Skocz do zawartości
Nerwica.com

beq

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez beq

  1. beq

    Hej

    tu napisałem: moja-depresja-nie-chce-jej-t25607.html pozdrawiam
  2. Odkąd pamiętam zawsze byłem sam, zawsze czułem się sam.dużo marzyłem, miałem bujną wyobraźnię. nigdy nie miałem kolegów, koleżanek. no wyjątkiem jest moja siostra z którą mam świetny kontakt, ale z siostrą nie zawsze o wszystkim można porozmawiać. w szkole, w ławce siedziałem sam. byłem cichy, dobrze się uczyłem. pamiętam że życie jakoś płynęło, jak to u dzieci. do momentu kiedy mój Tata zmarł (miałem 12 lat). to był przełom, wtedy jeszcze bardziej się zamknąłem w sobie, stałem się nerwowy. dużo płakałem, w samotności, bo nie chciałem żeby inni widzieli. tak było przez kilka lat, teraz też się zdarza. nigdy się z tym nie pogodziłem i chyba nigdy tego nie zrobię Przyszedł czas gimnazjum i kolejne problemy. Gdy inni dojrzewali, zauważyłem po raz kolejny że odstaje od reszty. Tym razem fizycznie. Dookoła ludzie mówili mi że jest wszystko w porządku. Ja jednak wiedziałem, że nie - no ale co mógł zrobić 14 latek. Byłem najmniejszy i najsłabszy w klasie, zaczęły się pierwsze docinki. Żeby zdobyć kolegów i odwrócić od siebie uwagę sam zacząłem z niektórych się nabijać (do dziś uważam że było to mega słabe). Jakoś przebrnąłem gimnazjum, po raz kolejny bez kolegów, przyjaciół z jednym znajomych, z którym miałem wspólne zainteresowanie. Liceum - myślałem że tu rozpocznę nowe życie, byłem optymistyczne i nastawiony. Niestety, okazało się inaczej. BYło jeszcze gorzej, przezwiska: od karłów, krasnali, przedszkolaków. Nie umiałem się obronić, nikt nie brał mnie na poważnie, tym razem nie milczałem - byłem krzykliwy, opryskliwy, wręcz chamski - taka obrona przed światem. W między czasie okazało się że mam zaburzenia hormonalne i przez to różnię się wyglądem, po prostu wolniej dojrzewałem. Niestety codziennie w szkole o tym mi przypominano. Raz było gorzej, raz sam już z siebie się śmiałem, ale był to "śmiech żalu" - uważałem się za dziwadło. Jeszcze przed liceum mama i siostra zachorowały. To mnie przybiło. Codziennie chciałem im pomóc, ale nie potrafiłem. Przez to trochę popsuły się moje relacje z mamą. Po szkole zamykałem sie w domu. Wstydziłem sie gdziekolwiek chodzić, miałem myśli samobójcze, chciałem zabić cały świat. Nie wiedziałem co robić, wegetowałem. Bałem się nawet czegokolwiek zaczać się uczyć, w obawie przed drwinami. A miałem wiele pasji których niestety wtedy nie realizowałem. Dobijał mnie również fakt, że moi rówieśnicy chodzą na randki, spotykają się na imprezy, a ja pomimo tego że miałem niespełna 19 lat nigdy czegoś takiego nie doświadczyłem Koniec liceum - to jak koniec więzienia. Byłem teraz ostrożny. Dziwnie jakoś już nie słyszałem drwin (tak tak, aż do matury miałem etykietę małolata). Ok wziąłem się za siebie, zapisałem się na sztukę walki - gdzie dobrze mi szło i nadal idzie. Mam co prawda znowu etykietkę, chudego i słabego fizyznie, ale pokazuje na co mnie stać. 3 lata temu myślałem, że już zaczynam sterować swoim życiem i wyjdę na prostą niestety to znowu pasmo niepowodzeń. W pracy mi nie szło, nie zarabiałem pieniędzy, rzuciłem studia. Nie potrafiłem się ogarnąć, mam poczucie zmarnowanego czasu, poprzez zamykanie się w sobie, poprzez stagnację. Mam poczucie bezsensowności wszystkiego za co się wezmę, zresztą za cokolwiek sie nie wezmę rzucam to, lub nie dokańczam. Nie umiem, nie chce mi się, czuję do wszystkiego obojętnosć. Ludzie twierdzą że jestem nieodpowiedzialny. Ale to nieprawda, po prostu czuję blokade, wszystko odkładam na później z niewiadomej przyczyny. Teraz również nie mam żadnego przyjaciela, jedynie grupę znajomych, która nie ma takich samych zainteresowań co ja, jednak uważają mnie za spoko człowieka, bo wielokrotnie mi to mówili. Jakoś się dogadujemy. Nie mam dziewczyny, nigdy nie miałem, pewnie też nigdy nie będę miał - mam olbrzymie braki w relacjach z ludźmi. Już się nie przejmuje wyglądem, cóż było minęło. Tak mi się wydaje, jednak czasami patrzę w lustro z nadzieją, że te moje drobne wady znikną. Pracy również nie mam, dobija mnie fakt że nie mam pieniędzy. Najgorsze w tym wszystkim jest poczucie bezsensowności, upływu czasu i oszukiwanie samego siebie, że nie ma problemu,że sam to wsyzstko zwalcze. "Nie mogę mieć problemu, muszę myśleć pozytywnie". Jak głupi sie uśmiecham codziennie, a tak na prawdę chętnie bym się wypłakał. Chętnie bym też wszystko rzucił i zaczął wszystko od nowa, i ilekroć planuje, wkrótce potem w ogóle nie zaczynam działać. Po raz kolejny do głowy przychodzi mi bezsensowność mojego życia, a na dodatek wyszukuje sztuczne problemy, gdy z pozoru ich nie ma sam je stwarzam, przykład: niedawno, jakieś 3 miesiące temu kolega porposił abym wykonał coś dla niego. To coś trwa góra 5 dni, ja zrobiłem to po 3 miesiącach, w między czasie odkładając, ściemniając mu, że nie mam czasu a mam go zanadto, albo w ogóle sie do niego nei odzywałem. Byłem wręcz oburzony, że nie odpisuje mi. No ale co się dziwić. Teraz jestem zestresowany, bezpośrednią konfrontacją z nim. Nie wiem kompletnie jak sie dźwignąć :/ Póki co, w ramach jakby terapii trenuję jogę, i rozpocząłem trening autosugestywny, który nawiasem mówiąc kiepsko mi idzie. Chce zmienić swoje życie, pchnąć je do przodu,ale tak jakbym sam siebie hamował, i uczucie, że musi tak być
  3. beq

    Hej

    Hej, jestem Michał i mam 21 lat. Od bardzo dawna mam wiele problemów. Nie potrafię sobie z nimi poradzić, nie potrafię ich rozwiązywać. Gromadzą się, a ja sam staje się coraz bardziej zestresowany, pomimo że na co dzień się uśmiecham i żartuje (paradoks). Czuję się osamotniony, nie mam z kim o nich porozmawiać. Mam nadzieję, że tutaj znajdę pomoc. Pozdrawiam
×