Skocz do zawartości
Nerwica.com

Mis

Użytkownik
  • Postów

    14
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Mis

  1. Kurcze pomóżcie bo znów zaczynam sam siebie wkręcać. Przed chwilą zacząłem czytać coś o psychozach. Czytałem to na Wikipedii. I tam jest napisane, że psychozę można nabyć, a bodźcem do tego są: czynniki biologiczne/rodzinne (mam), poziom stresu (mam i to jak), alkohol i narkotyki (od alkoholu nie stronię, narkotyków nie używam). I tak sobie myślę... W stanie permanentnego stresu z powodu nerwicy oraz z powodu mojej wysoce stresującej pracy plus z jednej strony nadopiekuńczość moich rodziców z drugiej zaś nadmiar krytyki i presja oczekiwań z ich strony (czynniki biologiczne/rodzinne) mogą mnie wpędzić w psychozę?? Dodatkowo przeczytałem, że psychoza może być czasem skutkiem zwykłej depresji. Tak już się cieszyłem, że nerwicowcy są od tego wolni,,, a tu się okazuje, że ja mogę normalnie w pracy jak mi dowalą roboty odjechać do szpitala psychiatrycznego... Nie chcę siać zamętu na forum, ale naprawde mnei to gryzie. Kiedy przychodzi mi atak lęku, natręctw myślowych, hałasu w głowie (wczoraj to miałem po zgaszeniu światła sam w domu tuż przed wyjściem na imprezę) to wydaje mi się, że idę w tunel utraty kontroli nad sobą.. wtedy wydaje mi się, że mam chyba wszystkie objawy nerwicy na świecie...
  2. Generalnie ta piosenka, ktora mi wierci dziurę w głowie, to jest moja myśl, bo zdaję sobie sprawę z jej absurdalności i uciążliwości. Brzmi ona niemal identycznie jak w radio i jest na tyle głośna, że uniemożliwia mi umysłową pracę, czasem nawet przebija się przez słuchawki gdy słucham mojej muzyki z ipoda. Czasem, gdy mam już dość jej i popadam w furię, jej głos śpiewającego wokalisty robi się kakofoniczny, zniekształcony, demoniczny. Nie daje mi zasnąć podobnie jak nawał myśli, ktore przelatuje mi przez głowę w ciągu dnia i gdy zasypiam. W połączeniu z derealizacją daje to obraz autystycznego świata, który tworzę i leku przed schizofrenią, albo chorobą psychiczną, która pozbawi mnie kontroli nad samym sobą. Żeby było zabawniej, dziś się obudziłem i jakoś.... żeby nie zapeszać, piosenka sobie poszła:) To znaczy przebija się gdzieś tam ale nie jest tak uciążliwa jak zwykle. We wtorek idę do psychoanalityka po raz pierwszy w życiu. Nawet założyłem specjalny temat: http://www.forum.nerwica.com/czy-by-kto-w-takim-miejscu-vt5242.html?sid= Za namową Nonenow pójdę do neurologa. Dopiero w styczniu jestem umówiony z dobrym psychiatrą. Boje się, że mój stan się pogorszy, albo najgorsze objawy mojego stanu powrócą. Nawet nie wiem czy to nerwica czy coś poważniejszego... Jeśli nerwica, to myślę, że odetchnę z ulgą i poradzę sobie z nią.
  3. Kochani, Zdecydowalem się na wizytę u psychoterapeuty, a ponieważ jestem kompletnie zielony w sprawie gdzie miałbym się udać, a jednocześnie chciałbym mieć wizytę za sobą jeszcze przed nadchodzącymi Świętami Bożego Narodzenia, zdecydowałem się zapisać do psychoterapeutki z Polskiego Instytutu Psychoterapii Krótkoterminowej ul. Pocieszka 6. Termin krótki, a chcę, żeby szybko ktoś mnie wysłuchał i powiedział co mi jest i co mam ze sobą robić. Termin mam we wtorek. Okazuje się ze strony internetowej http://www.pipk.pl/ , że ten Instytut szkoli ludzi w formie studium na psychoterapuetów. Kobieta, która ma wysłuchac moich problemów ukończyła wydział SOCJOLOGII UJ oraz włąśnie studium w ichniejszym instytucie. Czy ktoś miał styczność z tym instytutem? Czy uważacie, że to dobre miejsce na rozpoczęcie diagnozowania objawów nerwicy? Z góry dzięki za wypowiedzi. [ Dodano: Sob Gru 16, 2006 3:12 pm ] Jestem z Krakowa więc piszę o ul. Pocieszka w Krakowie:)
  4. Mam tak, ze slysze refren jednego kawalka od 3 dni non stop glosno
  5. Jestem pewien, że jest jak mówisz. Kiedyś miałem problemy z sercem, ale gdy zrobiłem badania,które wyszły ok, problemy z sercem minęły. Nerwica powróciła pod postacią psychiczną: mam napady lęku, niepokoju, uczucie derealizacji i natrętne myśli oraz głośną, zapętloną muzykę w głowie (przerażające). Ponadto problemy ze snem, ogromne problemy z koncentracją, lek przed schizofrenią lub inną chorobą psychiczną... Dopóki nie pójdę do psychiatry (zna ktoś dobrego w Krakowie?), który wykluczy u mnie inne rzeczy niż nerwicę, będę mieć jej objawy. Cholernie się boję, że psychiatra, u którego nigdy nie byłem powie, że jestem nienormalny, poważnie chory, itp. Czytam to forum i różne przypadki i nigdy się nie spotkałem z kimś kto miałby równocześnie deralizację z bólem głowy i niemożnością skoncentrowania się oraz natrectwa w postaci głośnej, niekończącej się, zapętlonej muzyki, głośnych natretnych myśli, fragmentów głośnych rozmów, czytanych na głos ksiązek z dzieciństwa, fikcyjnych rozmów między znajomymi, totalnych pierdół, krzyków, nieprzyjemnych hałasów itp. To sprawia, że czuje się choelrnie autystyczny, jakbym towrzył swój świat... To wzmaga moje przerażenie przed schizofrenią. Ale jeśli lekarz powie mi, że to nerwica, zacznę walczyć z tym z całych sił. Sam. Jak w przypadku serca. wtedy przeszło.
  6. Mis

    wyłaczanie się mózgu:))

    Mam tak permanentnie. Zero koncentracji. Zawieszony, zamulony, opóźniony, przytrzymany jak po środkach uspokajających.
  7. marmarc - tekst doprawdywyborny:) Dzięki za dobre słowo. Ale od dłuższego czasu borykam się z moim za głośnymi myslami, rozmowami przyjaciół i piosenkami jakby ktoś za głośno nastawił radfio albo CD i zapętlił piosenkę na cały dzień. Szlag moze trafić. Kiedyś w nocy nei mogłem rpzez to zasnąć i dostałem ataku lęku. Co twoim zdaniem powie mi psychiatra?
  8. Wstaje dziś rano i w sumie wszystko gra. W miarę wypoczęty, poranna toaleta, wiadomości na necie sprawdzone, wszystko gra tylko w uszach brzmi mi refren piosenki jakiegoś kolesia (ostatnio, choć jestem fanem Metalliki słucham spokojnych pościelówek, mając nadzieję na relaks). Jem coś, refren piosenki, gole się, refren piosenki, czytam wiadomości na necie, refren piosenki, jakiś fikcyjny dialog między moim znajomym małżeństwem, jeszcze głośniejszy refren, wkurzam się, ubieram do roboty, ale psuje mi sięhumor przez te natręctwa. Teraz w głowie mam jakby ktoś nagrał młot pneumatyczny i to podgłasniał to sciszał jego nagranie, refren głupiej piosejnki. Co ja jestem Janko Muzykant żeby słyszeć takie pierdoły? Głos mojego szefa w głowie. Jakiś cytat ksiązki z dzieciństwa. Boże. Ja wariuje. Żołądek podchodzi mi do gardła. Tylko spokojnie. Kurta. Refren piosenki, Klucze.. Wychodzę. Idę do samochodu a głośne myśli czuje, że mnei opanowują. Jestem chory... ta derealizacja. Świat wokół mnie jest nierzeczywisty. Wsiadam do auta. Dojeżdzam do centrum. Cały czas mam ścisnięty żołądek. Myślę o tym jaki to wstyd gdy okaze się, że jestem chory psychicznie. Refren piosenki i inne głośne mysli. Idę ulicą do pracy, wokół huk i gwar, ale on jest gdzieś tamw tle. Słysze tylko swoje natarczywości, dialogi, jakieś pierdoły sobie przypominam, tą głupią piosenkę. Czesto słysze muzykę i najczęściej jest ona strasznie uciążliwa. Mam numer do psychiatry i musze zadzwonić do niego i po raz piwerwszy się wybrać do niego. Biorę komórkę i dzwonię od arzu zanim jeszcze dojdę do pracy: Termin na 24 stycznia. AAaaa! Nie wyrtrzymam do tego czsu. Reszta drogi do pracy to poczucie totalnego dorealnienia i głośnej kociej muzyki w mojej głowie. Patzrę sobie pod nogi i zasuwam do pracy byle szybciej. Doszedłem do pracy. Cześć wszystkim rzucam ze ściśnietym żołądiem. Na sczzęście w pracy mam samych fajnych ludzi. Troche się uspokajam. Ale ta myśl o tym, że jestem nienormalny została doteraz. Poszukam innego psychiatry na już. Nigdy nie myślałem, że będę miał takie problemy. Całyczas mam przed oczami kumpla, ktorego odwieźli już dwa razy wprost z pracy do szpitala psychiatrycznego choć nie wiem tak naprawdę co mu było (nie pracuję z nim). Całyczas myślę o tym, jak kilka tygodni temu siedziałem przy biurku z myślą, że jeśli zaraz nie wstanę i nie wyjdę to mnie odwiozą do wariatkowa. I do tego zero koncentracji., Minełó południe a ja w pracy nie zrobiłęm NIC! A mam tyle do zrobienia przed Świętami...
  9. pani_eL wolność, dzięki za słowa otuchy:) Cały czas mam poprawny czas. Wczorajszy dzień był taki nierealny... Poczytałem na forum trochę o derealizacji i myślę, że cały wczorajszy dzień to miałem. Przeczytałem też gdzieś, że uczucie nierealności mają schizfrenicy... Wczoraj w nocy moje myśli chciały mnie wyciągnąć z łóżka bo mam do wykonania "misję". Myślę, że to natręctwa myślowe, które się pojawiły, bo przeczytałem, że takie objawy mogą mieć schizofrenicy i wmawiam sobie tą chorobę. Wiem jedno: nie uspokoję się dopóki nie przeprowadzę jakiś testów, czy jestem podatny na schizofrenię oraz na inne choroby psychiczne. To, że jestem podatny na nerwicę to ja wiem:) Ale łatwiej się walczy z nerwicą, gdy wiesz, że to nerwica a nie poważna choroba. O tym pisałem, mówiąć o testach na podatność. Chcę wiedzieć, że nie grozi mi choroba psychiczna, bo to uczucie, że zeświruję, strach o to, roztargnienie, zakręcenie, echo myśli, napady wewnętrznej furii, derealizacja, wypatrywanie urojeń, ciężkie bóle głowy, niemożność koncentracji na niczym wpycha mnie na ten tor myślenia, że wariuję. Aha jeszcze jedno: przeczytałem na forum, że chorzy psychicznie nie boją się, że zwariują bo nie mają świadomości, że wariują, więc ja nagle też przestałem się bać tej choroby, co niby miałoby być dowodoeem na to, że wariuje. Jeszcze te myśli o misji dzisiaj w nocy... Nie spocznę, póki nie zrobię jakiś tesów. Ktoś wie, gdzie takie można zrobić?
  10. Hej. Dzięki za wszystkie uwagi:) Potrzebuje tego pisania. Póki co piszę codziennie, możie kiedyś powstanie z tego pamiętnik? Jak dojdę do siebie i nic nie będzie mnie już dolegać, będę tu przychodzić i wspierać wszystkie nerwuski:) Dzisiaj jestem po imprezie mocnoalkoholowej. Dlaczego tak jest, że po całonocnych imprezach objawy nerwicy się nasilają? Cały dzień czuje się fatalnie. Puszcają mi nerwy, martwie się, że zeświruje, drżą mi ręce, mam zawroty głowy i dziwne uczucie w głowie... NIestety musiałem gdzieś dziś biegać po mieście za sprawami i to mnie wytrąciło z równowagi. Wystarczy jedna mała rzecz, która toczy się nie po mojej myśli i wpadam w wewnętrzną furię. Dziś myślałem, że jestem na granicy wytrzymałości nerwowej i boje się, że ją przekrocze i stanie się coś czego nie będę już w stanie kontrolować. Mam lęk utraty świadomości. Lęk utraty kontroli nad sobą. Lęk, że zwariuje. To jest mój podstawowy problem. Kiedyś miałem stany i objawy jak permanentne kłucie w klatce piersiowej, nerwobóle między żebrowe, duszoności i skoki adrenaliny, małe depresje, ale nigdy nie kojarzyłem tego z nerwicą. To, co się stało dwa miesiące temu (paniczny napad lęku) sprawił, że ja w ogóle nie myślę o objawach somatycznych, bo takie nie występują. Teraz mam objawy czysto psychiczne. Boje się oszaleć. Uważam, że to całkiem realne, że oszaleję. Teraz mam ból głowy, jestem otępiały, często się zawieszam (patrzę w nieskończoność a życie toczy się koło mnie), mam przerważliwiony słuch, rozmazany wzrok, wpadam w wewnętrzną furię z byle powodu co jest pretesktem do tego, żeby mi się ścisnął żołądek i pojawił się paniczny strach przez ześwirowaniem bo na pewno to jest ten moment, w którym już sobie nie poradze z uspokajaniem samego siebie. Piszę wewnętrzna furia, gdyż ja po sobie nie daję nic poznać na zewnątrz. Mam cały czas stan lękowy w sobie, którego poziom podczas dnia i nocy się obniża i podnosi. Jak się podniesie to sądzę, że za moment strace nad sobą kontrolę i przynam się, że kilka razy wydaje mi się, że już byłem bliski tego... To straszne uczucie. Ale moim innym lękiem jest pokazanie moim przyjaciołom, ludziom w pracy, ludziom na ulicy, że mi cokoliwek jest. Więc kontroluję swoje zachowanie analizując czy wszystko co robię jest ok i przypadkiem pewnych słów albo zachowań inni nie odbiorą jakbym ześwirował. Cały czas analizuję siebie. Nie potrafię inaczej. Kiedy przychodzi podwyższony stan lękowy, uspokajam sam siebie, ale spinam się i nie daję po sobie nic poznać choć moje myśli krzyczą Ratunku!!! To cholernie trudne.... Myślę, że ten stan się we mnie rozwija. To kolejny powód do tego, zeby pomyśleć, że za moment zeświruję. Towarzyszy temu fakt kompletnego rozkojarzenia i trudności w koncentracji. Co do innych objawów to pewnie już o nich wiecie, bo napisałem je w moim pierwszym poście. Dziś rano się obudziłem dwie godziny przed czasem i choć byłem wycieńczony imprezą (wieczór kawalerski kumpla, który skończył się rano) to nie byłemw stanie zasnąć bo już spiąłem się tym co mam zrobić za trzy godziny na mieście. W efekcie wychodziłem z domu dwie i pół godziny później i wyadawało mi się, że jestem bliski obłędu. To co jest we mnie pozytywne, to wielka chęć wyjścia z tego stanu. To wiara w możliwości medykamentów, terapii. To cele w życiu,które mam przed sobą i które chcę zrealizować: dokończyć doktorat, pracować w mojej pracy i rozwijać się, ożenić się z moją cudowną dziewczyną, mieć dom, dzieci, stworzyć rodzinę kochającą i szczęśliwą. Dzieci wychowam bezstresowo:) To ludzie, ktorzy mnie otaczają: moi wspaniali rodzice, któzy mnie wspierają choć nie widzą skali problemu, to moja wspomniana już dziewczyna, moi przyjaciele, którym mam dużo, ale przed którymi udaję, że nei ma problemu a oni o nic nie pytają bo myślą, że jest wszystko w porządku.... Jest we mnie takie myślenie, że ten cały stan, który traktuję jak koszmar jest wynikiem przemęczenia i ogromnego stresu w pracy, podjętych zobowiązań i wystarczy, że odpocznę i wszystko będzie super. Dlatego też strasznie dużo obiecuję sobie po świętach Bożego Narodzenia. Wyłączę komórkę i do Nowego Roku nie bd robi nic. Odpocznę, wyluzuje się, zregeneruję, oddziele grubą kreską wszystko co złe i zaczną na nowo, świeżo rok 2007. Jest jednak we mnei coś co każe mi myśleć, że do tego nie wystarczą dwa tygodnie wolnego. Zastanawiam się czym ja się włąściwie tak strasznie spinam. Owszem, miałem cholernie męczący i stresujący okres w pracy, ale ja lubię swoją pracę. Teraz w pracy mam problemy z napisaniem najprostszych rzeczy (to mnei dołuje) bo nie umiem się skoncentrować, ale jak się zepnę to robię wszystko co mam do zrobienia w tym dniu i jeśli mnie nic nie wyprowadzic z równowagi to jest oki. Najczęściej jednak coś mnie wyprowadzi z równowagi wtedy boli mnei głowa, wpadam w wewnętrzną furię, czuję, że zaraz zeświruję, tłumię atak lęki i gonitwę głośnych myśli i wychodzę z roboty. Jednakowoż tak samo stresuję mnie zobowiązania, które mam zrobić poza pracą. Mam takie same objawy nerwicy o której tu piszę gdy wiem, że wisi mi nad głową jeszcze robienie długich zakupów, zorganizowanie spotkania towarzyskiego w knajpie itd. Wisi mi coś na głowie i wtedy choruję. Osobną sprawą jest porównywanie mojej osoby i moich objawów do znanych mi przypadków chorób psychicznych. Wspominałem kiedyś o znajomym z pracy, który seczy się psychicznie. Otóż ten gość jest ode mnei starszy z 5-10 lat więc będzie mieć około 35 lat jak sądzę. Nigdy nie słyszałem żeby coś mu było, choć znam go jakieś 3 lata. Nagle, 2 lata temu otrzymaliśmy mejla od jego żony, że jest w szpitalu psychiatrcznym i na razi enie może kontynuować swojej pracy. Wtedy już czułem się niepewnie ale nie panikowałem tak jak teraz. Leczył się tam kilkanaście tygodni jak sądzę i wrócił do pracy. Nie pracujemy razem, ale współpracujemy przy czym charakter naszych prac jest dosyć podobny więc dlatego pokusiłęm się o porównanie. Wszedłz powrotem w projekty, wszystko było cacy. Mój kumpel zachowywał się jak gdyby nigdy nic. Wesoły, pogodny, żartujący, pracowity, aż tu nagle trzy miesiace temu bach! Znó informacja, że trafił do szpitala psychiatrycznego. Ktoś rozmawiał z jego psychiatrą i nie wiadomo co mu dokłądnie jest, ale wiadomoże przyczyną jego choroby jest nadmiar obowiązkó. Psychiata powiedział wyraźnie mojemu szefowi. On nie może brać zleceń i tak rpacować, bo te stany będą wracać, będą głębsze i coraz trudniej będzie mu z nich wyjść. Przyszedł do nas ten kumpel dw atygodnie temu. Był jeszcze na lekach i chciał rozliczyć delegację co ją wziął jeszcze przed atakiem. Był taki przymulony, zwolniony przez leki.... To wyglądało straszne. Mam jeszcze inne przypadki zasłyszanych chorób psychicznych wśród opowiadań znajomych. Gość, który przestał reagować na bodźce i patrzył się tylko w punkt. Nie udało się z nim nawiązać kontaktu przez wiele miesięcy. Gość nie mówił tylko oddychałi patrzył w ścianę. Zastanawiam się czy moje długie stany zawieszenia to nie jest początek tego. Powiem wprost: Przypadek mojego znajomego z pracy tak mnei przeraża, że uważam, że jestem na identycznej drodze jak on. Może on też czuł to co ja zanim nie wylądowałw szpitalu tylko nikomu nic nie mówił? Jest to paraliżujące i przerażające. Teraz już nie kłuje mnie serce, nie jest mi duszno. Te stany minęły i wydają mi się błahostkami. Teraz boli mnie głowa i mam te wszystkie stany, o których napisałem w pierwyszym poście. A nade wszystko wydaje mi się, że tracę zmysły... Kochani i co Wy na to? [ Dodano: Wto Gru 12, 2006 11:01 am ] Czy ze mną jest aż tak źle, że nikt nie chce odpisać? Mam nadzieję, że nie. Ostatni czas był dl amnie w miarę poprawny, to znaczy ani na moment nie zapomniałem o nerwicy, ale nie miałem stanu podbramkowego jak kilka dni temu. Teraz skupiam się na analizowaniu siebie. Skupiam się także na wyłapywaniu urojeń u siebie. Cały czas się napinam czy np. ten autobus, który mnie mija to rzeczywiście jest autobus czy tylko o mnie się wydaje. To, że wczoraj byłem z mamą na zakupach to było naprawdę, czy to mi się śniło, a może... itd. Nakręcam się strasznie. Podjąłem decyzję o odwiedzeniu psychologa na początek. Powiedzcie mi proszę: czy istnieją jakieś testy, które mogą określić czy człowiek ma predyspozycje żeby zwariować? Bardzo chętnie je sobie zrobię.
  11. Dzięki wielkie za wszystkie słowa. Jednak dziś chodziłem z moją dziewczyną po sklepach, słowem fajny dzień wolny, a w uszach dźwięczała mi myśl, że zaraz zwariuje. To nie był rodzaj paniki tylko pewnego ogromnego napięcia i towarzyszące mu ścisk żołądka, uczucie strachu, wrażliwość na dźwięki i jaskrawe kolory, rozmazanie obrazu.... Rozmawiałem o tym z moją kobietą, która uważa, że za dużo o tym myślę i analizuję swój stan, ale ciężko się żyje myśląc, że zaraz na ulicy zacznę wyć, albo stracę świadomość i zacznę coś gadać bez sensu albo biegać po ulicy w amoku... Nie dostałem ataku lęku, ale nie chcąc martwić dziewczyny ukryłem swoje lęki wewnątrz i choć nic nie dawałem po sobie poznać, to wewnątrz mnie się gotowało. W ogóle myślę, żełatwiej jest tym, którzy potrafią się wykrzyczeć, wyrzucić z siebie stres, napięcie, nerwy, strach... Ja to duszę w sobie i im więcej o tym myślę, tym gorzej. Najgorsze, że sam sobie stawiam diagnozy na podstawie wiedzy z internetu (jak już napisałem mój lekarz-kardiolog stwierdził nadpobudliwość emocjonalną i serię badań rozpoczął od badań serca oraz przepisał mi w razie potrzeby Xanax). Chciałbym wiedzieć co mi naprawdę jest. To znaczy czy to jest coś poważniejszego niż nerwica. Czy stracę zmysły? Czy jestem schozofrenikiem? Czy ja zwariuję? Gdybym wiedział, że to tylko nerwica byłoby mi dużo łatwiej...
  12. Hej, Jestem nowym na forum. Już zdążyłem założyć temat w zakładce "Witajcie". Mam 27 lat jestem z Krakowa i zawsze byłem nerwowy. Od dawna czułem kłucie w klatce piersiowej czy duszności kiedy miałem stres, ale wszystko mijało. Myślę, że jestem typem wrazliwca, który ma tendencje do łapania depresji. Kiedy skończyłem studia, zacząłem pracę i złapałem ogromnego stresa. Kilka razy łapałem coś takiego jak skok adrenaliny bez wyraźnej przyczyny i raczej szukałem przyczyn somatycznych: niewydolność serca, płuc, itp. Badania jednak są bez zarzutu w tym względzie. Podjąłem dwa lata temu moja wymarzoną pracę naukowo -badawczą. jest świetnie, ale wiąże się to z ogromnym wysiłkiem fizycznym. Psycicznie zawsze czułem się w tej robocie dobrze, bo atmosfera pracy jest fajna. Jednak ilość zobowiązań, które podjąłem w tym roku była ogromna. Pracowałem po kilkanaście godzin dziennie, albo np. 8 godzin w trakcie pracowalem non stop umysłem. Po wakacjach iontensywność zwiększyła się. Stresowała mnie ilość zobowiązań i pamiętam, że zacząłem się budzić w nocy bez wyraźnej przyczyny. Co noc. Zawsze. Robiłem obchód po domu i szedłem spać. Aż tu nagle, miało to miejsce dwa miesiące temu, po imprezie kawaerlskiej kumpla z dużą ilością alkoholu, po południu gdy leczyłem kaca nad jakąś ekspertyzą, dopadł mnie atak lęku. Skoczyłem aż na równe nogi bo nie wiedziałem co to: uczućie skrajnego zagrożenia, ścisk żołądka, migotanie serca i poczucie odpływu świadomości. Aż skoczyłem na równe nogi. Zaraz przeszło, ale strach przed powrotem pozostał. Mój Tato jest bardzo nerwowym człowiekiem i miewał w moim wieku stany lękowe, ale teraz mu przeszły. Stary wyga życiowy łyka jednak Oxazepam jeśli coś go strasznie wkurzy (jest pracoholikiem jakim ja się staję). Dał Wyjeżdzałem wtedy do Włoch i pamiętam, że napad lęku powrócił w nocy przed wyjazdem. Wtedy myślałem, że to jakiś koszmar. Tracę zmysły. Zaraz zwariuję. Jestem schizofrenikiem. Do tej pory stan lęku powtózył się kilkakrotnie. Dwa razy łyknąłem Oxazepam od taty gdy byłem na konferencji we Włoszech i byłem rozdygotany swoim stanem - nie wiedzialem co mi jest. Uczucie napięcia, niepokoju towarzyszy mi cały czas. Do tego szum w uszach., głośne, natarczywe myśli, albo np. głosna muzyka, odgłosy w głowie (ale nie głoy czy urojenia), ból głowy, uczucie zmęczenia i uczucie, że zaraz nastąpi atak, odpływ świadomości - to jest najgorsze.... Byłem u znajomego lekarza. Świetny fachowiec, specjalista od chorób wewnętrznych, kardiolog. opowiedziałem mu wszytsko i potraktował to bardzo poważnie. Zbadał mnie jak kariodolog, porozmawiał ze mną, zrobił mi echo serca (wyszło w porządku) i przepisał Xanax w razie potrzeby. POtrzbę odczuwam cały czas (nawet teraz). Często jestem na granicy ataku lękowego i uważam, że bez problemu mógłbym go sam sobie wywołać, ale cały czas musz czuwać i uważać, żeby lęk nie przyszedł. To jest męczące. Zachowuje się sztucznie przy moich znajomych. Patrzę, czy widzą, że jestem inny. Początkowo uważałem, że za chwilę odwiązą mnie do szpitala psychiatrycznego. Z resztą - nawet teraz nie wiem czy nie jest to początek schizofrenii, alebo załamania nerwowego, głębokiej depresjii, kto wie czego jeszcze... Nie leczę się farmakologicznie. Moa postawa jest taka: mam Oxazepam od taty, mam Xanax od lekarza więc staram się nie pić alkoholu żeby w razie ataku móc zażyć leki. Piwo mnei luzuje, ale ileż można. Jutro jest impreza z wódką z moimi kumplami (wieczór kawalerski przyjaciela) i już się boje co będę czuł rano po imprezie... lęki i napady nerwicy wzmagają się gdy jestem zmęczony lub przepracowany. Jeżeli dodam, że czuje się zmęczony a czasem wręcz wycieńczony cały czas i byle błahostka powoduje u mnie napad nerwicy to wiadomo, że groźba wystąpienia ataku jest realna non stop.... Nie byłem u psychiatry. Mój lekarz kardiolog mówi do mnie spokojnie zuśmiechem, żebym bral Xanax jak będzie potrzeba, spotkamy się po Nowym Roku i wszystko się ułoży. Czy jest szansa, że to przejdzie smao? Pewnie nie.... Jakoś mam awersję do łykania psychotropu... Ta nerwica to wciąż świeża dla mnie sprawa. Dwa miesiące od pierwszego lęku. Choć przyzwyczaiłem się do jej obecności to czuej się zmęczony psycicznie nią i musze pwoeidzieć, że nerwica przez te dw amiesiące rozwinęła się we mnie. Teraz napięty jestem cały czas. Najlepiej jest rano gdy jestem jeszcze "świeży", ale w pracy gdy coś mnie wyprowadzi z równowagi to od razu czuję, że zaraz zeświruję albo się położe i rozpłaczę. Boje się ubezwłasnowolnienia, że zacznę wyć albo biegać z furią i brakiem świadomości i odwioza mnie do szpitala w kaftanie.... Co mi radzicie? Mam przyjmowac Xanax? Mam go brać w razie potrzeby, a teraz potrzebę czuję permanentną... MOi rodzice wiedzą o sprawie i moja dziewczyna również, choć myślę, że nie zdają sobie sprawy ze skali problemu.. Poza tym czuję, że zawodzę moich kochanych rodziców opowiadając im o tym. Mówiąc krótki: dziś gdy rozmaiwałem ponad godzinę na temat mojego projektu z profesorem z USA, rozmawazaczęła mnie meczyć. Zacząłem słyszeć swoje myśli i natręctwa typu: "niech on już kończy", potem wulgrayzmy, potem w głowie krzyk, zgrzyt, głośna nieprzyjemna muzyka jakbym miał za głośno radio, potem żołądek mi się ścisnął bo pomyślałem, że tracę swiadomość, wariuję. Potem wróciłem do pracy, ale uczucie strachu i paniki przed ześwirowaniem i atakiem lęku nie minął mi do teraz. Boje się tego, że stanie się to mieddzy ludźmi i będzie wstyd... Tyle na teraz. Przepraszam za chaos wypowiedzi. Przepraszam za przydługawą historię. Czy ktoś to w ogóle przeczyta? Aha jeszcze jedno: mam jeden z projektów finansowanych z UE gdzie wspieramy psychicznie chorych. powiem szczezrze, że widzialem firmę gdzie pracują lduzie, którzy przyszli do pracy ze szpitali psychiatrycznych: schizofreników jest najwięcej ale ldzui po przejściach innych też trochę. Dyrektorka firmy mói, że jakiś większy stres spowoduje w tych lduziach że wracają z powortem na leczenie. W mojej pracy cały czas jest stres i boje się, że jak coś we mnie tąpnie to mnie zawiozą do szpitala a potem już będę pracować w firmie społęcznej jako psychicznie chory z przerwą na leczenie. Dodam, że jednego z moich znajomych pracującego w podobny sposób już dwa razy leczyli w szpitalu psychiatrycznym z przerwą 1,5 roku pomiędzy...włąsnie nie wiem co mu było (jest). Czy jest schiozfrenikiem czy jest mu to co mnie i mnie czeka tosamo. Gdyby teraz przyszedł większy stres to nie wiem.....
  13. Mis

    Witajcie

    Cześć Nerwuski:) Trochę oglądałem forum, zanim zdecydowałem się tu zapisać. Teraz, ponieważ zdiagnozowałem u siebie nerwicę lękową i jakieś inne popaprane stany (także dzięki Wam, Waszym komentarzom) mogę się z Wami przywitać. Mam 27 lat, pracuję na jednej z krakowskich uczelni i dwa miesiące temu miałem pierwszy atak lęku. Mam nadzieję, że przyjmiecie mnie ciepło. Pozdrawiam wszystkich serdecznie:)
×