Skocz do zawartości
Nerwica.com

martagd

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez martagd

  1. Miło mi was poznac...ja też dzis dołączyłam do was i mam ten sam problem co wy...masakra
  2. witaj Agato!Doskonale cię rozumiem! Jestem pierwszy raz na takim forum,nie chciałam zaglądac w takie miejsca i czytac histori innych ludzi.Szukałam pomocy u bliskich ale w moim otoczeniu rozumie mnie tylko moja mama.Moje problemy związane są z przejściami w dzieciństwie,historie które nie powinny się wydarzyc.Lata mijały ...W wieku dojrzewania spotkały mnie kolejne przykrosci na które musiałam patrzec np:patologia w domu...pisze ogólnie bo są to naprawde przykre wydarzenia.Potem przeżyłam wypadek,dośc tragiczny,miałam wtedy tylko 15lat,ledwo wyszłam z tego cało.3 lata pózniej zaszłam w ciąże,załozyłam rodzine i moje objawy nerwicy dały znac o sobie.Najpierw myślałam ze tylko mam zły dzień,żle się czyłam raz w tygodniu a potem coraz częsciej.Byłam zamknięta w sobie bo bałam się reakcji rodziny,więc nikomu nic nie mówiłam.Męczyłam się strasznie.Moje objawy wyglądały tak...robiło mi sie duszno,pot na dłoniach,zimno,drgawki całego ciała,sucho w ustach,płacz,szybkie bicie serca.Jakoś próbowałam sobie z tym radzic,szukałam zajęcia by nie myślec ale to nie pomagało.Wkońcu trafiłam do lekarza ogólnego i podzieliłam sie z nim moim problemem,powiedział ze koniecznie musze udac sie psychiatry.Ja przerażona nie wiedziałam co robic,bo myslałam że ludzie i najblizsi powiedzą o mnie wariatka.Zrezygnowałam z wizyty u psychiatry właśnie z tego powodu...Choroba bardzo mnie ograniczyła,jak pomysle jaka byłam kiedyś...dusza towarzystwa,imprezy,wyjazdy,koncery a teraz tylko dom.Boje się oddalac od domu.A o podjęciu pracy nie ma mowy ponieważ zawsze kończy się tak samo-zwolnienia lekarskie,a ja chce pracowac ale mi to nie pozwala.Po kolejnym tragicznym wydarzeniu które miało miejsce w rodzinie mojego męża,męża wujek z niewiadomych przyczyn targnął sie na swoje życie.Musiałam iśc na pogrzeb a to dla mnie bardzo stresujący wyczyn ponieważ strasznie boje sie trupa,nigdy nie dotykam i nie patrze,a tego dnia spojrzałam....po powrocie do domu cały czas myślałam o tym co widziałam.Na drugi dzień to sie stało...Robiłam obiad,nałozyłam dzieciom i sobie,nagle poczułam żar na klatce piersiowej,serce zaczynało przyśpieszac,usiadłam...mąż był obok mnie ale ja ściskałam wszystko w sobie bo sie wstydziłam mu powiedziec że jest mi żle.Serce tak szybko waliło że nie dawałam rady oddychac,a krew z całego ciała uderzył mi do głowy,takie miałam wrażenie,wpadłam w panike i zaczełam krzyczec by mąż mi pomógł,Pamietam tylko że chciałam ścierkę zmoczoną wodą by ostudzic twarz.Wtedy przyjechało pogotowie bo mąż wezwał ,dostałam jakiś zastrzyk i mineło.Te objawy pojawiały się bardzo często,mama prowadzała mnie do przychodni a ja z płaczem jak małe dziecko siedziałam na poczekalni,przy takich atakach czuje się jakbym traciła kontakt z otoczeniem,nie słysze ich,mówią do mnie a ja nie wiem co....po zastrzyku przechodzi.trwało to dośc długo az wkońcu podjełam decyzje i poszłam do psychiatry,lecze się juz 3 lata,dostałam lekarstwa brałam systematycznie i dawałam rade,objawy mineły,odstawiłam sama leki od pół roku nie biore żadnych i teraz myśle ze to był mój błąd,myślałam że wygrałam ze jestem zdrowa,a jednak nie.Wróciło wszystko....wpadam w panike wychodząc tylko do piwnicy po drzewo,boję cie ze zemdleje i nikt mnie nie znajdzie.Na mieście jest to samo,a nie daj Boże stac w kolejce w małym sklepie.obecnie czekam na pierwszą wizyte u psychiatry po mojej przerwie,mam nadzieje że mi pomoże.Mam rodzine,dobrego i kochanego męża,dwójkę dzieci syna i córke,nic nam nie brakuje,pytałam lekarza dlaczego ja....jeśli mam ułożone życie,spokój.Nie raz boje się swoich myśli,myśle po co życ i się męczyc.Moje objawy się zmieniły, mam teraz straszne zawroty w głowie,poprostu mnie rzuca jakbym była pijana.Mam tylko nadzieje że ta choroba sobie zniknie.ona teraz mnie więzi...obecnie mam 29lat,najlepiej się czuje tylko w domu,nie wychodze do znajomych bo zaraz mam nerwy i jest mi żle i chce wracac do domu.Moje życie jest koszmarem a mój mąż nie rozumie ze jest mi zle,bo nie przeszedł czegos takiego,nawet bym nie chciała by go to dotkneło,nikomu nie życze...pozdrawiam i sorki za błędy:P
×