Cześć wszystkim !
bartix bardzo podobnie było u mnie:
obudziłem się któregoś lipcowego dnia, dzień zdawałoby się jak co dzień, dopóki nie poczułem lekkich zawrotów głowy, pomyślałem że to pewnie przez upał i niskie ciśnienie (może rzeczywiście tak było), ale nagle zaczęło mi się zdawać, jakbym nie w pełni panował nad swoją świadomością - takie machinalne wykonywanie rzeczy bez głębszego zastanawiania się nad ich sensem (mimo, że patrząc z dzisiejszego punktu widzenia były logiczne i racjonalne). I wtedy się zaczęło...tego samego dnia duszności, zimne poty, zawroty głowy, uporczywe myśli o tym, że postradałem rozum etc. etc. Tak mijały wakacje; brak szczerej radości z tego co zawsze mnie w jakis sposób podniecało i dawało szczęście, pogmatwane myśli, zawroty, kłopoty z pamięcią i lęki podczas myślenia o przyszłości - w zasadzie można by napisać książkę o tym :-) Potem uporczywe myśli, że zaraz wyląduję w kaftanie, że to schizofrenia, rozdwojenie jaźni albo coś w podobie i po moim życiu...a tyle było planów...
Wyobraźnia podstawiała coraz to nowe pesymistyczne scenariusze, ale niezłomnie sobie mówiłem, dam radę - przecież zawsze dawałem radę z problemami, przeto wizytę u psychiatry odkładałem i odkładałem i odkładałem...
Niedawno pojawiły się szeroko omawiane już na forum, "odrealnienia" - jesteś w trakcie rozmowy ze znajomymi, nagle słyszysz swój głos jakby z perspektywy osoby stojącej obok, poza tym wszystko co znasz, własne mieszkanie, własnie osiedle, uczelnię, wszystko wydaje się obce i czujesz przed nimi irracjonalny lęk...
Najważniejsze jest aby o tym nie myśleć, aby nie dać się tym myślom zwariować. Lęki oczywiście powracają, ale im krócej i mniej intensywnie o nich myślisz tym lepiej.
Sam dzięki temu forum zrozumiałem, że coś muszę z sobą zrobić: primo - psychiatra, secundo - psycholog. Nie wiem jeszcze jak to "ugryźć" bo do lekarzy nie musiałem prawie nigdy chodzić (tak to jest jak ma się w ojca lekarza;-) ), ale trzeba się w końcu wziąć za siebie - w końcu to nasze życie...
Przepraszam, rozpisałem się, nie wiem nawet czy w odpowiednim temacie (z góry przepraszam), ale w końcu wyrzuciłem to z siebie, to już jest prawie jak Catharsis...
Pozdrawiam serdecznie,
Dobrej nocy
będzie dobrze i trzeba w to wierzyć