Skocz do zawartości
Nerwica.com

Numb

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Numb

  1. Jak Ci idzie leczenie thrax ?? I co w końcu spowodowało że poddałeś sie leczeniu? Czy z racji czasu myslisz, że powinienes zacząć wcześniej?
  2. Zgadzam się z Tobą thrax co do tego "daru", kto tak myśli tylko ów "dar" wzmacnia, co nie prorokuje zbyt dobrze. Wydaje mi się, że poszerzanie świadomości w tym temacie będzie pomocne jak i techniki medytacyjne. Mi również pomaga zmuszanie się do zmiany zachowań, to jakby świadome przeciwstawianie się temu co mówi umysł. Staram się również uśmiechać nawet jak mi się niechce. Staram się mimo niechęci wyjść do ludzi choć do bywa trudne i się nie separować bo to tylko pogarsza sprawę. Uważam że fajnie by było należeć do jakiejś grupy wsparcia i człowiek nie czuł by się taki samotny ze swoimi problemami. Zgadzam się co do Twoich spostrzeżeń na temat snu, odżywiania i ruchu. Ja nieraz zmuszam się do higieny nawet. Samodyscyplina jest bardzo ważna!! Co do oglądania TV ja akurat bardzo mało oglądam i telewizja jest mi zbędna, ale jak to bywa zastąpiłem to czym innym - netem i z tym mam problem. Czuję napięcie jak mówisz i to że tracę czas nie robiąc nic produktywnego, choc tu sie łapie często na zaprzeczaniu i samooszukiwaniu ( u mnie to się wiąże z rozwojem świadomości i obserwowaniu samego siebie). Ogólnie rzecz biorąc uczucie że życie przepływa Ci miedzy rękoma a Ty siedzisz na necie. Zapraszam innych do tematu i wypowiedzi co Wam pomaga i jak się czujecie, może u kogoś poprawa i się z tym podzieli a może u kogoś gorzej - też jest mile widziany.
  3. Witam! Chciałbym zauważyć, że w tym "nieciekawym stanie umysłu" trzeba wziąc pod uwagę dwa czynniki są to: biologiczne (wrodzone, związane z genetyką) i nerwicowe (uważam, że związane z jakimiś przeżyciami np. w dzieciństwie, które zostały wypchnięte do obszaru nieświadomości i skrzywiły nasze emocje i odbieranie zewnętrznego świata, aczkolwiek tam są i potrafią się ujawniać w najmniej oczekiwanych momentach życia). Ogromne znaczenie ma tu także poczucie lęku, które według mnie jest totalnie "kalekie" i nie ma nic wspólnego ze zdrowym odczuwaniem lęku. To tak jakby rozciagnąć silny lęk w czasie, jego najwyższy punkt się zaniża ale lęk nie znika i wciąż w nas jest i oddziaływuje na nasze życie. Co do biologii, chodzi mi o genetyczne uwarunkowania związane z naszymi rodzicami czy dziadkami, które z kolei mogły przejść na nich od ich przodków. To tak jakby natura w końcu chciała przerwać ten cykl przekazu smutnych genów tzn. u mnie to działa tak, że jeżeli tej "zagadki" nie rozwiąże, to nie mam zamiaru szukać szczęścia w desperacji w związkach i płodzić dzieci tym samym przekazując "smutne geny". Żródłem tej "przypadłości" może być rodzic, który sam przeżywał nieciekawy stan np. depresje dwubiegunową czy inną (tak jest u mnie), o której często niemiał zielonego pojęcia, gdyż jak wiemy te "przypadłości" nie występują zawsze w formie jawnej lecz ukrytej. Moja mama nosząc mnie w brzuchu była smutna, to tak jakby przekazywała mi wiadomość - "nie cieszę się, że niedługo się pojawisz!" - jak dla mnie coś tu niegra w tym przekazie i uwazam że ma to wpływ na moje życie. Nie obwiniam jej - współczuje. Co do nerwicowych podłoży - nie mogą być jednak pomijane. W wielu przypadkach źródła nerwicy mogą być zepchnięte tak głęboko do nieświadomości, że sam cierpiący, a tym bardziej lekarz nie ma w nie wglądu. Nerwica nie musi być także następstwem jednostkowej traumy, a długotrwałych subtelnych zaburzeń rozwoju, takich jak brak poczucia bezpieczeństwa w dzieciństwie, dawna strata osób lub celów, które prowadzą do dystymicznego stylu życia w dalekiej przyszłości. W dorosłym życiu to jak dla mnie poruszanie się w kółko - czynniki zewnętrzne wpływaja na nas i pogarszają nasz "stan", a nasz "stan" zależny jest od ów czynników. Nie lubię faszerowac się lekami i byłem raz u lekarza podczas gorszego "stanu rzeczy" - niewiedziałem co tam robie i co mówić, dostałem pyle na depresje ale nie brałem do końca, nie widziałem żadnej zmiany wręcz mnie otępiały. To sobie pomyslałem wolę "normalny stan rzeczy". Z mojego doświadczenia trochę ulgi przynosi mi medytacja i rozwijanie pozytywnych emocji - dodam, że tylko trochę, bo z wytrwałością u mnie na bakier i samodyscypliną również. Czasem jakaś książka, fajnie jest choć poczytać o szczęściu - tu polecam "Sztuka szczęścia" - Dalajlamy czy "Radość" -Osho. Mi to pomaga spojrzeć trochę inaczej na moje problemy, uprzedzam że książki szczególnie Osho mogą namieszać w głowie, były zakazane dość długo np. w komunistycznej Rosji. Poszerzają horyzonty. Czasmi jak ktoś mnie sie pyta jak sie masz albo co czujesz nie chce mi się mówić i tłumaczyć bo i tak ktoś nie skuma to mam dla niego opcję: obejrz te trzy filmy i je zmiksuj - to tak mniejwiecej się czuję. "Numb" - "Facet, który się zawiesił" "Przerwana lekcja muzyki" "Taksówkarz". Pozdrawiam dziwne "stany umysłów" Idź swoją drogą, a ludzie niech mówią, co chcą. - Dante
×