Skocz do zawartości
Nerwica.com

Noi

Użytkownik
  • Postów

    32
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Noi

  1. tak mi się skojarzyło z syndromem studenta medycyny, który zaczyna dostrzegać u siebie każdą chorobę, o której się aktualnie uczy
  2. jakoś ubzdurało mi się, że laptop noopi zginął
  3. tahela, nie przegrzał się? ale teraz to tak serio mówię. może odkręć spód i przeczyść, dużo syfu się tam zbiera
  4. Noopii, odpisałam przecież... nie do końca ogarniam bo jestem w ciągu "pisaniowym"
  5. Noopii, taka gruba kratka raczej. mam teraz zwyżkę energii i staram się wykorzystać ją na pisanie pracy licencjackiej. ale podejrzewam, że najpóźniej pojutrze się skończy (eh, znamy życie...) i będzie spanie 24 a u Ciebie? jak ze spaniem?
  6. tahela, zwłaszcza, że ja też się tak przywitałam, hihi
  7. tahela, witam też raczej jest ok, hm? -- 23 sie 2011, 01:50 -- Noopii, ah, poza tym - to witaj
  8. tahela, jak As zdąży będzie dobrze, jak nie, to może jakiś Szewczyk Dratewka się znajdzie w krakowiu
  9. Morfik, wygląda na to, że ja.
  10. : D jak taka pogoda się utrzyma to i w krakowie będziemy potrzebować pomocy
  11. chciałabym żeby teraz tak lunęło. mój lap tez już odmawia posłuszeństwa, klawiatura już gorąca, a do rana daleko...
  12. o właśnie! dla mnie 23 stopnie to max dziś cały dzień okna były pozasłaniane żeby się tylko nie nagrzało. a jak wyszłam o 21 (!) i tak myślałam, że nie dojdę spowrotem.
  13. witam. ja akurat wolałabym deszcz od tego upału krakowskiego. blee
  14. Miałam podobnie. Lekarz nie wiedział co mi jest, a byłam dwa miesiące po pobycie na dziennym. Koniec końców trafiłam do szpitala na obserwację w kierunku stanów psychotycznych. Tam stwierdzili, że to nerwica. Dodam, że to jedna z wielu diagnoz, jakie do tej pory dostałam. Wyszłam z zestawem leków, które biorę do dzisiaj. zatem - polecam wizytę u lekarza, ale do szpitala nie ma sensu iść
  15. onanek, najprościej będzie na przykładzie. u mnie to tworzenie planu miało pomóc w pisaniu pracy licencjackiej na studiach bo nijak nie potrafiłam się za to zabrać. planowałam: o której mniej więcej będę już na nogach i wezmę się za pisanie, w jakich godzinach są przerwy. zaplanowany był też np. spacer, albo po prostu wyjście do sklepu (bo czasem przez kilka dni nie wychodziłam dalej niż na balkon, co nie było korzystne). wyznaczone też były godziny na posiłki. planowałam też ile stron dziennie napiszę i ile chciałabym mieć napisane do końca tygodnia. za zrealizowanie tego przewidziana była nagroda. ważne jest to, że jeżeli wstałam się te 3 godziny później, albo sytuacja losowa odciągnęła mnie od realizacji planu, to starałam się nie porzucać go tego dnia, tylko zaczynać od odpowiedniego momentu, bo potem np. z kolei dłużej w nocy siedziałam. to tak w skrócie. sprawia wrażenie ostrego reżimu, ale szło się przyzwyczaić. u mnie problem jest taki, że z niskiego napędu po kilku dniach wskakiwałam na wysoki i przesadzałam z siedzeniem po nocach i niedoborem snu, co skutkowało kolejnym spadkiem napędu i spaniem 24/7 itd.... onanek, jest jeszcze wersja "easy" - planujesz sobie jedną rzecz, którą będziesz robił codziennie o tej samej godzinie, przez określony czas, np. szydełkowanie od 18 do 18.30 ; )
×