Skocz do zawartości
Nerwica.com

Majkel_25

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Majkel_25

  1. Witam, Z góry przepraszam jeśli zamieszczam temat w nieodpowiednim miejscu, jeśli to możliwe proszę o ewentualne przeniesienie go w inne miejsce. Więc do rzeczy. Zrozumiałem już dawno temu, iż potrzebuję pomocy specjalisty jednak dziś przekroczona została pewna granica i nie mogę wizyty u niego już dłużej odwlekać, bo jakiekolwiek jest sypie się to moje życie. Co mi dolega? Prokrastynacja, osobowość unikająca, dystymia, fobia społeczna a może wszystkiego po troszku... Być może wszystko to by mi wisiało i dalej szedłbym na dno gdyby nie fakt, że tracę osobę dla mnie najcenniejszą. Kobieta, którą Kocham odsuwa się ode mnie powoli, jest tylko człowiekiem i ciężko jej ze mną. Dzięki mnie zamiast stawać się radośniejsza, marnieje i zaraz może sama wpadnie w jakiś stan depresyjny. Nie jestem dla niej oparciem, nie jestem facetem w prawdziwym rozumieniu tego słowa. Jak i ja powoli izoluje się na świat. Szczęśliwa jest bardziej z innymi, którzy nie przytłaczają jej swoimi problemami. Jesteśmy ze sobą parę lat. Próbowałem się zmienić, niestety 25 lat życia to wiele czasu i ciężko przekreślić całego siebie z dnia na dzień. Z czasem jest coraz gorzej. Okres szkoły był "znośny", gdy poznałem dokładniej ludzi z klasy, czy szkoły, potrafiłem jakoś z nimi pogadać mówiłem mało, ale jakoś szło. Wiadomo, że bałem się iść do tablicy, występów na apelach, ogólnie wszystkiego co większe niż kilka osób. Nie miałem dobrych kolegów bo... już wtedy ich unikałem... albo było to tzw. złe towarzystwo albo tylko ja to tak widziałem bo byłem za grzeczny. Nauka szła mi od zawsze dobrze, co później doprowadziło do lenistwa bo nic nie muszę robić, i tak jakoś zdam. Skończone technikum dość dobrze z dyplomami i na rynku pracy katastrofa. Jedna praca - miesiąc, druga trzy... teraz nieco dłużej ale to chyba kwestia czasu bo co chwilę popełniam błędy. W poprzednich nie zagrzałem miejsca bo byłem alienem z lewymi rękami. Wiecie, pracujcie z kimś kto nic nie mówi, niezbyt szybko łapie o co chodzi itp.. Praca to nie szkoła, życie to nie szkoła. Szkoła to sztuczny twór, który nauczył mnie jak iść do przodu i mieć jakieś oceny, ale wyrosłem na życiowego nieudacznika: społecznie jak i technicznie(dwie lewe ręce)... Jak mówiłem z czasem jest coraz gorzej. Doszedł całkowity brak koncentracji, słaba pamięć i roztargnienie... Deficyt uwagi to chyba fachowe określenie. Tony lecytyn, magnezu, dziurawców i innych bezreceptowców od kilku miesięcy codziennie nie dają efektu. Niska samoocena to chyba normalka, bo jak mieć o sobie dobre mniemanie w takim przypadku? do tego zarobki marne a zdrowie liche(mam parę innych chorób niezwiązanych z głową). Czy boję się ludzi? o dziwo teraz nie(może to brak wystąpień publicznych, lub fakt że nikt do mnie nic nie mowi)... po prostu nie umiem z nimi rozmawiać(chyba że znam je dość długo i dobrze to wtedy gadam nawet sporo). Gdy liczba osób przekracza 3 to jest już fatalnie. Zwykle wiem wszystko po łebkach i dyskusja z kimś na jakiś temat to pewny krok do katastrofy. Jak w rodzinie? Zdecydowana Nadopiekuńczość i pewne problemy alkoholowe. To na pewno miało wpływ na mój rozwój. A co do samobójstwa to na szczęście(lub nie) nie przychodzi mi to do głowy wcale. Jak mam dawać szczęście mojej kobiecie, czy komukolwiek? Jaką daje jej wizję rodziny? Jakim będę mężem, ojcem? Będę wyalienowanym, nieudacznikiem niezaradnym życiowo, który mimo budzików śpi po 14 godzin i jest wiecznie zmęczony? Widzę innych i to przykre, bo nauka w szkole nie dała mi nic... studiuję ale nic mi po tym choć rok wysoki. Ludzie po gimnazjum idą do łopaty i dostają pieniądze o których mogę pomarzyć. Nie uniżam im, lecz chcę powiedzieć, że są na tyle zaradni życiowo, że nie potrzebują studiów. Sam bym chętnie poszedł do łopaty, ale jak mówiłem zdrowie nie to. Co więc osiągnąłem? Nie da się opisać życia w kilku zdaniach. Więc krótko... Nie wiem czy powinienem udać się do psychologa czy psychiatry. Gdy pomyślę o psychologu to w zasadzie po przeczytaniu wielu różnych rzeczy domyślam się co może mi zaoferować. Nie będzie mi lżej jak się wygadam, jak poznam kogoś z podobnymi problemami do mnie, czy też jak przeanalizuje co mi dolega bo w zasadzie wiem co mi dolega, przyczyny są łatwe do wywnioskowania, a czy powie mi to on/ona czy powiem to sobie sam to na jedno wyjdzie. Bardziej skłaniam się ku psychiatrze, gdyż może te wewnętrzne blokady udałoby się jakoś przebić lekami. Wiem, że te nie są do końca zdrowe, ale czy moje życie jest? Jednak obawa odnośnie leków jest inna bo z tego co czytałem ciężko z nimi bo gdy poprawiają jedno działają źle na drugie. I pytanie czy na to wogóle potrzeba jakiś leków? Nie zjadłem wszystkich rozumów, choć mogę tak brzmieć, ale uważam, że znam siebie dość dobrze i stąd te wszystkie przekonania. Niestety nie mam 100% pewności że tak jest i stąd pytanie do was. Do kogo się udać? czy któryś z tych dwóch specjalistów może mi pomóc? P.S. Może to niemiłe, ale proszę nie piszcie mi, że będzie dobrze, weź się za siebie, że jestem fajny itp. Bo to nic nie zmieni.
×