Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ransom

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Ransom

  1. Witajcie! Na forum jestem nowy, jednak moj toksyczny zwiazek z nerwica trwa juz lata. I choc jakis czas temu udalo mi sie z nia rozwiesc - wciaz kreci sie wokol mnie i liczy na cos wiecej. Integra, co do Twojego postu, nie bralem nigdy Xanaxu, mimo to objawy, ktore opisujesz, nie sa mi obce. Przyszlo znienacka w marcu 2004 i pewnego ranka obudzilem sie z tetnem 110, cisnieniem 150/100 i uciskiem w miejscu, gdzie glowa spotyka sie z karkiem (pod potylica). I tak juz zostalo. Tetno praktycznie nie schodzilo ponizej 90 przez caly dzien, cisnienie wahalo sie, rowniez nie schodza ponizej 140/90. 24 godziny na dobe. Do tego widzenie przez lekka mgle. Towarzyszyla temu oczywiscie ostra hipochondria, skutecznie podbudowywana przez pania doktor internistke z wieloletnia praktyka. A bylo to dla niej nie lada wyzwanie - sama nie wiedziala co mi jest, w koncu EKG bylo ok (sic!). I tak zaczelo sie leczenie objawow i testowanie roznych kombinacji lekow. Wpierw Tertensif (odwadniajacy lek na obnizenie cisnienia) rano, Aspargin wieczorem. Po jakims czasie na odwrot, bo nie skutkowalo Wciaz nie skutkowalo. No to badania na nadmiar jakiegos tam hormonu, czy przypadkiem nie mam guza tarczycy/przysadki. Nie mam. Badanie dna oka i inne pierdoly rowniez niczego nie wykazaly. No to Bisocard (dosc mocny lek na spowolnienie rytmu serca). Pol rano, Tertensif wieczorem - i dupa W miedzyczasie wybralem sie do pani psychiatry zapytac o moje lęki i przy okazji o to cisnienie/przyspieszone tetno. Stwierdzila po krotkiej rozmowie ze mna, ze po prostu mam "neurotyczna osobowosc" i w tym wieku to powinienem grac w pilke, a nie mierzyc cisnienie. A najlepiej to niech sie zainteresuje medytacja. I przepisala mi do tego pernazyne. Pomimo jej dobrych rad, objawy wciaz pozostaly takie same. A to juz prawie czwarty miesiac. W koncu metoda prob i bledow internistka doszla do tego jak te objawy wyleczyc. Tertensif przerzucila na rano, a bisocard na wieczor. Obudzilem sie zdrowy (?). I tak przez kolejnych kilka miesiecy dzien w dzien wysuszal i oslabial mnie tertensif, do czasu kiedy sprawdzilem, czy zmieni sie cos, jak go nie wezme. Byl zupelnie niepotrzebny. Po kolejnych paru miesiacach skonczylem tez z cudownie uzdrawiajacym bisocardem. I co? I wszystko w porzadku. Pol roku pozniej wybralem sie do kardiologa w sprawie niedomykania platka zastawki (czy jak to sie tam nazywa). Spytalem go z ciekawosci o kuracje, ktora mi zaaplikowala internistka. Okreslil ja mianem "bledu lekarskiego". :) Stwierdzil, ze takie leki jak bisocard powinno sie podawac ludziom po 50tce, w mlodym wieku to moze tylko zaszkodzic. Jesli juz, podaje sie go doraznie, a nie dzien w dzien przez rok :) Jaki jest moral tej historii? Nie ufajcie internistom! Moral jest rowniez taki, ze objawy ustepuja jak sie je czasem potraktuje z buta. Historia troche przydluga, ale pisalem w dobrej wierze! :) Mam nadzieje, ze w jakis sposob pomoglem Ci, Integra. Aha, najwazniejszy moral tej historii pochodzi z jej dalszego ciagu, a mowi on o tym, ze nerwice mozna skutecznie zmniejszyc do naprawde niezauwazalnych rozmiarow. W moim przypadku pomoglo sprecyzowanie celow w zyciu i uparte dazenie do nich. A, i dobry humor :) To naprawde pomaga bardziej niz wszystkie chemiczne preparaty. Przynajmniej w moim przypadku. Pozdrawiam Nie pozwolmy nerwicy dominowac w zwiazku!
×