Skocz do zawartości
Nerwica.com

Forza

Użytkownik
  • Postów

    30
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Forza

  1. Zastanawiam się nad tym cały czas. Wyszło na to,że tak mi wygodniej,chociaż chciałbym powiedzieć iż robie to dla tej drugiej osoby. Egoizm i brak uczuć mam we krwi. Czuję się z tym bardzo źle...szczególnie ,że coraz gorzej idzie mi z moją dziewczyną. Związek pierdolonego psychopaty z normalną,niczego winną kobietą nie może się udać. Po prostu kurwa nie może... mam dość tego całego świata. Nawet teraz nie czuje nic,oprócz poczucia beznadziejności... Też tak mam często. Coraz cześciej znajomi dostrzegają to co mam pod maską i już nawet nie pytają "co Ci jest." Moja maska coraz bardziej się kruszy,rozpada na kawałki a wszyscy którzy to widzą uciekają...moja dziewczyna też powoli zbiera się do biegu...kurwa mać...
  2. Na pewno w jakiś sposób mi to przeszkadza. Szczególnie dotkliwe stało się to,gdy poznałem moją dziewczyne. Chce się zmienić, ale co da psycholog? Mam pójść do niego i powiedzieć,że jestem psychopatą? Jak sam powiedziałeś,tego do końca nigdy nie da się wyleczyć... Też przez to przechodziłem. Wpadłem w nałóg komputerowy,ciągle grałem. Dawało mi to odskocznie od tego jaki jestem,a do tego mało czym się przejmowałem. Przez to mature zdałem mocno średnio, poszedłem na inny kierunek niż chciałem,ale jakoś to leci. Utrzymać się utrzumuje. W gimnzjum dobrze się uczyłem, dostałem się do jednego z lepszych LO w Poznaniu...ale potem te ambicje opadły i ledwo co zaliczyłem tą szkołe... Tak. Zdawałem sobie sprawę ,że nie jestem w stanie nikogo pokochać,nikomu współczuć,że jestem potworem. Ale jak już wspomniałem , był taki okres w moim życiu ,w którym nie przejmowałem się niczym. Miałem na to olew, żyłem sobie tak ,aż poznałem moją dziewczyne i od tego momentu zaczeły się myśli,jak to zmienić...Chciałbym ją pokochać,współczuć jej...ale wiem,że nie moge.Przez to mam myśli,że ona nie zasługuje na mnie...ale jak z nią zerwe to pewnie znowu wrócę do olewania wszystkiego i skończe na dworcu... A tutaj znowu pojawia się egoistyczna część mnie. Czego się bardziej boje,tego jak źle JA skończe,czy tego jak ona może skończyć przezemnie? Czy w ogóle psychopata jest zdolny być w jakimś związku na poważnie? Ja się zastanawiałem kiedyś czy nie mam fobi społecznej, strasznie bałem się być obserwowany przez innych...nie lubiłem ludzi,towarzystwa,tłoku.Teraz to się troche zmieniło,ale częściej się stresuje,bez powodu. Nerwica...? Mam do Ciebie jeszcze jedno pytanie. Masz jakieś odczucia gdy widzisz cierpienie zwierząt? Ja ,gdy widzę coś takiego czuję się bardzo dziwinie. Nie da się tego opisać,jest to stan daleki od współczucia,ale reaguję bardziej emocjonalnie,niż gdy widzę krzywdę człowieka. Nie jest mi żal,ale czuje się tak jakoś...nieswojo.Może ma to jakiś związek z tym,że zwierzę jest bezbronne/niewinne? Nie wiem.
  3. No ja też miałem podobnie. Być może jako dziecko czułem... chociaż tak jak pisałem,wcześnie bo w wieku 10 lat uświadomiłem sobie swoją "inność". Być może jest dla Ciebie nadzieja. Ja nie potrafię wyduszać łeż,nie czuje kompletnie nic nawet gdy uświadomie sobie jak bardzo skrzywiony jestem. Wydaję mi się,że jesteś mimo wszystko bardziej emocjonalny niż ja. Pracuj nad tym ,być może Ci się uda...ja straciłem już raczej nadzieje... Baaa....horrorów zawsze się bałem. Nawet teraz jeszcze trochę mi zostało,chociaż już nie jest to tak jak kiedyś,gdy nie mogłem spać po nocach. Pająki...gdy widziałem jakiegoś uciekałem jak najdalej. Nigdy nie spałem przy ścianie,bo kiedyś widziałem wspinającego się pająka po niej... Teraz te czasy mineły,chociaż nadal czuje lekki strach ,już tak nie świruje. Też momenatami odczuwam samotność... Ale zdecydowanie częsciej pragnę jej. Gdy jestem w gronie kolegów ,bardzo często widzę jak jestem od nich inny. Czuję się nie pasujący do nich i wtedy pragnę być w samotności.Tak samo gdy za długo jestem z dziewczyną. Co do egoizmu...niestety czuję ,że każdy jeden krok jaki robię jest tylko i wyłącznie dla mnie. Znalazłem dziewczyne, by mieć jakąś odskocznie. Gdy o tym myśle,uświadamiam sobie jakim skur**** jestem i że ona na prawdę zasługuję na kogoś lepszego niż ja. Nie chce jej skrzywdzić ,mógłbym przysiąc ,że zależy mi na niej...a może to znowu mój egozim się odzywa,który boi się być sam? Dokładnie. Teraz nie wiem już nic, jestem kompletnie zagubiony. Coraz częściej dostrzegam,że całe moje życie robie tylko pod siebie. Dopiero od roku uświadamiam sobie kim na prawde jestem. Wcześniej mi to nie przeszkadzało. Byłem samolubem bez uczuć i nawet mnie to nie zastanawiało,dlaczego tak jest...teraz gdy pojawiła się ona,zadaje sobie pytanie, czy na pewno musi tak byc? Jesteś trochę inny niż ja i na prawdę uważam,że masz większe szanse wyjść z tego. Nie poddawaj się,szukaj i poznawaj siebie. Mi pozostało to samo, ale wątpie ,że cokolwiek się uda. Mnie najbardziej zaciekawił wątek z Ritą... Bo odnajduję w tej sytuacji analogię do mojego życia. Zobaczysz w 4 serii, Dexter trochę się zmienił. Być może nawet ją pokochał? Życze sobie i Tobie ,żeby i nam się tak udało. Chociaż z drugiej strony...masz rację. Zniszczył jej życie. Zobaczysz co się wydarzy w 4 serii,nie chce Ci nic zdradzać,ale będziesz w szoku. Boję się,że mojej dziewczynie też rozwale wszystko,przez to jaki jestem. I coraz częściej myśle,że ona na to nie zasługuję ,że muszę z nią zerwać...ale chyba mój egoizm na to nie pozwala... btw Sorry za chaotycznie napisany tekst, chciałem Ci teraz odpisać,a trochę się śpiesze...
  4. Właśnie ostatnio probówalem sobie przypomnieć,kiedy to wszystko odemnie odeszło. A,że jesteś bardzo podobny to spytam...na pewno kiedyś czułes? Ja pamietam różne sytuacje z młodzieńczego wieku i mógłbym dać ręke,że wtedy czułem...chociaż z drugiej strony skąd mógłbym o tym wiedzieć, gdybym tak na prawdę nie czuł? Przecież nigdy nie znałbym wtedy tego uczucia. Może to dziwnie brzmi,ale się zastanawiam nad tym. Pamietam, jak w wieku 10 lat byłem na pogrzebie dziadka. Zaczełem wtedy płakac...ale nie ze smutku. Wystarszyłem się tego,że jestem potworem. Ludzie dokoła mnie płakali nad utratą,a ja nic! w ogołe się tym nie martwiłem. Gdy sobie to uświadomiłem,wpadłem w histerię.Wiadomo,psychika dziecka. Ale skoro wtedy po raz pierwszy dowiedziałem się jaki jestem, to być może już się taki urodziłem...i nigdy się nie zmienie. I nie jest to tak,że kompletnie mam pustke. Odczuwam np. stres. Często się denerwuje bez powodu. Jednak do innych ludzi nic kompletnie. Zero uczuć. Jak Twoja dziewczyna reaguje na Twoje "prawdziwe" oblicze,bez maski? Też myślałem,żeby mojej o tym powiedzieć...ale ona mi nie uwierzy. Ma mnie za bardzo wrażliwego faceta, czyli dobrze odgrywam swoją role... Tęsknisz za swoją dziewczyną?potrzebujesz jej? Ja niestety nie i to jest w tym najgorsze. I jeszcze jedno pytanie natury osobistej. Pociąga cię seksualnie? Ja nie czuje kompletnie,żadnego popędu. Nigdy tego nie rozumiałem. Nawet jako nastolatek oglądałem porno raz na 2 miesiące... btw. Polecam serial Dexter. O kolesiu ,który też nic nie odczuwa i wybrał sobie "ciekawy" sposób radzenia z tym.
  5. W takim razie sorry, już piszę w tamtym temacie. -- 05 lut 2011, 13:46 -- Witam.Nie wiem,dlaczego zdecydowałem się tu napisać , widocznie przeszkadza mi stan mojej psychiki. Mam 21 lat i nie będę opisywał mojego życia , bo to chyba nie ma znaczenia. Powiem tylko,że życie mnie nie oszczędzało. Nic praktycznie nie czuje. Nie jest mnie nic wstanie wzruszyć,przejąć. Nie jestem w stanie współczuć komuś. Gdy widzę ludzką tragedię w wiadomościach,na żywo nie czuje kompletnie nic. Nawet gdy skrzywdzę czymś swoich bliskich nie mam wyrzutów sumienia,nie przejmuję mnie to. Przepraszam ich wtedy tylko,żeby mieć spokój. Gdy dziewczyna z mojego powodu płacze,również mnie to nie rusza. Mógłbym przejśc koło tego obojętnie ,ale wole to załatwić i miec spokój.Może Wam się to wydać okropne,ale to nie moja wina. Taką mam psychike.Nie wydaję mi się ,żebym kogoś kochał,a nawet lubił.Gdy jestem bez dziewczyny tydzień,nie tęsknie za nią,tylko tak mówie.Mógłbym być kompletnie sam,ale tak jest wygodniej. Znam perfekcyjne definicje słowów smutek,radość ,współczucie więc tylko "odgrywam" te uczucia a tak na prawdę nie czuje żadnych emocji. Wiem kiedy zagrać,że czuje się przejęty. Np. gdy idę z siostrą i widzę bezdomnego bez nóg.Ona jest przejęta,więc ja odgrywam to samo,chociaż na prawde nic nie czuję.Jeszcze słowo o mojej dziewczynie. Do nikogo nic nie czuje, więc nawet jej nie kocham.Mimo to,nie chce jej skrzywdzić. Coś wewnątrz nie pozwala mi na to. Wiem,że ona jest do mnie przywiązana, ale jak mam to dalej ciągnać bez uczuć? Mam z nią zerwać,czy brnąć w to dalej?Tak jak mówiłem,nie chce jej skrzywdzić,więc może nie jest tak beznadziejnie? Może kiedyś zaczne coś odczuwać? Może pokocham moją dziewczyne? Co mam zrobić? Dobrze by było pogadać z kimś takim jak ja... Założyłem osobny temat, nie wiedziałem,że ten istnieje. Napisałem jeszcze raz tutaj. Przepraszam za problem.
×