Skocz do zawartości
Nerwica.com

absurdalna

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez absurdalna

  1. pw ? Nie no ja zamierzam z tym żyć. Mało tego. Ja zamierzam być przeokrutnie szczęśliwa :- D
  2. Mnie też przeszkadza depresja. Manie miałam, hipomanie też... chociaż jakoś nie odróżniam już tych stanów. A one były dawno. Mam 28 lat. Skończyłam dziennikarstwo. Teraz kończę filozofię. Moje życie zawsze składało się z gór i dolin. Myślałam, że to taki mój charakter, że tak mam. Różnie bywało. Raz miałam tak, że rano dół a wieczór euforia. Później kilka dni dołu, kilka dni radości. Później dwa miesiące dołu, dwa euforii i tak na przemian. Ostatnio mam pół roku depresji i dostaje szajby, na głowę. Leżę w łóżku, wszystko mnie kosztuje niebotyczne siły. Nie doczekałam się okresu zwyżkowego i poszłam do lekarza. Ona mi na to , że to CHAD. Co do manii? A jakże! W jednej chwili zdecydowałam się na wyjazd do Indii z kolegą gejem i jego koleżanką, która doleciała do nas z USA do Indii. Szlajaliśmy się miesiąc po tym pięknym kraju. I po Nepalu. To podróż mojego życia. Po dwóch latach z dziewczyną z czatu z poezji umówiłam się, że wejdziemy na Kilimandżaro i zdobyłam tak górę Afryki w walentynki 2009 roku. Później miesiąc szlajałam się z plecakiem po Kenii, Tanzanii i Zanzibarze. To dwie najbardziej zwarjowane rzeczy, które zrobiłam w manii. Teraz nie mam sił podjąć pracy. Nie mam sił wydać tomiku poezji. Ale jestem dobrej myśli. Pragnę żyć! Cieszyć się życiem. Chcę znaleźć wspaniałego faceta, który razem ze mną i z moja chorobą przejdzie przez życie. Wierze, że mi się to uda. Biorę leki. Będę o siebie walczyła. Każdy ma jakieś choroby. Co prawda dwa dni ryczałam jak bóbr gdy sobie uświadomiłam co mnie spotkało, ale wierze, że uda mi się, że uda nam się. Z tym można żyć. Fakt, że to upośledza, utrudnia. Ale damy radę. Chciałabym, żeby kto może i jeśli chce ... napisał o pozytywnych aspektach tej choroby. Ja po przeczytaniu najcięższego kalibru na temat tej choroby, zaczynam szukać pozytywnych stron. Już znalazłam kilka osób, które z tą chorobą wygrały. Myślę sobie, że takie fora jak to, bardzo pomagają i jednoczą ale także mogą pogrążać i nakręcać. Wiadomo jak człowiek funkcjonuje w depresji i jakie ma czarne myśli, ale sęk by wywalić to z siebie - chociażby tu i czekać cierpliwie na polepszenie. Jedni walczą z rakiem, inni z kalectwem, inwalidztwem. My cierpimy na chad. Nie jest to łatwa choroba. Znam ją od 10 lat. Z nią nigdy nie wiadomo co i jak. Może jutro przeleżę cały dzień i zacznę wypisywać rzeczy samą czarną kredką. Ale jedno jest pewna. Dostaliśmy ją w pakiecie naszego życia i trzeba się z nią zaprzyjaźnić, oswoić, może z czasem znudzi się nami i odejdzie. Pozdrawiam wszystkich
  3. Witam ... Jestem nowa ( rety poczułam się jak w klubie aa ). Czytam Was moi kochani od jakichś 3 godzin i gubię się w swoich myślach jak i czuję się po troszkę ukojona, że nie zostałam sama z tym wszystkim. Walczę z tą chorobą od 10 lat. Ale dopiero wczoraj została ona zdiagnozowana przez panią psychiatrę ( trzecią normalną, fajną babkę, która jest wspaniałym fachowcem i przesympatycznym człowiekiem). Obecnie jestem od września w stanie depresji. Brałam leki na depresję przez 4 miesiące, ale nic nie pomogło. Tzn wyciszyło troszkę. Mowa o Coaxilu. Psychiatra kazała mi przy nim zostać i dodała stabilizator. Litu nie chciała dać, bo podobno w sumie jest najlepszy ale ma najwięcej skutków ubocznych. Ten stabilizator to Orfiril 300. Rano biorę 2x Coaxil i 1 x Orfiril. póżniej o 16 Coaxil i o 22:00 1x Orfiril. Biorę od wczoraj. Jak na razie w miarę ok - bardziej jestem przestraszona Waszymi opisami i stanami i tym,że leki mogą pogarszać, że różnie to bywa. Jestem przerażona opisem Roberta oraz tym, że będę musiała brać leki do końca życia na to cholerstwo. Już nie wspomnę co się ze mną dzieje na samą myśl hospitalizacji. Póki co chcę walczyć, ale czuję się taka słaba, wypruta, boję się, że będzie lepiej a później gorzej. Jestem po studiach. Boję się podjąć jakąkolwiek pracę, mój chłopak okazał się kompletnym kretynem, jestem teraz sama. Zanim doszłam do psychiatry, przez dziesięc lat starałam wyleczyć się na własną rękę. Nie farmakologicznie - dla mnie to była ostateczność. Uważałam, że dam radę sama wygrać z tą chorobą. Z depresją. Terapie, książki, jogi, podróże. I pstro. Wylądowałam u psychiatry i na forum. Uprzednio przeczytałam o wszystkich sławnych ludziach chorych na tę chorobę. I o samobójcach. Ale ja chcę żyć. Mimo, że się wszystko tak powaliło. No nic, już się nie rozkręcam, bo zacznę się dołować bardziej. Na dzisiaj tyle wystarczy. Proszę napiszcie, jeśli braliście taki zestaw leków lub chociaż cokolwiek o tym orfirilu 300. Jeśli ktoś brał jak się czuł, jakie były skutki uboczne. Dziękuję, że jesteście. Pozdrawiam ciepło.
×