Skocz do zawartości
Nerwica.com

fedorhell1304

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia fedorhell1304

  1. Witam serdecznie. Jestem bardzo szczęśliwy że kilku osobom spodobał się mój tekścik, zaglądałem tutaj parę dni z rzędu i nikt nie odpisywał, po długim okresie czasu przypomniałem sobie o forum i refleksjach którymi się z wami podzieliłem, wchodzę na forum i widzę odpowiedzi – pomyślałem sobie „nareszcie” heh :) creamy.gda Bardzo dziękuję za współczucie i oczywiście bardzo się cieszę że u ciebie jest już prawie idealnie, na pewno musiałaś stoczyć długą i ciężką walkę z nerwicą taką samą ja i wiele jeszcze innych osób aby dojść do takiego rezultatu, moje gratulacje i oby tak dalej. Wszystkiego najlepszego w nowym roku koleżanko i oby był lepszy niż ten zły, wspomniany przez ciebie 2010. Pozdrowienia. Zirn Przede wszystkim jestem pełen podziwu dla ciebie. 10 lat walki z nerwicą to coś godnego szacunku. Aż boję się myśleć że nerwica mogłaby tyle trwać u mnie. Coś niesamowitego, gratuluje wytrwałości i zazdroszczę wewnętrznej siły do zwalczenia tej okropnej choroby. Twoja opowieść o przejściu przez to wszystko jest dla mnie wielką inspiracją. Masz rację czas jest lekarstwem ale przede wszystkim dla tych którzy chcą coś zmienić. Ja podobnie do ciebie wciąż szukam, uczę się – można poniekąd powiedzieć że „dotykam” swojej choroby, wciąż próbuję znaleźć parę osób od których mógłbym się czegoś nauczyć (stąd rejestracja na forum) bo zdałem sobie sprawę jak bardzo jest to ważne – nauka jest potężną siłą motywacyjną jeżeli potrafi się ją wykorzystać w odpowiedni sposób. Zauważyłem że im mniej podchodzę do nerwicy w sposób emocjonalny a bardziej w sposób naukowy to czuję się lepiej bo zdaję sobie sprawę z tego co naprawdę mi dolega bez dopisywania do tego zbędnych domysłów itd. Muzykoterapia i medytacja – kolejne dwa potężne narzędzia które mądrze wykorzystane naprawdę działają i są według mnie prawdziwą deską ratunkową. Myślę że każdy a szczególnie ci którzy są w początkowym stadium choroby przy pomocy muzyki i medytacji mogą się wyleczyć, prawdopodobnie nie całkowicie ale w większości, na własną rękę. Ja wciąż medytuję i wciąż słucham muzyki którą kocham przemyślając przy tym wiele ważnych spraw. Wielu w to nie wierzy ale muzyka potrafi generować refleksje i przemyślenia o których ludzie nie mają pojęcia. Zgodnie z tym co zauważyłeś – praca, praca i jeszcze raz praca z podświadomością strasznie pomaga. W pełni zgadzam się ze wszystkim co napisałeś i przeczytam twój tekst jeszcze wiele razy aby w pełni pojąć to co jest w nim zawarte i wyjąć z niego to co najlepsze dla siebie. Terapii niestety podejmować nie będę ponieważ znalazłem w sobie siłę i prawdziwą motywację aby chorobę zwalczyć sam i jestem pewien że mi się uda – już jest bardzo dobrze i zrobiłem wielkie postępy. Przede mną tylko ostatni krok który kompletnie oczyści mój umysł – powrót do treningów i do pasji która kilka miesięcy temu była dla mnie wszystkim – spełnieniem marzeń i samego siebie. Masz dużo doświadczenia – mam nadzieję że jeszcze kiedyś popiszemy i powymieniamy się swoimi pomysłami i filozofiami, można się od ciebie wiele nauczyć a jak oboje wiemy to bardzo ważne. Dziękuję za twój tekst i podzielenie się nie tylko ze mną ale wieloma innymi chorymi którzy to czytają swoimi przykrymi doświadczeniami. Jestem pewien że twoja historia i teorie z nią związane okażą się pomogą i zmotywują nie jedną osobę. Pozdrowienia i dosiego roku przyjacielu. Z wyrazami szacunku Tomek. :) Allah Czy za dużo od siebie wymagam? Nie wiem....myślę że tyle na ile wiem że mnie stać, byłem już bardzo blisko stoczenia walki dla dużej publiki lecz niestety parę sytuacji życiowych nie pozwoliło mi na to.....czy to jakiś znak że to jednak nie dla mnie?? Też nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć, ale wiem na ile mnie stać i ile mogę uzyskać bo jestem strasznie upartą osobą dla której chęć spełniania swoich marzeń to wszystko. Też czasami zadaję sobie pytanie czy nie stawiam sobie poprzeczki zbyt wysoko, ale czy życie nie polega właśnie na tym by ta poprzeczka była jak najwyżej, na próbach zdobycia tego co zdaje się być nie możliwe? Z pewnością Lennon nie byłby gorszy od gladiatora i to dla mnie wielki komplement że porównałeś mnie do tak wielkiej osobistości, obudziłeś we mnie wiele pytań na które odpowiedzi szukam odkąd przeczytałem to co napisałeś, mam nadzieję że wkrótce je odnajdę. Wiem jedno – marzenie o byciu wojownikiem było u mego boku od zawsze, od najmłodszych lat. Marzenie które chcę i muszę zrealizować. Lennon nie będzie gorszy lecz inny – zbyt inny dla mnie. Co do Boga, kiedyś byłem straszliwie wierzącą osobą, wiele razy śnił mi się Jezus a szczególnie jego męka, pamiętam że jako dziecko strasznie się tego bałem i po oglądnięciu jakiegoś filmu o Jezusie nie mogłem spać w nocy. Lecz później jakby zniknął z mojego życia, miałem wrażenie że nie wysłuchuje moich modlitw. Zacząłem bardziej zawierzać nauce i teoria Darwina spodobała mi się bardziej niż historia o Adamie i Ewie. Wciąż jestem świadom tego że Bóg może istnieć lecz chciałbym odpowiedzi na tak wiele pytań. Jest to bardzo rozległy temat o którym mógłbym napisać książkę, ale bardzo chciałbym aby Bóg dał mi jakiś znak, jeden znak że jest przy nas, że czuwa, aby dał nam świadectwo wiary, dowód na to że istnieje i na to że miliony nie poświęcają swojego życia dla wiary na darmo, czy to tak wiele dla postaci która nas „stworzyła” zaprojektowała świat i wszechświat?? Nie wydaje mi się a ojciec Pio to dla mnie za mało....Co do pisania to postanowiłem że będę pisał, mam wrażenie że przelewanie moich złych myśli na papier ma leczniczy efekt coś jakby opróżnianie starego pudła ze śmieci, a może coś z tego będzie kto wie, na pewno wrzucę tutaj jeszcze nie jeden tekst, wielką satysfakcją napełniło mnie to że komuś się spodobała pierwsza rzecz jaką w życiu sam napisałem :) W każdym razie dziękuję za twoje spostrzeżenia i uwagi – są dla mnie bardziej niż cenne. Pozdrawiam cię serdecznie i szczęśliwego nowego roku!
  2. Witam wszystkich, jakiś czas temu słuchając muzyki napisałem tekst, jest dosyć długi, napisałem go i teraz chciałbym się nim z wami podzielić, chciałbym poznać wasze opinie na jego temat, wystawiam go z nadzieją że być może kogoś zainspiruje i choć troszkę mu pomoże, oczywiście choruje na nerwicę lękową....pozdrawiam was kochani i czekam na opinie i wasze refleksje, 3majcie się wszyscy i powodzenia... słuchając tej piosenki niemal od razu pomyślałem o Bogu. Co jeśli toczę z nim wojne, odwróciłem się od niego a on zesłał na mnie moją chorobę. Przypomniały mi się słowa Drakuli który też stanął do wojny z Bogiem - "look what your god has done to me" (spojrzcie co wasz bóg mi uczynił). Może wojna nie jest dobra, moja nienawiść do ludzi zatrówa mnie tą zarazą, gdzie jest ta wielka miłość którą Bóg miał odkupić na krzyżu?Nie wiem...Świat nie zna sentymentów, sprowadza na kolana i wciąż chce abyś prosił....trzeba wytrwać i być silnym, dla swoich bliskich, dla mamy i siostry któtre liczą na mnie, z każdym spojrzeniem zdają się mówić "w końcu im pokażesz" a ja tylko o tym marze - aby im pokazać, że potrafię, że jestem. Tak bardzo mnie to zabija - świadomość że nie spełniam swoich marzeń, one są dla mnie wszystkim - karmią mój umysł pozytywnym myśleniem, co jeśli śmierć jest wiecznym snem? wtedy pragnę jej bardziej niż czegokolwiek. Jestem rozdarty między światem rzeczywistym a wyobraźnią, już nie wiem w co wierzyć, co jest prawdziwe a co jest tylko wymysłem moich marzeń, czasami tak bardzo chciałbym być kim innym a czasem doceniam to kim jestem. Szanuję siebie za to że wciąż walczę, walczę z myślami, walczę z nerwicą która chce odebrać mi moje życie która chce mnie zabić od środka i zatruć to wszystko o czym marzyłem, czy to czyni mnie wojownikiem, gladiatorem którym zawsze chciałem być? sądze że tak, a więc moje marzenia są po trochu rzeczywistością lecz gdzie są głosy? gdzie ludzie skandujący moje imie?? gdzie mistrzowskie pasy?? za wygraną z nerwica nie ma żadnego pasa i chwały, jedyne co pozostaje to najważniejszy szacunek na tym świecie - szacunek do samego siebie. Tak, dotknęłem i zobaczyłem to co mało kto będzie miał okazję dotknąć i poznać, zaczerpnęłem szaleństwa a teraz sam muszę je oczyścić, jestem na bezludnej wyspie, wciąż krzyczę pomocy ale nie ma nikogo, może dlatego tak bardzo ich nienawidzę. "im on my own" - po stokroć, po tysiąckroć, czy poradzę sobię z tym sam?? wciąż mam wątpliwości...wciąż nie wiem i czasami już nie chcem tak żyć, mam dość, bo co to jest za życie?? co to za życie w którym boisz się wyjść z domu, boisz się iść przed siebie jak nakazuje ci twój instynkt. Ale jest we mnie światło które zawsze jest ze mną, towarzyszy mi w tej okrutnej podróży i to z niego czerpię resztki sił, nie wiem skąd ono się bierzę - ale cieszę się bo to oznacza że mój umysł nie jest do końca zatruty. To dodaje mi sił. A więc? Dokąd podąrzam? Skąd przychodzę i po co przyszedłem na ten świat? wciąż wmawiam sobię że mam jakąś wielką misję do spełnienia, że wydarzy się coś dzięki czemu zdobęde to czego tak bardzo pragnę....chwały. Chciałbym być obkuty w złotą zbroje i słyszeć jak ludzie wzdychają na mój widok, bo kto by nie chciał? ale ja chcem tego bardziej! czuję że właśnie po to przyszedłem na ten świat! muszę być silny bo jeżeli się poddam to będzie oznaczało to że nie jestem tym za kogo się mam, że nie jestem wojownikiem. Boję się że w końcu załamię się totalnie i wyląduje w wariatkowie zawodząc tym samym moją mamę - najsilniejszą osobę jaką znam na tym świecie i oczywiście samego siebie. Tak więc teraz sam samiutki będę walczył do ostatniej kropli krwi, bez niczyjej pomocy, bez żadnego koła ratunkowego - sam, tak było jest i będzie. Nie potrzebuję pomocy jestem dość silny aby pozostać w tym sam, zabić moją chorobę raz na zawsze i zapomnieć, tak bardzo chciałbym zapomnieć że kiedykolwiek ją miałem.Wchodzę teraz na wojenną, krwawą ścieżkę z nadzieją że na końcu usłyszę "and the winner is...." i moje imię, moje piekne imię....powodzenia bracie....znów zostałeś sam.
×