Nerwica natręctw jest bardzo łatwo wyleczalna, i to nawet przez nas samych. 
Chciałbym opowiedzieć wam, jak sobie z nią poradziłem. 
  
Dojście do nadziei. 
Dowiedziałem się od "specjalisty", że tego nie da się wyleczyć całkowicie. To tylko pogorszyło mój stan. 
Paradoksalnie zastanowiło mnie to. Dało do myślenia. Dawniej myślałem, że mam Zespół Tourette'a. 
Już jako mały brzdąc miałem drobne tiki nerwowe twarzy. Lecz coś mi się nie zgadzało, potrafiłem 
powstrzymać różne objawy i nie był to niekontrolowane skurcze mięśni. Miałem okres bluźnienia pod nosem, 
z czasem coraz głośniej, lecz potrafiłem to powstrzymać, w sytuacjach jak np. kino. Gdy stwierdziłem, 
że z pewnością nie mam nieuleczalnej choroby, a nerwice natręctw, objawy uspokoiły się. Minimalnie, 
lecz się uspokoiły. Pewien przełom w moim myśleniu nastąpił, gdy wyczytałem, że wyleczenie nerwicy 
jest całkowicie możliwe przez siebie samego, powstrzymując np. natręctwa. Nie jest to proste lecz możliwe. 
Dało mi to nadzieję. Metoda ta nawet troszkę pomogła, lecz często natręctwa wracał z podwojoną siłą. 
  
W czym tkwi klucz. 
Do zrozumienia tego, w czym leży problem, pomogło mi rzucenie palenia. Miałem za sobą 
prób i plułem sobie w twarz, że nie potrafię rzucić palenia. Skończyłem na wymówkach, 
że jednak lubię palić. Przeczytałem bardzo mądrą książke "Prosta metoda jak skutecznie 
rzucić palenie". I o dziwo, rzuciłem z dnia na dzień, bez żadnych objawów odstawienia, 
bez chęci palenia, po prostu czary. Książka tak naprawdę pokazuje, że palenie nie daje nam nic. 
Jest to prawda bardzo trudna dla zrozumienia dla palaczy. Osoba nie paląca wie, że 
palenie nic nie daje, lecz palacz "wie" co innego.Wiązałem palenie z przyjemnością, jak 
zapaliłem to się uspakajałem, potrafiłem się skupić, lepiej skoncentrować. Lecz to właśnie 
palenie wywoływało to, że miałem większą chęć palić, traciłęm koncentracje i byłem w nerwach. 
To tak, jakbym nosił cały dzień za małe buty, wieczorem zdjąć i czuł ogromną ulgę. 
Czy noszenie za małych butów dało mi tą przyjemność?No właśnie, te buty jedynie 
spowodowały cierpienie, a ich zdjęcie pozwoliło mi wrócić do miłego stanu z przed 
założenia butów. Z paleniem jesteśmy tak zmanipulowani, że naprawdę potrzeba kilkuset 
stron, aby uświadomić palaczowi, że palenie nic mu nie daje, żadnej przyjemności. 
I jest to prawda. Po zrozumieniu tego każdy przestanie palić. No bo po co palić, jeśli nie daje nam to przyjemności? 
  
Kolejny przełom w zrozumieniu problemu, to książka "Obudź w sobie olbrzyma", której główną myślą jest to, że 
wszystko co robimy podyktowane jest przyjemnością i cierpieniem. Więc sposobem, aby kontrolować swoje 
życie, jest wiązanie tego czego nie chcemy z cierpieniem, a to co chcemy z przyjemnością. I tak można 
np. schudnąć, jeśli zwiążemy ogromne cierpienie z jedzeniem np. czekolady  
  
Prosta metoda jak pozbyć się nerwicy natręctw. 
Związanie tego co robimy z cierpieniem i przyjemnością i możliwość zmiany 
każdego aspektu życia była dla mnie czymś fascynującym. Ale nie potrafiłem 
powiązać tego z nerwicą natręctw. Ja robię przecież całkiem odwrotnie. 
Robię to, co sprawia mi cierpienie. Ludzie z nerwicą natręctw nie mogą 
przestać świadomie się krzywdzić.Weźmy np. potrzebę mycia rąk. Jeśli 
masz nieodpartą "pokusę" mycia ciągle rąk, czujesz ulgę, gdy je umyjesz. 
Podświadomie wiążesz rytuał mycia rąk z przyjemnością, a cierpieniem 
jest nerwica natręctw, przez którą musisz myć te ręce. I to jest właśnie 
największy błąd w myśleniu osoby chorej na nerwice natręctw. Mycie rąk, 
wywołuje cierpienie a nie przyjemność. To właśnie to mycie rąk sprawia, 
że mamy jeszcze większy przymus wykonywania tej czynności. 
ZDAJ SOBIE TYLKO SPRAWĘ, ŻE UMYCIE RĄK, NIE 
DA CI ULGI, TO WYWOŁA TYLKO WIĘKSZĄ CHĘĆ MYCIA DALEJ RĄK. 
  
Zwiążcie wielkie cierpienie z chęcią wykonywych natręctw, 
a przyjemność połączcie z ich niewykonywaniem. Będziecie wyleczeni :) 
  
Ale ważne jest tutaj co oznacza chęc wykonywania natręctw. Na ogół 
wiążemy cierpienie z natręctwami, lecz ich wykonywanie z przyjemnością. 
Trzeba zrozumieć, że natręctwo np. mycie rąk, nie wywoła ulgi, a wywoła jeszcze większy 
mus mycia rąk. 
  
Może podam na swoim przykładzie. Jeśli mam chęć wziąć nóż i nim machać przed swoją twarzą , 
wyobrażam sobie, jakie cierpienie wywoła we mnie sama ta czynność, nie to, że mogę zrobić sobie krzywdę, 
lecz to, że będę czuł cały czas ogromną chęć (coraz większą) robienia tego i będę się czuł nieszczęśliwy. To jest największe 
cierpienie. Uczucie uwiązania swoimi natręctwami. Uczucie takiego cierpienia można powiązać z każdym 
natręctwem. Jeśli mam natręctwa myśli, myślę o tym, że znów będę nieszczęśliwy myśląc o tym i myśli same uciekają. 
Co więcej, po krótkim czasie, właściwie nie muszę odpychać natręctw bo już nie przychodzą, uwolniłem się. 
  
Rozwiązanie jest tak proste, że aż trudne do znalezienia. Spróbujcie, gwarantuję uśmiech na twarzach :)