jestem juz w duzo lepsej formie. Wtedy w największym kryzysie bardzo mi pomogl psycholog ale jakos juz nie wrócilam do dawnej formy. Po prostu po tym wszystkim caly czas sie czuje smutna (chociaz na zewnatrz tego nie okazuje), jakbym byla pod wodą. Jak np. sie spotkam ze znajomymi to sie czuje jakbym nie miala sily sie przebic, jakos zgrac z nimi, niby jestem wesola ale nie ma we mnie takiej prawdziwej radosci. Jak jestem w większej grupie osób to się czuję gorsza, cięzko mi opisac o co mi chodzi. Tak jakbym na tamte zle wydarzenia zuzyla bardzo duzo energii, która juz mi nie bedzie oddana. Po prostu nie moge sobie znalezc miejsca. We wrzesniu tez mialam taki kryzys, znow poszlam do tej psycholog to nawet nie moglam nic mowic tylko plakalam. Ona proponowala mi, zebym poszla do psychiatry po leki jesli chce szybszej poprawy ale sie nie zdecydowalam. Teraz czuje sie na pewno duzo lepiej ale jakos tak obojetnie. Wiem, ze czas na zmiany ale musze dokonczyc studia najpierw, zostalo mi kilka miesiecy. Moze rzeczywiscie czas na zmiany. Tylko ja je chyba zle przeprowadzam.
  12. Dzięki, tzn. nie jest tak, ze ja nie pracuję tylko leze w lozku i sie patrze w sufit. Mam prace dosc dobrze platną, rodzice mi niczego nie sponsorują. Poza tym jeszcze koncze drugie studia co razem jest dosc męczące w moim obecnym stanie jakiegos zniechęcenia. Kiedys tak nie bylo, zawsze dosc duzo pracowalam itd., jak pisalam bylam zawsze perfekcjnie przygotowana a teraz robie wszystko 'na odwal'. Z obecnym partenerem to juz raczej koniec, jakos tak wszystko samo sie rozmywa, ostatnio ani on nie szuka kontaktu ani ja. A co do poprzednich związków to nie bede sie rozpisywac bo to dlugie historie i musialabym podac szczegóły. W kazdym razie ci panowie nie potraktowali mnie w porządku, wlasnie z tego powodu trafilam do psychologa. Oni szukali rozrywki, na pewno nie stalego związku tylko ja tego nie widzialam, po prostu nie mialam doswiadczenia. Bylam zaslepiona bo wlasnie lapalam sie na to, ze zycie z nimi bylo ciekawe, czulam sie fajnie, wręcz fantastycznie.
  13. Hej, od jakiegos czasu 'walczę' ze sobą i próbuje cos zmienic w swoim zyciu bo strasznie mi zle. Chodziłam do psychologa, staram sie jakos pracowac nad sobą, wydaje mi się, ze znam duzo teorii ale w praktyce nie potrafię zastosowac zadnych działań. Od jakichs 2 lat mam napady smutku, jakichs nastrojów depresyjnych. Zmienia się to, gdy wyjezdzam, dosc duzo podrózuje i jak jestem w innym kraju to zmieniam się w zupelnie inną osobę, energiczną, docenioną, weselszą, zdrowszą. Ogolnie czuję sie samotna, z tej samotnosci zaczęłam spotykać się z człowiekiem, który nie jest zły itd. ale zupelnie nie umie mi dac szczęścia. Ja ciagle się łudzę, ze to się zmieni ale tak nie jest i wiem,ze nie bedzie. Ciągle z nim jestem bo moze zapewnic mi poczucie bezpieczenstwa, które ostatnio zamienia się w nudę. Mam takie napady smutku, ze czuje sie jak wariatka. Dzis powinnam się uczyć i pracować, i po prostu nie mogę się zmusić do niczego, co powoduje u mnie jakąs obezwładniającą panikę. Zawsze byłam bardzo obowiązkowa, pilna, pracowita itd. tymczasem teraz przede mna 2 egzaminy, pisanie magisterki, duzo pracy, a ja siedze jak jakas kretynka od rana i sie gapie w komputer albo nie robie nic. Naprawde nie moge sie do niczego zmusic (robie sobie zawsze plan nauki i nawet polowy nie realizuje). Wszystkie moje mysli krążą wokół tego, ze chciałabym juz miec kogoś, kto mnie pokocha, bardzo chciałabym miec dziecko, rodzine. Tymaczasem nie moge sobie ulozyc zycia osobistego, trace czas, mam napady smutku. Nie chce tak. Na pozór jestem dosc wesoła, mam dobrą pracę, jestem ładna. PEwnie nikt by nie pomyslał, ze tak zle się czuje sama ze sobą. Jakis czas temu mialam serie krótkich nieduanych związków- byłam mlodsza i bardzo naiwna i ci mężczyzni po prostu mnie wykorzystywali a potem porzucali. Zaplacilam duzą cenę, wiele sie dzieki temu tez nauczylam.Nie wiem jak pracowac nad soba.
×