Skocz do zawartości
Nerwica.com

akia

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia akia

  1. Ze swej strony nigdy nie brałam leków, ale też nigdy nie byłam u psychologa. Jednak to dlatego że nigdy nie miałam na to za bardzo możliwości, rodzina była zajęta sobą, a gdy wszystko się zaczęło miałam raptem 13-14 lat. Jednak jeśli Ty sam już podjąłeś decyzję i szukasz psychologa, to mogę Cię tylko wspierać i Ci pogratulować, chciałabym, żeby ktoś kiedyś mi dał taką szansę. Myślę, że takie wizyty potrafią ułatwić sprawę :) Wiesz, u mnie u podstaw też było dzieciństwo, ale takim bodźcem który spowodował nagły wybuch było właśnie spotkanie paru niewłaściwych ludzi. W tej sytuacji dużo dała mi zmiana środowiska, często kilkakrotna (kiedyś liczne obozy, teraz różne kursy, studia, prace dorywcze, udzielam korepetycji - to sprawia, że zauważasz, że tak naprawdę ludzie są do Ciebie pozytywnie, a przynajmniej obojętnie nastawieni) przez co, wiedząc że za góra pół roku więcej już tych ludzi więcej nie spotkam, zachowywałam się swobodniej. I tak zaczęłam odkrywać, że "daje się lubić" :) Obecnie dalej stosuję tę metodę. Tu: http://niesmialosc.zlotemysli.pl/ znajdziesz jeszcze darmowy fragment jednego z e-booków. Autor opisuje swoje własne przejścia, i krok po kroku daje rady, które mu pomogły wyjść całkowicie z nieśmiałości. Właściwie to wykłada wszystko na tacy. Ze swojej strony też polecam, a fragment e-booka jak napisałam jest darmowy, więc warto zerknąć. Bez leków oczywiście się da, ale na pewno są one w dużej mierze pomocne, także może przemyśl jeszcze to stanowisko. Na pewno psycholog Ci ich na siłę nie wciśnie, jesli nie będziesz chciał. :) Pozdrawiam
  2. Mogę spytać w jakim jesteś wieku? Uczysz się, może pracujesz? To zawsze w pewien sposób determinuje próbe poradzenia sobie z tym problemem. Mówisz o fobii społecznej, więc tak naprawdę nie boisz się samego wyjścia. Spróbuj więc odpowiedzieć sobie na pytanie, czego tak naprawdę się boisz? To "przewałkowane" pytanie, które jednak jest w radzeniu sobie z tym problemem najważniejsze. Weź kartkę i wypisz wszystkie obawy które stoją naprzeciw Twoim kontaktom z ludźmi - może brak Ci tematów do rozmów, albo uważasz że źle wyglądasz, myślisz że spotkani ludzie Cię nie zaakceptują... no właśnie, dlaczego Twoim zdaniem mieliby Cię nie akceptować? To jest najtrudniejsze i kluczowe pytanie. Oprócz tego poszukaj przyczyny - spójrz w swoje dzieciństwo, może było w nim jakieś przykre wydarzenie, może czułeś się przez kogoś niezauważany, odrzucony? Spróbuj znaleźć powód, oraz nazwać te poszczególne rzeczy, których się obawiasz. Próba takiego głębszego wniknięcia w problem jest punktem wyjścia. Prawdopodobnie przyczyna leży w dzieciństwie, masz zaniżone poczucie własnej wartości (nawet podświadomie). Na początek, polecam dwie książki: "Pokochać siebie" i "Sztuka przyciągania ludzi". Możesz zamówić internetem z doręczeniem do domu :) nie zastąpi to rozmowy z psychologiem ani nikim bliskim, ale pomogą w "znormalizowaniu" spojrzenia na świat, na to jak TAK NAPRAWDĘ inni odbierają Ciebie. Czytałam tego typu książki i naprawdę uświadamiają, że nie mamy się czego bać, pomagają się podnieść z tego stanu, jakim jest chorobliwa nieśmiałość czy fobia społeczna. Nie wiem, jak mocna jest Twoja fobia, ani za bardzo czym się charakteryzuje, ale spróbuję coś zaproponować (dla dość mocnego przypadku fobii, taki jak mój kiedyś): Jak już spróbujesz "wziąć się za siebie" od strony akceptacji siebie, musisz zacząć próbować wychodzić z domu. Podstawą jest zasada małych kroków. Spróbuj od prostych rzeczy. Założę, że mieszkasz z mieście. Wyjdź i przejdź się, powiedzmy między kilkoma blokami. Następnego dnia wybierz nieco dłuższą trasę, kolejnego jeszcze dłuższą. Po dwóch, trzech dniach podejdź do kiosku, i kup paczkę chusteczek. W tym momencie sie nie złam i idź do kolejnego kiosku, drugiego, trzeciego, ile tam masz w najbliższej okolicy. Po 4 pewnie zaczniesz sie przełamywać i nieco wyluzowywać. Po trzech-czterech dniach takich rundek, spróbuj zaczepić kogoś na ulicy i spytać o godzinę. Nie łam się! Odejdź pareset metrów i spytaj kolejną osobę, trzecią, w końcu czwartą, piątą, znów zaczniesz się wyluzowywać. Po paru dniach takich prób idź do sklepu, możesz mieć już odliczone pieniądze. Obskocz tak kilka sklepów, kupując np. batona - to znowu nieduży wydatek. W końcu wybierz się do galerii handlowej. Kiedyś sama bałam się wchodzić do sklepów w takich galeriach, miałam nieustanne wrażenie, że ekspedientki myślą: "co ona tu robi? To nie miejsce dla niej". - Ale w końcu spróbowałam się przełamać. Co się okazało? Przy wejściu do któregoś już z kolei sklepów na chwilę zapomniałam gdzie jestem i w spokoju przeglądałam ubrania. A jak sie obejrzałam, ekspedientki w najlepsze zajmowały się swoimi sprawami. Zasada małych kroków jest najważniejsza. Potem idź do czytelni. Może na siłownię. Zacznij biegać. Aż w końcu może zapisać się na jakiś kurs? Polecam też zaczepić się o jakieś forum internetowe, powodują że człowiek się otwiera i nagle odkrywa że tak naprawdę to ma jednak coś do powiedzenia, a po pewnym czasie zauważa, że ci ludzie naprawdę zaczynają go lubić. Mam nadzieję, że coś pomogłam - ale tak jak napisałam, nie opisałeś niestety dokładnie swojego problemu. Tak czy inaczej najważniejsze jest samozaparcie i akceptacja siebie, dostrzeżenie swoich mocnych stron i zalet. Kiedyś czytałam wypowiedź dziewczyny, która przełamała się dopiero gdy jedyną opcją pracy był zawód kelnerki - okazało się, że ludzie stali bywalcy zaczęli darzyć ją sympatią i siadać przy stolikach, które w danym dniu obsługiwała. Ja też walczyłam z tym problemem kilka lat, walczę dalej, ale już jest o niebo lepiej. Wiem, że da się z tego wyjść. :)
  3. akia

    Czy to nerwica?

    Witam, w tym temacie oraz po raz pierwszy na tym forum :) Prosiłabym o pomoc w dręczącej mnie od pewnego czasu sprawie. Od 3-4 tygodni mam problemy ze złapaniem głębszego oddechu (albo raczej: odczuwam potrzebę wzięcia głębszego oddech), co się utrzymuje przez dłuższą chwilę. Zdarza się to może parę razy na dzień, zwykle jak jestem sama, rzadziej na uczelni. Przeglądałam już troche tematów, ale osoby z nerwicą zwykle piszą, że mają przy tym wrażenie, że coś im "siedzi na piersi" oraz że budzą się w nocy. Ja tych objawów nie mam. Co najwyżej, gdy zaczynam próbować głębiej odetchnąć (co mi się zwykle udaje) to czuje lekkie mrowienie na twarzy. Ogólnie odkąd sięgam pamięcią zawsze byłam nerwowym dzieckiem, z różnego rodzaju trikami nerwowymi. Teraz mam znowu trochę powodów do stresów, do tego zbliża się sesja. Objawy po raz pierwszy nastąpiły w okresie, gdy przez ponad tydzień siedziałam w domu nad książkami, praktycznie nigdzie nie wychodząc. Może to niedotlenienie? Czy jest możliwe, że to kolejny objaw reakcji nerwów?
×