Skocz do zawartości
Nerwica.com

marchewa238

Użytkownik
  • Postów

    6
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez marchewa238

  1. dziekuje. nie wiem tylko czy zapisac sie do psychiatry czy do psychologa. bedzie mi ciezko sie otworzyc tak czy siak, ale wolalabym (chce) wsparcia ze strony farmakologii. z drugiej strony boje sie, ze psychiatra uzna moje problemy za blahe i bede czula sie jeszcze gorzej,ze to wszystko wyolbrzymiam czy cos w tym stylu
  2. marchewa238

    potrzebuje pomocy

    myslalam o tym, ale najpierw chce isc sama, dowiedziec sie, moze problem tkwi tylko w moim zachowaniu, moze ja to tak zle odbieram. w sumie jestesmy mlodzi, a wiadomo mlodosc ma swoje prawa. tylko nie wiem w takim razie po jaka cholere ten slub, chyba po to, zeby miec w razie czego kolo ratunkowe. bo tak sie wlasnie czuje zobacze co powie mi lekarz, dziekuje za odpowiedz
  3. marchewa238

    potrzebuje pomocy

    dziekuje, ze odpowiedzialas probowalismy odstawic alkohol. gdy nie moge spac to jest jedyne rozwiazanie (oprocz tramadolu). nie upijam sie do nieprzytomnosci. po prostu mnie rozluznia i zasypiam, sa to np 2 kieliszki wina. maz czesto pije jak spotyka sie z kolegami, zdaza sie, ze wraca podpity z pracy. mielismy bardzo wiele szczerych rozmow. mowilam mu o moich uczuciach, powiedzialam, ze gubie sie w tym wszystkim i nie rozumiem o co tak naprawde chodzi. maz mnie wysluchal, byly obietnice, kolejne szanse. najgorsze jest to, ze jak juz sie pogodzimy to zachowuje sie tak jakby nic sie nie stalo. po prostu brak mi sil. jak dowiedzial sie, ze ta bezsennosc jest naprawde powazna to sie zmartwil. moje malzenstwo jest smutne, sama juz nie wiem co czuje. a jesli nam sie nie uklada to nie moge sobie poradzic z najprostrzymi sprawami,po prostu zyc mi sie odechciewa. moge plakac caly dzien lezac w lozku. a za kilka dni smieje sie i wciaz wpadam na co raz to bardziej szalone pomysly. i tak w kolko, meczy mnie strasznie ta hustawka musze wziac moje zycie we wlasne rece, pierwszym krokiem jest wizyta u lekarza zycze samych usmiechnietych dni
  4. jakis czas temu doszlam do wniosku, ze to co dzieje sie ze mna nie jest normalne, ze moge cos z tym zrobic i po prostu nauczyc sie cieszyc zyciem, szukam odpowiedzi, czegos co mogloby ukierunkowac moje dzialania.. mam 23 lata, od pol roku jestem mezatka studiuje na dwoch kierunkach znam mojego meza od kilku lat, oswiadczyl mi sie po 4 miesiacach zwiazku, a po 1,5roku wzielismy slub. czasem czuje, ze to najlepsze co mnie w zyciu spotkalo. czasem, ze nic gorszego nie moglo mi sie przytrafic nie uklada nam sie. maz zmienil prace jakis czas temu zaczal zarabiac duzo wiecej. zawsze smielismy sie z tych nowobogackich, ometkowanych od stop do glow i jedzacych w najdrozszych restauracjach. teraz moj maz (bede pisala mm, zeby bylo krocej) zachlysnal sie tym wszystkim. ma nowych kolegow, starszych od nas o jakies 15lat. jest zupelnie innym czlowiekiem, smieje sie ze mnie gdy pije grzanca za 15 zlotych, a nie jacka danielsa czy inny szajs, zaczal palic cygara. mniejsza z tym w kazdym razie teraz przy kazdej naszej klotni (obydwoje pijemy jakies 2razy w tygodniu i wtedy prawie zawsze dochodzi do awantury) on bez slowa pakuje sie i wychodzi na 3 dni. bierze ze soba strasznie duzo kasy i nawet do mnie nie zadzwoni, nie odbiera ode mnie telefonow. po prostu nie mamy kontaktu. mi juz brakuje sil. przez nasz zwiazek odcielam sie od wszystkich znajomych. mam jedna kolezanke, ale nie moge jej zaufac i porozmawiac z nia o tym. gdy zaprosi nas do siebie, lub wybierzemy sie np na koncert (ktory wyjdzie z mojej inicjatywy-mm nigdy nie wyszedl z inicjatywa wyjscia gdzies), jest obrazony na caly swiat i nie ukrywa tego. jest mi wstyd, za to jjak sie zachowuje, za jego wypowiedzi i czuje sie winna, ze zabralam go w miejsce, w ktorym mu sie nie podoba kiedy wroci do domu obiecuje mi, ze to byl ostatni raz. ze juz nigdy mnie tak nie zostawi. przez kilka dni jest sielanka, a pozniej powtorka z rozrywki wczoraj byla impreza, na ktorej bardzo mi zalezalo, strasznie chcialam z nim isc. ale jak rano wyszedl do pracy tak dopiero teraz wrocil, wiec bylam sama. spotkalam znajomych, z ktorymi dawno sie nie widzialam, kazdy pytal "a gdzie twoj maz, chcemy go poznac.." to taki wstep, zeby okreslic na jakim etapie jest moje zycie moim problemem jest, sama nie wiem, depresja? nie moge spac w nocy, mysli sie wtedy nasilaja i mnie przytlaczaja. nienawidze siebie za to, ze zrezygnowalam ze wszystkiego, ale z drugiej strony nie chce nic robic z moim zyciem mam klopoty w kontaktach z ludzmi, prawdziwym dramatem jest dla mnie powiedzenie czegos publicznie. robie sie czerwona, cala sie trzese i nie moge powiedziec slowa. nie umiem podjac najbardziej banalnej decyzji. uwielbialam gotowac i jesc, przez to mam nadwage. teraz nic mi nie smakuje, a na mysl o jedzeniu mnie mdli. pol roku temu bylam w szpitalu, jako lek przeciwbolowy dostalam duzo tramadolu. pozniej bralam go jako "uspokajacz", z alkoholem powoduje, ze wszystko jest poza mna. nikt nie ma do mnie pretensji, nie jestem za nic odpowiedzialna, po prostu zycie mija obok. kocham ten stan.wlasnie wzielam ostatnia tabletke i podjelam decyzje, ze pojde do psychiatry lub psychologa, jutro zadzwonie i umowie sie na wizyte. prawdopodobnie uslysze, ze powinnam porozmawiac z mm i wyjasnic sobie wszystko tylko, ze problem tkwi we mnie gdy sielanka trwa lapie sie wszystkiego czego tylko moge. zapisuje na milion kursow, warssztatow, korzystam z zycia jak moge. pozniej i tak koncze przed telewizorem. gdy na zajeciach na uczelni mam np jakas prezentacje, po prostu uciekam moi rodzice sa mi bardzo bliscy, ale sobie nawzajem nie sa. od kilku lat nie rozmawiaja ze soba, unikaja siebie jak ognia. tata mysli, ze wszystko jest w porzadku. mamy nie chcialam martwic, ale ktoregos razu zadzwonila bardzo smutna i zdenerwowana (chyba nawet plakala), zebym jej powiedziala,ze widzi jakie zmiany we mnie zachodza i no po prostu sie martwi mam tez siostre, ktora jest moim przeciwienstwem i dla mnie idealem, jest sliczna, bardzo madra, stawia czolo wszystkim klopotom, jest otwarta,ma bardzo duzo przyjaciol i swietnego chlopaka. jej moge zaufac i czasem z nia rozmawiam o moim malzenskim swiecie, ale kwituje to tylko w ten sposob, ze trzeba bylo nie wychodzic za maz. o moich klopotach w relacjach z ludzmi nikomu nie mowilam to mnie juz przerasta i najchetniej naszprycowalabym sie czyms co pomoglloby mi sie uspokoic. bardzo latwo wpadam w szal, mam wrazenie, ze kazdy chce mnie skrzywdzic gdy jestem w metrze i jakas grupka sie po prostu smieje schizuje, ze to pewnie ze mnie. ze to z tego jak wygladam, moze przez tusze, moze przez moj nos problemem jest nawet wyjscie do sklepu po fajki. nie chce z nikim rozmawiac. pomagal mi tramadol, pomaga mi alkohol. ale chce zyc normalnie, chce cos z tym zrobic bardzo przepraszam, za ten wywod po prostu nie mam z kim porozmawiac
  5. nie wiem jak ci pomoc, tez jestem tu nowa i tez nie daje rady ze soba chcialabym ci cos doradzic, ale nie umiem moge jedynie zaoferowac rozmowe, dobrze sie wyzalic, czasem pomaga jestem z toba
  6. marchewa238

    potrzebuje pomocy

    przede wszystkim chcialam powiedziec "czesc" jakis czas temu doszlam do wniosku, ze to co dzieje sie ze mna nie jest normalne, ze moge cos z tym zrobic i po prostu nauczyc sie cieszyc zyciem mam 23 lata, od pol roku jestem mezatka studiuje na dwoch kierunkach znam mojego meza od kilku lat, oswiadczyl mi sie po 4 miesiacach zwiazku, a po 1,5roku wzielismy slub. czasem czuje, ze to najlepsze co mnie w zyciu spotkalo. czasem, ze nic gorszego nie moglo mi sie przytrafic nie uklada nam sie. maz zmienil prace jakis czas temu zaczal zarabiac duzo wiecej. zawsze smielismy sie z tych nowobogackich, ometkowanych od stop do glow i jedzacych w najdrozszych restauracjach. teraz moj maz (bede pisala mm, zeby bylo krocej) zachlysnal sie tym wszystkim. ma nowych kolegow, starszych od nas o jakies 15lat. jest zupelnie innym czlowiekiem, smieje sie ze mnie gdy pije grzanca za 15 zlotych, a nie jacka danielsa czy inny szajs, zaczal palic cygara. mniejsza z tym w kazdym razie teraz przy kazdej naszej klotni (obydwoje pijemy jakies 2razy w tygodniu i wtedy prawie zawsze dochodzi do awantury) on bez slowa pakuje sie i wychodzi na 3 dni. bierze ze soba strasznie duzo kasy i nawet do mnie nie zadzwoni, nie odbiera ode mnie telefonow. po prostu nie mamy kontaktu. mi juz brakuje sil. przez nasz zwiazek odcielam sie od wszystkich znajomych. mam jedna kolezanke, ale nie moge jej zaufac i porozmawiac z nia o tym. gdy zaprosi nas do siebie, lub wybierzemy sie np na koncert (ktory wyjdzie z mojej inicjatywy-mm nigdy nie wyszedl z inicjatywa wyjscia gdzies), jest obrazony na caly swiat i nie ukrywa tego. jest mi wstyd, za to jjak sie zachowuje, za jego wypowiedzi i czuje sie winna, ze zabralam go w miejsce, w ktorym mu sie nie podoba kiedy wroci do domu obiecuje mi, ze to byl ostatni raz. ze juz nigdy mnie tak nie zostawi. przez kilka dni jest sielanka, a pozniej powtorka z rozrywki wczoraj byla impreza, na ktorej bardzo mi zalezalo, strasznie chcialam z nim isc. ale jak rano wyszedl do pracy tak dopiero teraz wrocil, wiec bylam sama. spotkalam znajomych, z ktorymi dawno sie nie widzialam, kazdy pytal "a gdzie twoj maz, chcemy go poznac.." to taki wstep, zeby okreslic na jakim etapie jest moje zycie moim problemem jest, sama nie wiem, depresja? nie moge spac w nocy, mysli sie wtedy nasilaja i mnie przytlaczaja. nienawidze siebie za to, ze zrezygnowalam ze wszystkiego, ale z drugiej strony nie chce nic robic z moim zyciem mam klopoty w kontaktach z ludzmi, prawdziwym dramatem jest dla mnie powiedzenie czegos publicznie. robie sie czerwona, cala sie trzese i nie moge powiedziec slowa. nie umiem podjac najbardziej banalnej decyzji. uwielbialam gotowac i jesc, przez to mam nadwage. teraz nic mi nie smakuje, a na mysl o jedzeniu mnie mdli. pol roku temu bylam w szpitalu, jako lek przeciwbolowy dostalam duzo tramadolu. pozniej bralam go jako "uspokajacz", z alkoholem powoduje, ze wszystko jest poza mna. nikt nie ma do mnie pretensji, nie jestem za nic odpowiedzialna, po prostu zycie mija obok. kocham ten stan.wlasnie wzielam ostatnia tabletke i podjelam decyzje, ze pojde do psychiatry lub psychologa, jutro zadzwonie i umowie sie na wizyte. prawdopodobnie uslysze, ze powinnam porozmawiac z mm i wyjasnic sobie wszystko tylko, ze problem tkwi we mnie gdy sielanka trwa lapie sie wszystkiego czego tylko moge. zapisuje na milion kursow, warssztatow, korzystam z zycia jak moge. pozniej i tak koncze przed telewizorem. gdy na zajeciach na uczelni mam np jakas prezentacje, po prostu uciekam moi rodzice sa mi bardzo bliscy, ale sobie nawzajem nie sa. od kilku lat nie rozmawiaja ze soba, unikaja siebie jak ognia. tata mysli, ze wszystko jest w porzadku. mamy nie chcialam martwic, ale ktoregos razu zadzwonila bardzo smutna i zdenerwowana (chyba nawet plakala), zebym jej powiedziala,ze widzi jakie zmiany we mnie zachodza i no po prostu sie martwi mam tez siostre, ktora jest moim przeciwienstwem i dla mnie idealem, jest sliczna, bardzo madra, stawia czolo wszystkim klopotom, jest otwarta,ma bardzo duzo przyjaciol i swietnego chlopaka. jej moge zaufac i czasem z nia rozmawiam o moim malzenskim swiecie, ale kwituje to tylko w ten sposob, ze trzeba bylo nie wychodzic za maz. o moich klopotach w relacjach z ludzmi nikomu nie mowilam to mnie juz przerasta i najchetniej naszprycowalabym sie czyms co pomoglloby mi sie uspokoic. bardzo latwo wpadam w szal, mam wrazenie, ze kazdy chce mnie skrzywdzic gdy jestem w metrze i jakas grupka sie po prostu smieje schizuje, ze to pewnie ze mnie. ze to z tego jak wygladam, moze przez tusze, moze przez moj nos problemem jest nawet wyjscie do sklepu po fajki. nie chce z nikim rozmawiac. pomagal mi tramadol, pomaga mi alkohol. ale chce zyc normalnie, chce cos z tym zrobic bardzo przepraszam, za ten wywod po prostu nie mam z kim porozmawiac
×