Nie wiem czy chce wam sie to czytać, bo to będzie przypominać wściekły monolog starego dziada(mam 26 lat)
JEŚLI SIE WAM NIE CHCE CZYTAĆ TO PRZEWIŃCIE NA DÓŁ
Nie wiem, nie mam w sobie chyba dobra, miłości. Po prostu nie mam. Nie umiałem dawać więc wszyscy uciekli, zawsze umiałem tylko brać albo nie robiłem nic. Piękna i inteligentna kobieta się we mnie zakochała, a ja wykorzystywałem jej uczucie, nie dbałem o nią, nie sprawiałem że czuła się wyjątkowa i kochana. Zostawiła mnie a ja po tym fakcie zdałem sobie sprawę że to była jedyna osoba która mnie szczerze i naprawdę kochała(moi starzy mnie też kochali ale ich miłość to syf). Wyrzuty sumienia odczuwam praktycznie codziennie, ona potrzebowała żeby ktoś się nią zaopiekował, a ja nie umiałem tego zrobić. I tak wytrzymała ze mną zbyt długo. Po zerwaniu chciałem jej to wynagrodzić jakoś, ale wiem że powinienem się trzymać od niej z daleka, to najlepsze dla niej.
Faceci to dupki, a laski są zbyt uległe i potem facet wykorzystuje laskę i jej uczucia, a ona się boi mu powiedzieć że jest dupkiem, bo się boi odrzucenia.
Ale to tylko jeden z wielu problemów.
Od wielu lat piję alkohol, czasem nawet przez dwa tygodnie dzień w dzień i zażywam dopalacze(nawet nie mam u kogo kupić prawdziwych narkotyków - żałosne) Przez ostatni miesiąc prawie przećpałem i nawet się nie przestraszyłem.
Ja po prostu mam wszystko w dupie, na niczym mi nie zależy, nawet na tym żeby o siebie zadbać.
Najgorsze jest to że przez chwile potrafię być normalny, potrafię wejść na imprezę i poprawić wszystkim humor(ostatnio mi kolega którego poznałem parę godzin wcześniej powiedział że jestem zajebisty), umiem inteligentnie rozmawiać i żartować i po prostu zachowywać się normalnie.
A prawda jest taka że udaję. Jestem pusty, mam bardzo słabą wiedzę, nie jestem aż taki inteligentny czy wyjątkowy. Jestem troche ładny i to wszystko(i próżny).
Prócz tego że uważam siebie za porażkę to jestem też bardzo krytyczny w stosunku do świata, nie cierpię telewizji, mediów, większość amerykańskich filmów, całej kultury pustego konsumpcjonizmu. Nie rozumiem i nie umiem pogodzić sie z tym że tylko zapierdalamy od 9 do 5 by potem wrócić do domu, włączyć polsat i obejrzeć coś sztucznego i pustego, że kupujemy 10 razy więcej rzeczy niż potrzebujemy a supermarkety są wypełnione setkami tysięcy produktów, podczas gdy w afryce ludzie umierają z głodu.
Nie rozumiem czemu większość filmów w kinie i telewizji to głupkowate amerykańskie badziewie nastawione tylko na zarabianie kasy, czemu jemy plastikowe żarcie bez smaku z mcdonaldów(choć mamy wspaniałą pożywną polską kuchnię), czemu sie ciągle gada o stanach i o kulturze stanów, przecież jest kurwa tyle krajów z bardzo ciekawą kulturą i nic o nich nie słychać!!!
Takie terminy jak polityka, wojna, religia wywołują we mnie wściekłość, politycy kłamią, obiecują i dbają tylko o własną dupę, zależy im na władzy i kasie, niczym więcej, a my co 4 lata ich wybieramy? Cały ten system jest oszustwem, a my sie dajemy nabierać, bo mamy 26 rodzajów pasztetu i 89 rodzajów napojów gazowanych wiec jest dobrze.
Religia to był tylko zawsze pretekst do wojny, nietolerancji i pranie mózgu głupich mas.
Wszyscy tylko chcą więcej dla siebie, nikt sie nie przyznaje do błędów, jesteśmy głupi i nie wyciągamy żadnych wniosków, albo wykorzystujemy głupich.
Wojna, ech szkoda gadać. Wystarczy spojrzeć na historię, ciągłe konflikty, wojny, kłótnie, kto ma więcej ziemi, kto będzie miał swoją walutę, swój teren, swój język. Miliony osób przez to zginęło. I co? Zamknęliśmy sie w swoich granicach, zamiast współpracować to sie każdy zamknął w swoich granicach i ustanowił swoje zasady, bo wydawało mu sie że lepiej wie jak sie powinno żyć. Chore. I dopiero teraz dzięki globalizacji zaczyna coś sie zmieniać.
Ale prócz śmierci jest też wiele bardziej subtelnego zła, nietolerancja, ksenofobia, homofobia, rasizm, po prostu ludzie jak czegoś nie rozumieją, albo widzą po raz pierwszy to tego nienawidzą i nawet nie wiedzą czemu.
Nie wiem już nawet o czym to jest post. Chyba o wszystkim i niczym
DO RZECZY:
- witajcie
- chciałbym kręcić filmy(to jedyne co mnie choć troche jeszcze kręci hihi)
- rozwód rodziców, krzyki, brak uczuć, miłości, szczerości, zrozumienia, ojciec miał mnie w dupie, matka wreszczała cały czas
- kontrola, psychologiczne tortury, szantaże, wszystko na siłę i tak jak oni chcą
- chleję i ćpam miękkie narkotyki ale gdy byłem szczęśliwy(przez chwile) to nie musiałem
- wyrzuty sumienia popełnionych błędów praktycznie codziennie
- nie umiem zapomnieć o przeszłości i wybaczyć starym
- zwątpiłem w siebie i w ludzkość
- chętnie poznam ludzi ze śląska i jakąś dziewczynę
- rzadko wychodzę z domu ale chciałbym wychodzić
- potrafię sie cieszyć życiem, ale tylko po to żeby zabijać ból egzystencjalny, tak naprawdę jestem skrajnym pesymistą
- nie umiem dawać i jestem egoistą
- od skrajności w skrajność
- chuj mi w dupę
BĄDŹCIE POZDROWIENI NADWRAŻLIWI