Skocz do zawartości
Nerwica.com

Wermix

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Wermix

  1. Witam, mam 17 lat aktualnie jestem uczniem jednej ze szkół średnich. Mój problem męczy mnie już od kilku lat, jednak jego nasilanie się nie daje mi już spokoju. Mianowicie od zawsze jako dziecko bałem się rzeczy nadprzyrodzonych, dlatego po oglądnięciu jakiegoś horroru zawsze nie mogłem w nocy spać, pocąc się do granic możliwości, jednak wraz z okresem dorastania ten banalny lęk lekko minął. Jednak w jego następstwie pojawiało się kilka innych np, po oglądnięciu filmu al'a CSI, gdzie sprawca kogoś zamordował, pojawiały się w mojej głowie myśli typu : "A co jeśli ty też jesteś mordercą, jeśli ty też zabijesz kogoś bliskiego sobie", przez co walczyłem i walczę z tym w swojej głowie. Zdarza się, że widząc jakiś przedmiot typu nóż, siekiera od razu dochodzą do mnie myśli, że mógłbym skrzywdzić tym kogoś innego, dlatego często walczę z tym wszystkim sam, w swojej głowie. Razem z okresem dorastania jak większość mężczyzn oglądałem pornografię... zdarzało się, że oglądnęło się mniej "normalne filmiki", bo wiadomo, że w sieci nikt takich rzeczy zbytnio nie kontroluje, jednak ostatnimi czasy zaczęło mi się to wszystko robić takie sztuczne i w ogóle dziwne, dlatego powoli przestaję to już oglądać... jednak pewnego dnia pojawiła się myśl a co jeśli jesteś homoseksualistą?, sam zacząłem się tym zamartwiać, to zmieniłoby całe moje życie, bo ja zawsze chciałem mieć rodzinę, kochać moją żonę, i godnie spędzić życie, dlatego gdy te myśli się pojawiły to zacząłem maniakalnie się bać... potem gdy widziałem filmy z jakimś facetem, to czułem, że sam sobie każę na niego patrzeć, wmawiając sobie, że jestem homoseksualistą. Ten paradoks doszedł do tego stopnia, że chodziłem do ubikacji sprawdzać, czy się nie podnieciłem i w ogóle nie mogę spojrzeć na kolegów bojąc się, że coś ze mną nie tak, lub, że zacznę mieć jakąś inną niemoralną myśl, często też masturbuję się "na siłę" przy "normalnej" pornografii "walcząc" tam w środku z samym sobą pokazując "sobie", że wszystko ze mną ok, jednak po jakimś któtkim czasie myśl o homoseksualizmie znów wraca... Sytuację częściowo ratuje fakt, że mam bliską "koleżankę" z którą spędzam czas, zapominając o wszystkich problemach, jednak znów mój charakter zaczyna zemną walczyć myśląc "na siłę" o tych rzeczach gdy spędzam z nią czas, jednak póki co nie wychudzi "mu" to jednak boję się, że niedługo mogę stracić i tą jedyną "formę" ukojenia. Kiedyś starałem się walczyć z tym zagłebiając się w wirtualny świat, jednak to już nie pomaga... a pojawiło się przez to tylko uzależnienie, i masowy spadek poczucia własnej wartości przez to i moje "problemy"... czy możecie powiedzieć co mi dolega..? Przepraszam, że postuję po raz kolejny, jednak poprzednie posty były pod złymi działami.
  2. Wermix

    Problem z samym sobą.

    A czy można tak bardziej jednoznacznie zdefiniować to co mi dolega?, oraz jak by taka terapia wyglądała?.
  3. No cóż, ja po prostu nie chcę by ktoś uznał mnie za jakiego kolwiek psychopatę, przez to co myślę, dlatego zawsze duszę to w sobie, jednak są momenty gdy juz po prostu niemogę, bo fala negatywnych myśli powoduje u mnie taki strach, że mógłbym usiąść w kącie i tam siedzieć aż to nie minie, a ja już po prostu nie chcę myśleć o wszystkich problemach co dnia...
  4. Witam, jestem "świeżym" użytkownikiem tego forum, napisałem do was, ponieważ proszę was bardzo byście udzielili mi pomocy w moim problemie. Aktualnie mam 17 lat i uczęszczam do szkoły średniej, zawsze gdy byłem małym szkrabem bałem się horrorów, jak każde dziecko, po oglądnięciu takiego filmu strasznie się bałem, i nie mogłem zasnąć, pocąc się przy tym strasznie i martwiąc, że to co tam było zdarzy się i w świecie realnym. Jednak nie chodzi teraz o czas mojego dzieciństwa, mianowicie wraz z okresem dorastania pojawiały się u mnie coraz to poważniejsze problemy. Zawsze gdy coś się stało dusiłem to w sobie. Potem jak każdy normalny człowiek dorastałem, jednak było we mnie coś dziwnego, załóżmy, że oglądnąłem jakiś program w którym mówiono o jakieś tragedii, w której dana osoba kogoś zabiła, to od razu zacząłem zastanawiać się w "swojej głowie" - " a co jeśli ty też jesteś zabójcą, jeśli skrzywdzisz kogoś ze swojej rodziny, lub kogoś innego - Nie zrobię tego, przecież ich kocham, a zabójcą też nie jestem" - stwarzałem sobie problem, który mnie gnębił i gnębi do dziś, przez co trudno mi spojrzeć na moich rodziców bo wstydzę się tego przez to co chodziło mi po głowie.Nie ukrywam, że może tak myślałem częściowo przez to, że mój ojciec miał problemy z alkoholem, jednak ja wiem, że mimo tego nadal go kocham. Z biegiem czasu stwarzałem sobie następne problemy. A co jeśli jesteś homoseksualistą - Nie nie mogę nim być, przecież nadal lubię kobiety - jednak sam zacząłem się tym zamartwiać na tyle poważnie, że gdy znów o tym pomyślę, to wytwarzam sytuacje nasilające mój stres spowodowany problemem(Boję się sporzeć na kolegę, bo czuję, że zaraz mój problem przez to się jeszcze powiększy). Przez ten cały stres zacząłem zatracać samego siebie, nie potrafię rozróżniać uczuć: miłości od stresu, tego czy czegoś chcę czy też nie. Czuję, że po prostu nie wiem nic. Przez te wszystkie lata, bo mój problem trwa już dobre 4 lata, jednak prawie nigdy nie czułem się jak teraz. Sam stres starałem się niwelować zagłębianiem się w wirtualny świat w grach itp, który kiedyś całkowicie pomagał mi przestawać myśleć o problemie, jednak teraz to już nie pomaga, na dodatek na komputerze spędzałem i spędzam strasznie dużo czasu... nawet po 8 godzin, jednak już nie potrafię nie myśleć o swoim problemie, pomaga mi jedynie chodzenie z moją przyjaciółką, można powiedzieć dziewczyną, , bo przy niej czuję się odrobinę lepiej, ale widzę ją tylko raz w tygodniu na godzinę... a to za mało, przy niej czuję się jak facet bez kompleksów, nie martwię się tym, że jestem homo lub coś w tym stylu., ale gdy wracam do domu znów się tym zamartwiam, mimo tego, że spędzając z nią czas czułem się jak prawdziwy facet, jednak gdy pojawiło się uzależnienie od komputera, stałem się takim człowiekiem spędzającym dużo czasu sam, pasowało mi to... bo zawsze uważałem się za człowieka "do niczego", zawsze uważałem, że nic nie umiem do niczego się nie nadaję uważałem siebie i uważam nadal za wielkie nic, czuję, że świat dookoła to 1 wielki horror, czego bym nie robił to myślę o moim problemie, nie potrafię już czerpać radości z życia. Zawsze gdy się stresuję to czuję dziwne uczucie "w środku siebie" takie jakby ciarki i uczucie jakby moje serce się wyrywało, zakładając, że chcę coś zrobić zawsze myślę tylko o negatywach - typu "chętnie bym poszedł na tę zabawę... jednak po chwili myślenia - nie idę tam nie umiem tańczyć, zrobię z siebie debila, co na to rodzice". Nie potrafię też myśleć o pozytywach, czy wychodzę na dwór, czy patrzę na telewizor w śród towarzystwa mamy i taty myślę o moim problemie, czuję, że moje życie nie ma już sensu, kłócę się wewnątrz siebie... czy możecie mi powiedzieć co ze mną jest nie tak...? Nie potrafię o tym rozmawiać z rodzicami ani z nikim innym duszę to w sobie, bo nie chcę obrzucać moimi problemami tych których kocham. Przepraszam, że piszę ten temat w tym dziale, jednak nie wiem sam co mi dolega. Czy myślicie, że jeszcze kiedyś będę mógł wyjść na dwór i pomyśleć o pięknie otaczającego mnie świata, spędzić dzień z dala od problemów, czy już jestem skazany na bycie takim jakim jestem...?.Ja po prostu nie potrafię myśleć pozytywnie bo zawsze pojawia się te "A co jeśli jednak taki jestem"...Co mam robić?
  5. Wermix

    Problem z samym sobą.

    Witam, jestem "świeżym" użytkownikiem tego forum, napisałem do was, ponieważ proszę was bardzo byście udzielili mi pomocy w moim problemie. Aktualnie mam 17 lat i uczęszczam do szkoły średniej, zawsze gdy byłem małym szkrabem bałem się horrorów, jak każde dziecko, po oglądnięciu takiego filmu strasznie się bałem, i nie mogłem zasnąć, pocąc się przy tym strasznie i martwiąc, że to co tam było zdarzy się i w świecie realnym. Jednak nie chodzi teraz o czas mojego dzieciństwa, mianowicie wraz z okresem dorastania pojawiały się u mnie coraz to poważniejsze problemy. Zawsze gdy coś się stało dusiłem to w sobie. Potem jak każdy normalny człowiek dorastałem, jednak było we mnie coś dziwnego, załóżmy, że oglądnąłem jakiś program w którym mówiono o jakieś tragedii, w której dana osoba kogoś zabiła, to od razu zacząłem zastanawiać się w "swojej głowie" - " a co jeśli ty też jesteś zabójcą, jeśli skrzywdzisz kogoś ze swojej rodziny, lub kogoś innego - Nie zrobię tego, przecież ich kocham, a zabójcą też nie jestem" - stwarzałem sobie problem, który mnie gnębił i gnębi do dziś, nie ukrywam, że może tak myślałem częściowo przez to, że mój ojciec miał problemy z alkoholem, jednak ja wiem, że mimo tego nadal go kocham. Z biegiem czasu stwarzałem sobie następne problemy. A co jeśli jesteś homoseksualistą - Nie nie mogę nim być, przecież nadal lubię kobiety - jednak sam zacząłem się tym zamartwiać na tyle poważnie, że gdy znów o tym pomyślę, to wytwarzam sytuacje nasilające mój stres spowodowany problemem. Przez ten cały stres zacząłem zatracać samego siebie, nie potrafię rozróżniać uczuć: miłości od stresu, tego czy czegoś chcę czy też nie. Czuję, że po prostu nie wiem nic. Przez te wszystkie lata, bo mój problem trwa już dobre 4 lata, jednak prawie nigdy nie czułem się jak teraz. Sam stres starałem się niwelować zagłębianiem się w wirtualny świat w grach itp, który kiedyś całkowicie pomagał mi przestawać myśleć o problemie, jednak teraz to już nie pomaga, na dodatek na komputerze spędzałem i spędzam strasznie dużo czasu... nawet po 8 godzin, jednak już nie potrafię nie myśleć o swoim problemie, pomaga mi jedynie chodzenie z moją przyjaciółką, można powiedzieć dziewczyną, , bo przy niej czuję się odrobinę lepiej, ale widzę ją tylko raz w tygodniu na godzinę... a to za mało, przy niej czuję się jak facet bez kompleksów, nie martwię się tym, że jestem homo lub coś w tym stylu., ale gdy wracam do domu znów się tym zamartwiam, mimo tego, że spędzając z nią czas czułem się jak prawdziwy facet, jednak gdy pojawiło się uzależnienie od komputera, stałem się takim człowiekiem spędzającym dużo czasu sam, pasowało mi to... bo zawsze uważałem się za człowieka "do niczego", zawsze uważałem, że nic nie umiem do niczego się nie nadaję uważałem siebie i uważam nadal za wielkie nic, czuję, że świat dookoła to 1 wielki horror, czego bym nie robił to myślę o moim problemie, nie potrafię już czerpać radości z życia. Zawsze gdy się stresuję to czuję dziwne uczucie "w środku siebie" takie jakby ciarki i uczucie jakby moje serce się wyrywało, zakładając, że chcę coś zrobić zawsze myślę tylko o negatywach - typu "chętnie bym poszedł na tę zabawę... jednak po chwili myślenia - nie idę tam nie umiem tańczyć, zrobię z siebie debila, co na to rodzice". Nie potrafię też myśleć o pozytywach, czy wychodzę na dwór, czy patrzę na telewizor w śród towarzystwa mamy i taty myślę o moim problemie, czuję, że moje życie nie ma już sensu, kłócę się wewnątrz siebie... czy możecie mi powiedzieć co ze mną jest nie tak...? Nie potrafię o tym rozmawiać z rodzicami ani z nikim innym duszę to w sobie, bo nie chcę obrzucać moimi problemami tych których kocham. Przepraszam, że piszę ten temat w dziale depresja, jednak nie wiem sam co mi dolega. Czy myślicie, że jeszcze kiedyś będę mógł wyjść na dwór i pomyśleć o pięknie otaczającego mnie świata, spędzić dzień z dala od problemów, czy nie ma już dla mnie ratunku...?
×