Skocz do zawartości
Nerwica.com

vodoska

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia vodoska

  1. Witam, Jestem nowa na tym forum, dlatego z gory przepraszam, jesli zrobie cos nie tak, ale dopiero sie za wszystkim zapoznaje. Mam problem, chociaz wlasciwie nie wiem czy go mam. Ostatnio dzieja sie ze mna rzeczy, ktore bardzo mnie niepokoja. Momentami wszystko mnie drazni, denerwuje, wsciekam sie, jestem agresywna, a za jakis czas kompletnie obojetna na to co sie dzieje w okol mnie. A to wszystko po to, zeby po czasie wpasc w histerie, placz i uczucie ogromnego zalamania, neizrozumienia przez innych. Meczy mnie to okroponie, zreszta nie tylko mnie ale i ludzi, ktorzy mnie otaczaja. W tej chwili moge mowic o tym zupelnie spokojnie, poniewaz akurat nic mnie nie "meczy", ale gdy nachodzi mnie jeden z takich nastrojow to wszystko wydaje mi sie takie powazne. Boje sie, boje sie tego, ze te stany sie poglebia jesli nic z tym nie zrobie. Ciezko mi okreslic jakie sa tego przyczyny, bo moze byc ich wiele. 1. Jestem w zwiazku, ale nie wiedziec czemu czuje sie samotna. Mam problem z zaufaniem. Sklonnosci do wyolbrzymiania sytuacji, podejrzen, staram sie czasami wmowic swojemu mezczyznie ze robi zle mimo ze tak nie jest. Nie jestem szczesliwa - ale wiem tez, ze nie koniecznie to wina jego, tylko tego co sie mna dzieje (od czasu kiedy mam takie stany przestalam odczuwac szczescie). Czuje sie nie traktowana powaznie, boje sie utraty bliskiego czlowieka, mam wrazenie ze dla nikogo nie jestem wazna. Mimo ze chlopak powtarza ze tak nie jest, zapewnia o swoich uczuciach, ja po prostu nie dopuszczam do siebie tego co mowi. 2. Ostatnio zaczelam okropnie bac sie smierci dziadka. Nigdy wczesniej nie mialam takich mysli. Nie wiem czym to jest spowodowane, moze tym ze to juz wiekowy czlowiek, albo tym ze uswiadomilam sobie ze to jedyny czlowiek, ktorego tak kocham. Nie dlatego, ze wspomaga mnie finansowo (jak wszyscy mysla), ale dlatego ze to na niego moglam zawsze liczyc, ze zawsze wiedzialam ze mi pomoze bez wzgledu na wszystko, (i znow mi leca lzy na samo wspomnienie o tym). Był i jest dla mnie jak ojciec, (o ojcu to jeszcze inna historia). 3. Kocham swojego ojca a jednoczescie okropnie go nienawidze. Kocham, bo to ojciec, bezwarunkowo. Nienawidze za to, ze przez swoj alkoholizm zniszczyl mi dziecinstwo. Nie czulam sie bezpiecznie we wlasnym domu, uciekalam do pokoju dziadkow, bo tylko tam czulam sie bezpiecznie. Potrafilam z przerazenia odrabiac lekcje w lazience, zeby nie sluchac jego krzykow i wyzwisk. Nigdy nie podniosl na nikogo reki, ale znecal sie psychicznie, a to chyba dla mnie nawet gorsze. Mam do niego o to zal, za to go nienawidze. Powiedzialam mu to, ale twierdzi ze mi nic nie robil, reki nie podniosl wiec sie winny nie czuje. Po 7 latach wzglednie normalnego zycia i niepicie, wrocil rok temu do nalogu. Jestem wsciekla tym, ze mama znow przez to przechodzi. Ze dziadek tak sie znowu musi denerwowac. Ze nie dosc, ze w domu jest chora babcia ( nie ma ona kontaktu z rzeczywistoscia, opowiada glupoty, ma swoj wlasny swiat i ciagle chce wraca do domu mimo ze w domu jest), ktorej trzeba 24h na dobe pilnowac, to jeszcze ojciec daje czadu. Poza tym, ojciec jest osoba ktora nienawidzi mojego dziadka odkad pamietam. Pomimo ze mieszkaja pod jednym dachem. Zawsze sluchalam samych zlych rzeczy na temat dziadka. Bolalo, ale nie umialam sie odezwac, bo bylaby awantura, ze jestem po kego stronie. A ja zawsze bylam po srodku. Mama - cierpi, ale nic nie potrafi z tym zrobic. Zlozyla pozew o eksmisje ojca, ale 3 miesiace i sprawa jeszcze nie ruszyla. Czuje sie okropnie. Nie mieszkam w domu rodzinnym, tylko z chlopakiem, czuje sie tez przez to winna, ze nie pomagam rodzinie w tych sytuacjach. Chlopak jednak mowi, ze powinnam zadbac o swoje zycie, a nie ciagle martwic sie o innych. Nie czuje sie kochana - w domu nigdy nie okazywano sobie uczuc, wiedzialam ze mama mnie kocha, ze dziadek mnie kocha, ale nigdy nie mowilo sie otym, nie przytulalo, nie okazywalo tego. Czuje sie bezwartosciowa, wydaje mi sie, ze moj facet i tak mnie zostawi, bo jestem "nienormalna" i ciagle sie o wszystko czepiam (przez to czepianie chyba probuje zwrocic na siebie uwage). Poza tym, studiuje zaocznie, nie moge znalezc pracy. Co z tym wszystkim zrobic? Jak opanowac te sprzeczne emocje, ktore tak we mnie buzuje i nie pozwalaja normalnie cieszyc sie zyciem? Przepraszam, ze tak sie rozpisalam, ale troszke mi ulzylo.
×