Skocz do zawartości
Nerwica.com

ggooss

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez ggooss

  1. W moim przypadku wszystko zaczęło się od niewinnego zakrztuszenia ok. 3,5 roku temu. Pierwszy epizod fagofobii trwał ok. miesiąca i ustąpił po wyjeździe na wakacje, więc wtedy jeszcze nie zdawałam sobie z tego sprawy. Wszystko wróciło po 1,5 roku z kilkakrotnie większym nasileniem i trwało kolejne 2 lata, w tym faza 'ostra' jakieś 8 miesięcy. Dziś mogę napisać, że cały ten koszmar jest już za mną, że MOŻNA WYJŚĆ Z TYCH ZABURZEŃ, co w najgorszych momentach wydawało mi się nieosiągalne. Oczywiście przychodzą mi czasem do głowy "głupie myśli", szczególnie jak jem będąc sama w domu, ale potrafię sobie z tym poradzić. Co mogę podpowiedzieć osobom cierpiącym na fagofobię? Wizyta u dobrego psychiatry, regularne branie leków (nie sugerujcie się tym, że się uzależnicie albo że komuś coś nie pomogło, każdy inaczej reaguje na różne medykamenty, nie zniechęcajcie się źle dobranymi lekami- osobiście przeszłam taką akcję i wiem jak to jest, ale następne były już na szczęście "strzałem w 10"), psychoterapia u dobrego psychologa (najlepiej klinicznego), zmiana spojrzenia na świat i na swoje problemy, nadzieja, że to kiedyś się skończy, BO SIĘ SKOŃCZY i cierpliwość, dużo cierpliwości. Co więcej, pamiętajcie, że te zaburzenia nie biorą się znikąd- jest to najczęściej odreagowanie naszej psychiki. Osobiście najbardziej pomogły mi chyba spotkania z psychologiem, mimo, że było ich zaledwie kilka. To u niego dowiedziałam się skąd to wszystko się wzięło (w moim przypadku problemy rodzinne), nauczyłam się, że od pewnych rzeczy nie można uciec, ale można inaczej na to spojrzeć, że nie można od siebie wymagać zbyt dużo, że nie wolno skrywać w sobie emocji, że trzeba robić w życiu to, co się lubi, że trzeba mieć odwagę, żeby dokonać w swoim życiu zmian, bo inaczej zaburzenia nie ustąpią... U mnie wiązało się to np. z rzuceniem studiów (medycyna), na które poszłam trochę pod presją innych oraz wyprowadzką z domu. Dziś jestem szczęśliwą studentką bardzo popularnego kierunku inżynierskiego i choć moje problemy rodzinne nadal trwają, ja nabrałam do nich dystansu. Spoglądając na to wszystko z perspektywy czasu widzę też pozytywne strony tego niesłychanie trudnego doświadczenia: dużo dowiedziałam się o sobie, zmienił się mój system wartości. Aha, i jeszcze jedno: kolejny raz przekonałam się, że Pan Bóg naprawdę pomaga.
×