Skocz do zawartości
Nerwica.com

carmel

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia carmel

  1. Długie wyszło, dziękuję wszystkim którzy dali radę przeczytać. Witam, jestem nowa i postanowiłam tu napisac bo nie radzę sobie z własnymi uczuciami i życiem. Najpierw może powiem coś o sobie. Jestem jeszcze młoda, bo zaledwie gimnazjum. Z charakteru jestem cicha i spokojna, myślę że mam to po mamie, a po części i po tym że jestem jedynaczką, rodzice się o mnie bardzo martwili jak byłam dzieckiem i miałam mało kontaktu z rówieśnikami. Mam hobby - fotografię, jednak nie mam na to czasu, ani pogoda nie dopisuje. Chęci też ostatnio brak. Moje problemy dotyczą tego, że po pierwsze przytłacza mnie szkoła. Od tego semestru mam dzień w dzień po siedem lekcji, dodatkowo w poniedziałki i wtorki mam z rana siłownię na 7.00, więc jest osiem. We wtorki i czwartki mam dodatkowe godziny angielskiego który zaczynam o 16 a kończę o 17.30. Właściwie to te dni wyglądają tak, że wracam ze szkoły, jem w porywie obiad, biegnę z wielką niechęcią na angielski (bo po siedmiu godzinach w szkole mam już po prostu dosyć). Wracam do domu o osiemnastej i siadam do odrabiania lekcji. Jestem już zmęczona, śpiąca i na ogół wkurzona że tyle tego wszystkiego jest. Siedzę nad książkami do 22, więc zasypiam po 23 i następnego dnia ledwo daję radę zwlec się z łóżka i prawie śpię na pierwszych lekcjach. Jestem z tego nieszczęsnego rocznika, od którego została wprowadzona reforma i to co kiedyś było realizowane przez trzy lata gimnazjum, my robimy w dwa. Kolejnym problemem dla mnie jest to, że czasami ludzie uważają mnie za jakieś dziwadło. Mam w klasie dwie koleżanki z którymi się trzymam, cztery z którymi od czasu do czasu pogadam i to by było na tyle. Dziewczyn jest dwadzieścia, a zadaję się z sześcioma. Z chłopakami to już totalnie ie umiem gadać. W innych klasach mam pojedynczych znajomych, jednak w ogóle nie rozmawiamy, oni mają swoich znajomych i swoje sprawy, właściwie nasze drogi rozeszły się dwa lata temu i od tej pory wymieniamy tylko "cześć" na ulicy. Na podwórku również nie mam znajomych, niby w każdym bloku ktoś mieszka, jednak to nie towarzystwo dla mnie. Są to osoby które palą papierosy, zażywają alkohol itp., a ja uważam że jeszcze mam na to czas, w końcu mam tylko 14, prawie 15 lat. Często patrzę na zdjęcia koleżanek i słucham ich rozmów jak to się umawiają, chociażby przypadkiem w szatni na wf. Jest mi strasznie smutno, że oni mają swoje paczki a ja jedną koleżankę. W moim wieku myślę że nie tylko dla mnie takie paczki znajomych i kontakt z rówieśnikami jest ważny. Kolejną rzeczą która mnie dręczy jest kolega z klasy. Coś mi się ubzdurało w głowie i się w nim zakochałam. Wszystko się zaczęło w listopadzie 2009, on mnie zaczepiał, był miły i w ogóle, a ja od razu na to poleciałam. Tak sobie z nim flirtowałam ze dwa miesiące aż w końcu on mnie olał i zaczął zarywać do najładniejszej dziewczyny z klasy. Mimo że jesteśmy razem w klasie, to nawet z nim nie gadałam, tylko sporadycznie. Nadal pamiętam to uczucie, jak przychodziłam do domu i miałam ochotę płakać w poduszkę. W czerwcu 2010 dowiedziałam się że on wyznał miłość tej dziewczynie. Ona go nie chciała, dostał kosza, ale po tym jak to usłyszałam.. Nie, miałam ochotę po prostu zamknąć się w piwnicy i nie wychodzić. W końcu uznałam że to zakochanie za wiele mnie kosztuje, nadeszły wakacje, zero kontaktu, postanowiłam o nim zapomnieć. W sierpniu juz wcale o nim nie myślałam, szczęśliwa że mi przeszło poszłam we wrześniu do szkoły. I trach - wszystko wróciło pierwszego ze zdwojoną siłą. Gdy go tylko zobaczyłam to strzeliłam buraka, serce mi waliło jak młot... Od tej pory znowu on mi się podoba, i ZA CHINY nie mogę go sobie wybić z głowy. Próbowałam wszystkiego - usunąć jego gg, zdjęcia i wszystko co związane, nie gadać, nie patrzeć się, odizolować. Nie dałam rady. Tym bardziej że od tego roku on zagaduje mnie codziennie, znowu mnie zaczepia, nawet siedziałam z nim w ławce dwa razy. Pamiętam to uczucie szczęścia, chodziłam jak w skowronkach. Uznałam w końcu że skoro nie wybiję go sobie z głowy, to będę walczyć. Jednak teraz wszystko zostało zniszczone przez... moją najlepszą i jedyną koleżankę. Ona jest dosyć głośna i rozgadana, a ja cicha i spokojna. Ona go zaczepia, POPYCHA I ŁAPIE ZA RĘCE (szlag mnie trafia). Jak on się mnie coś pyta, to ona odpowiada za mnie. Nie daje mi dojść do głosu! W końcu kończy się na tym że oni gawędzą całą przerwę, a ja patrzę z zazdrością i wściekłością stojąc obok nich jak kołek, i nijak nie mogę się wbić do rozmowy. On jest główną przyczyną mojego nastroju, jak z nim nie zamienię słowa jeden dzień to potrafię chodzić zła do wieczora, a jak widzę (jak dzisiaj), jak koleżanka go podrywa... Po powrocie do domu mam ochotę rzucić się na łóżko i płakać, zatrzymać czas, żeby nie wrócić następnego dnia do tej nędznej szkoły i znowu oglądać ich flirty. Myślałam nad powiedzeniem koleżance o swoich uczuciach i o tym, że sprawia mi przykrość, jednak to całkowicie odpada. Mimo iż mam do niej zaufanie, to z niej straszna papla i nawet nie umyślnie by się o tym wygadała. Potem będą głupie docinki i żarty. Już i tak wszyscy wiedzą że on mi się podoba, bo to widać jak się na niego gapie non stop, ale na razie nikt mi nie dokucza. Hmm, właściwie to już wszystko z mojego beznadziejnego życia... Ach, dodam jeszcze że mam kompleksy na punkcie swojego zachowania.. Chciałabym być roześmiana i wesoła jak inne dziewczyny, umieć gadać z kolegami. Jednak jak który do mnie co mówi, to plączą mi się słowa ale gadam jakieś głupoty, nie umiem rozwinąć zdania. Strasznie denerwują mnie wystąpienia publiczne. W zeszłym roku musiałam prezentować przed całą szkołą projekt. Miałam kartkę i miałam z niej przeczytać. Wyszłam na środek i... Cała się trzęsłam, ręce, nogi, ledwo utrzymałam mikrofon, koleżanka musiała mi trzymać kartkę z której miałam czytać, bo tak mi się ręce trzęsły że nie dałam rady. Oczywiście cała szkoła się ze mnie podśmiewywała. Ech, nie wiem co robić... Szkoła mnie dobija ilością nauki, a ten chłopak to już totalnie... Nieświadomie kieruje moim życiem... A koleżanka na moich oczach go podrywa, a ja nic nie mogę zrobić, to już serce mi się łamie... Na nich ochoty nie mam...
×