Skocz do zawartości
Nerwica.com

pani_eL

Użytkownik
  • Postów

    16
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez pani_eL

  1. Nie wszyscy.Niektórzy czasem marzą o tym by zostali odrzuceni i na marzeniach się kończy.
  2. Mis udaj się może do lekarza,zrób wszelkie badania,które na bank wykluczą fizyczne podłoże twojego problemu.Jak najszybciej spotkaj się z dobrym psychoterapeutą(uparcie twierdzę,że najlepszym fachowcem jest mężczyzna z długoletnią praktyką,dla którego praca jest pasją) Teraz zauważasz u siebie tylko niektóre typowe objawy nerwicy.Może poczytaj więcej postów i dowiedz się o wszystkich możliwych. Skoro już masz nerwicę warto by było poznać objawy i mięć tą wiedzę na uwadze w sytuacji ewentualnego wystąpienia u ciebie w przyszłości. Myślałam,że jestem jedną z niewielu,która miała i ma myśli o misji(u mnie raczej filozoficzne podłoże),ale ja już opanowałam nerwicę. Z tego co piszesz wnioskuję,że jesteś inteligentnym,ambitnym,pracowitym i ustawionym facetem.Może żeby nie odbiła ci woda sodowa lub żebyś nie dostał autentycznego zawału,otrzymałeś w prezencie od losu nerwicę.Może musisz zatrzymać się na chwilę,może to co robisz nie całkiem pasuje do twojej misji. Jeżeli już czytasz posty na tym forum, to czytaj wnikliwie,analizuj i oceniaj,wyciągaj wnioski. Pozdrawiam.
  3. Mis wszyscy tu mieliśmy predyspozycje żeby załapać się na nerwicę. te predyspozycje można by ująć w iluś (niewielu) punktach.Test o który pytasz to niebezpieczna sprawa dla wielu potencjalnych nerwicowców,tak jak dla ciebie chłonięcie wiedzy o objawach wielu chorób.Podświadomość ,wyobraźnia człowieka ma niesamowite możliwości.Proponowałabym przez jakiś czas unikać alkoholu,kawy.Wysiłek fizyczny wskazany. Zastanawiam się,czy gdybyś nagle znalazł się np na nieznanej wyspie zaludnionej przez prymitywnych ale przyjaznych mieszkańców,nie rozumiejących twoich problemów,czy nerwica przeszłaby natychmiast. Znam osobę ,która latami męczyła siebie i najbliższe otoczenie objawami nerwicy.skoncentrowana jedynie na własnych dolegliwościach(tak naprawdę wyimaginowanych)nie zauważyła problemu syna,który rozwijał się równolegle.Gdy syn znalazł się w klinice i padła diagnoza,osoba ta w jednej chwili zapomniała o nerwicy.Każdego dnia wsiadała w pociąg i jechała do syna(wcześniej prawie nie wychodziła z domu,wyjście groziło np kolejnym zawałem)Syn odszedł i nerwica odeszła.Syn pozostał na zawsze w jej sercu,nie słyszałam już nigdy o problemie z jej nerwicą. Przykład ten przytoczyłam,aby obiektywnie przeanalizować swoją sytuację życiową i może pomyśleć,że nie jest tak źle,że to w końcu nie realna choroba,że mamy rodzinę,przyjaciół,pracę i całe życie przed sobą. I życzę Tobie żebyś jak najszybciej mógł śmiać się ze słów napisanych w swoim pamiętniku. Pozdrawiam.
  4. Mis przeczytałam dwa razy. Witam bratnią duszę.(te dusze chyba tak mają) Ja pozostałam pracoholiczką i jestem z tego dumna.Masz pracę,która jest twoją pasją,nie rezygnuj z niej.żyjesz na wysokich obrotach.Ktoś inny może za kilka lat dostałby np zawału,a ty go unikniesz.Dawno czułam i byłam w bardzo podobnej sytuacji.Ktoś,komu ufałam,ktoś kto też był bratnią duszą nauczył mnie,że nerwica może być swoistym darem.Jedni ten dar wykorzystają inni nie.Konkretnie:objaw zawału-szczepionka przeciwko niemu,objaw nowotworu-szczepionka(zauważ,że np.katar nie niepokoi nerwicowca,liczą się tylko śmiertelne choroby)Szczepionka bolesna,ale jeżeli się przyjmie(wykorzystasz ją,uwierzysz w nią)czeka cię życie pozbawione lęku przed chorobami śmiertelnymi.Zostaliśmy zaszczepieni w dzieciństwie na wiele chorób,czy np.siedzi ci w głowie uporczywa myśl,że możesz zapaść na gruźlicę. Odrębnym problemem jest strach przed postrzeganiem nas przez innych ludzi.Czy miałbyś takie dylematy,gdybyś żył w epoce kamienia łupanego.Może pomyśl sobie czasem,że wszyscy jesteśmy podobni,jemy ,wydalamy,pocimy się,jesteśmy w niedyspozycji fizycznej i psychicznej itd.Nie musimy kreować się na twardzieli.Mądremu powiedz prawdę o swoim problemie,głupiemu wymyśl bajkę np ,że zaszczepiłeś się i przez jakiś czas twój organizm tak reaguje na szczepionkę. Ja biorąc leki czułam się otępiała i senna(może inni się tak nie czują).Otępienie nie pozwalało mi logicznie myśleć.Wróć do czasów gdy nie "znałeś" terminu nerwica.Wyobraź sobie kolegę,który zwierza ci się,że ją ma i mówi ci o co chodzi.Co byś mu doradził zrobić,mając nie zamulony umysł? Pozdrawiam Bratnią Duszę i zachęcam do wysiłku.Nie idąc do przodu,cofasz się.
  5. dark współczuję!!!,współczuję!!! i jeszcze raz współczuję!!!
  6. A może wcześniej zdarzały się sygnały(przestrogi,dziwne sny itp),na które nie zwracaliśmy uwagi i zdążaliśmy uparcie w kierunku nie dla nas przeznaczonym.Może każdy z nas musi przerobić jakąś lekcję zadaną w chwili urodzin.Może,jeżeli uparcie lekcji nie odrabiamy,dostajemy kopniaka w postaci np. nerwicy.Nerwica bardzo boli,więc bierzemy się do roboty(chyba że jesteśmy masochistami).Małymi kroczkami,nadrabiamy zaległości z przeszłości(przerabiamy z korepetytorem czyli z psychologiem błędy myślenia,postępowania).Każda,nawet mała zmiana na korzyść,przynosi ulgę i nadzieję,potem wiarę,że rozumiemy zadaną lekcję i odrobimy ją samodzielnie i dobrze. Przypomnijcie sobie jakieś stresujące was wydarzenie z dalszej przeszłości.Postarajcie się z perspektywy czasu ocenić w jak różne sposoby mogliście się zachować,który sposób byłby najkorzystniejszy."Polak zawsze mądry po szkodzie".Za jakiś czas będziecie oceniać obecne problemy i wierzę w to,że będziecie śmiać się z samych siebie i jednocześnie dziękować za kopniaka,który w pozytywny sposób odmieni wasze życie.Nie marnujcie czasu na użalanie się nad sobą.Tak naprawdę jesteście wspaniałymi ludźmi i lepszymi i bardziej wrażliwymi i mocniejszymi od tych "zdrowych". Może ktoś chciałby podyskutować na tematy np.:manipulacja,wampiryzm energetyczny i podobne.Tematy te kiedyś przerabiałam,bardzo mi pomogły w wyzdrowieniu.
  7. Mateos chyba nie chodzi o:"trzymaj się","noś się ciepło"itp. Ale może wykorzystaj czas między atakami,skup się na obiektywnej analizie czasu przeszłego.Może warto poszukać winnych (pamiętaj,że przede wszystkim my sami jesteśmy odpowiedzialni za swój stan psychiczny)Jeżeli dojdziesz do tego,że wielokrotnie działałeś przeciwko sobie,nie rozczulaj się nad sobą.Zagraj sam ze sobą i wygraj(tu temat rzeka)...Jeżeli chodzi o tych innych winnych,może weź każdego po kolei i z osobna na "warsztat" i zapytaj się siebie czy ta osoba cię drażni,czy ta osoba tobą nie manipuluje,czy czasem nie uzależniłeś się od niej...Nie popadaj w obsesję,zrób sobie z tego eksperyment,może nawet zabawę.Nie wszyscy do siebie pasujemy.To tak ogólnie.Nie wiem nic o twoim problemie,być może to co napisałam,nie dotyczy ciebie.Pozdrawiam
  8. To podstawa. Nie myśl o tym co cię denerwuje. Ja na twoim miejscu uzmysłowiłabym sobie co lub kto mnie denerwuje.Nie wszystko i wszyscy muszą do nas pasować(w drugą stronę tak samo)
  9. marmarc dostałam eksmisję,"nerwica lękowa" jest bardziej oblegana,mnie będzie bardziej swędził język,więc pewnie stąd też mnie przeniosą,albo w końcu wyrzucą. Kiedyś gdy już na podstawie wszystkich możliwych badań wyeliminowano u mnie wszystkie możliwe choroby ja zgłupiałam jeszcze bardziej.Za wszelką cenę chciałam udowodnić całemu światu,że jestem chora.Mój stan psychiczny nierozerwalnie łączyłam z jakąś jeszcze nie wykrytą u siebie chorobą(może nowotwór zrobiłby odpowiednie wrażenie?).Mieszkam w niewielkim podwarszawskim mieście,z racji od zawsze wykonywanej działalności jestem osobą jakby rozpoznawalną.Czułam,że jestem jakby za bardzo uciążliwa dla służby zdrowia (zdarzały się dwie wizyty w przychodni w dzień i dwie następne wieczorem na pogotowiu),ale wszyscy zdawali się być tacy mili,tacy wyrozumiali. Któregoś ranka tuż po obudzeniu zdiagnozowałam u siebie nowotwór na podniebieniu.Zszokowana,ale jakby dumna z siebie,popędziłam na pogotowie.Tam w poczekalni kolejka,połamani,z maligmą,krew się leje,ale ja mam pierwszeństwo,ja mam nowotwór,który może wniknąć gdzieś dalej i nie zdążę pokazać i nie będzie już ratunku.Byłam tak zdesperowana w swojej głupocie,że wparowałam do gabinetu nie bacząc na pielęgniarkę,którą prawie stratowałam.Dyżurujący lekarz przerwał zszywanie rany u jęczącego pacjenta i chyba dla świętego spokoju obejrzał mój nowotwór."Proszę pani...hm...(a ja już prawie tracę przytomność,jaka ja biedna nikt mi nie wierzył,nikt mi nie współczuł itd.leje się z oczu,nosa),to tylko opryszczka"...Pierwszy raz odczytałam z wyrazu twarzy,oczu to czego nikt mi wcześniej nie chciał dosadnie powiedzieć. Nie potrafię nazwać jak się czułam,ale zapomniałam,że czeka na mnie taksówka.Pan z taksówki dogonił mnie(musiałam wyglądać albo na bardzo chorą albo bardzo śmieszną),zapłaciłam i pierwszy raz od długiego czasu poszłam wolno ruchliwą ulicą. [ Dodano: Pon Lis 20, 2006 11:53 pm ] shadow_no chciałabym poznać powód przeniesienia. czy czerwone pytanie jest do mnie,czy jest automatycznie dołączane do postu administratora. Pozdrawiam.
  10. marmarc ja i Ty się jeszcze nie rozumiemy,Wy tak 1.co do forum to jest najlepsze ze wszystkich do których dotarłam i jedyne, w którym się zarejestrowałam.2.pisałam już,że zrezygnowałam z usług psychoterapeuty i dalej eksperymentowałam sama na swoim umyśle.3.Nie ma leku(pigułki)na nerwicę.3.po wielu latach obserwacji dochodzę do wniosku,że jedynie my sami możemy poprzestawiać sobie w głowie na tyle ile potrzeba aby wyzdrowieć.4.i musimy stać się silni i odporni na trudne sytuacje,bo dopóki jesteśmy zdrowi na ciele i umyśle(chory psychicznie idąc do lekarza chyba nie powie:"panie doktorze zwariowałem")5.rozmawiajcie jak najwięcej,ale może o przyczynach,o tym co lub kto i próbujcie inaczej.6.co do autorytetów...od dawna wolę rozwiązania praktyczne,bo teoretycznie to ja np.po ostatniej wizycie swoich starych znajomych powinnam dostać ataku nerwicy.7.z czasem problem nerwicowy postrzega się inaczej niż na początku.Ja nie myślę o objawach,często analizuję przyczyny i konsekwentnie walczę z przeciwnościami losu, nie walczę z ludźmi,czasem niektórych unikam.
  11. marmarcalbo ja źle wyraziłam swoją myśl,albo ty źle mnie zrozumiałeś.Już chyba pisałam,że wypracowałam sobie swoją metodę na normalne życie.Np.unikam wszelkiej wiedzy o objawach chorób,unikam ludzi,którzy są zbyt asertywni.Wśród moich bliskich znajomych jest dwoje z problemem nerwicowym.Wymusiłam na nich zakaz poruszania tematów związanych z objawami nerwicy i innych chorób.Mimo to odnoszę wrażenie,że traktują mnie jak swoiste pogotowie ratunkowe.Serce mi się kraje ale wiem,że nie mogę okazywać współczucia.Tak więc wiadro zimnej wody i za chwilę zmiana tematu (np."słuchaj dobrze,że się trafiłeś,mam problem z napisaniem makra z wieloma warunkami....)Może każdy nerwicowiec powinien znaleźć sobie pasję i póki co zatracić się w niej.Pasja wygra z nerwicą.
  12. Czytam wasze posty i tak się zastanawiam jak to teraz jest, że tak długo trwa dochodzenie do normalności.Przyczyny i objawy takie same.Dostęp do psychoterapeuty łatwiejszy.Może teraz terapia na czym innym polega.Powiem po matczynemu (nie przepadam za tym zwrotem),za moich czasów dobremu psychoterapeucie zależało na tym aby w kilka miesięcy wyprowadzić nerwicowca z choroby.Nie tęsknię za poprzednim systemem,ale za odpowiedzialnymi fachowcami tak.Nigdy nie żałowałam wydawanych pieniędzy na terapię(+-średnia płaca miesięcznie,trzy spotkania dwugodzinne tygodniowo).Jerzy(imię człowieka,któremu zawdzięczam tak wiele)na pierwszym spotkaniu "pozwolił mi wymiałczeć się".Ja miałczałam,tak jak wy tu miałczycie na tym forum.Kiwał głową i byłam pewna,że cała terapia będzie polegała na moim miałczeniu i jego cierpliwemu słuchaniu.Po dwóch godz. wyszłam zapłakana, chyba ze szczęścia,bo spotkałam w końcu kogoś kto rozumie,współczuje itd.Ale drugie spotkanie już takie nie było.Jerzy zaproponował szczerą,konkretną rozmowę i to bez żadnego miałczenia.Oniemiałam z wrażenia.Ja taka chora a tu jakiś facet chce mnie dobić,chce wniknąć w moją skołataną duszę.Rozmawiać o czymś o czym sama nie chciałam pamiętać itd...... Nigdy więcej nie odważyłam się zamiałczeć.Potem jak przeszłam na terapię grupową,Jerzy na wstępie jednym tchem wyrecytował wszystkie możliwe objawy nerwicy lękowej i kategorycznie zabronił marnowania czasu na ble-ble-ble,bo konkretnie czas to pieniądz,a następni też nie wiedzą na co wydać ciężko zarabiane pieniądze. Grupa była tak dobrana,że każdy mieszkał w innym mieście czy dzielnicy,nikt nie znał danych drugiego.I tak zostało do końca. Nie było możliwe kontaktowania się poza grupą.I słusznie,bo nigdy bym nie otworzyła się tak do końca przed ludźmi z mojego podwórka. Terapia nie polega na współczuciu i prześciganiu się w urojonych dolegliwościach. o-o kończy się papier
  13. pani_eL

    nerwica mija!

    Ja kiedyś zaczęłam od terapii indywidualnej,potem przeszłam na grupową.Myślę,że trudniej jest się otworzyć przed grupą, ale jak już to zrobimy do wyzdrowienia krótka droga.
  14. meskalina do odważnych świat należy. Nie wiem co zrobić aby przeczytać twoje wcześniejsze wypowiedzi.Chciałabym poznać twój problem bliżej.
  15. Nerwicą nie można się zarazić,ale można ją nabyć.Nawiązując do treści w moim"WITAM"jestem pewna,że problem tkwi w nas.Dam przykład,który zainspirował mnie do kompleksowych zmian.W bardzo młodym wieku po ataku pęcherzyka żółciowego ,usunięto mi go.Po kilku latach, mimo stosowania diety wątrobowej,powrócił problem.Wtedy przeszłam na dietę wegetariańską,ale i to nie pomogło.Wyłam z bólu po zjedzeniu warzyw gotowanych i co dziwne tyłam.I do tego nerwica.Na szczęście spotkałam bratnią duszę,która poradziła mi żebym zmieniła dietę na zupełnie odwrotną do dotychczas stosowanej.Nie posiadając pęcherzyka żółciowego jem głównie mięso i to tylko smażone lub pieczone.Od momentu zmiany diety nie miałam żadnego ataku,od wielu nie mam problemu z nadwagą.Ta zmiana wyszła mi na dobre.Do przypadku nerwicy podeszłam w podobny sposób.Po kolei zmieniałam wszystko."Messalina" to trudne,ale warto.Ułóż sobie plan działania i do roboty.Mnie to w pewnym momencie zaczęło nawet bawić i nawet nie pamiętam kiedy problem nerwicy zniknął.
  16. Dawno temu późnym wieczorem dostałam 1-go ataku.wtedy nie wiedziałam ,że to tylko nerwica byłam pewna,że umieram moi najbliżsi też. śmierć kliniczna. I tak się zaczęło. Później wszelkie objawy nerwicy, psychiatra,psycholog, terapia. Psycholog był super.Po kilku miesiącach terapii omówiłam z nim swój sposób na wyjście z problemu.Nie miał wyjścia, musiał się zgodzić.Stopniowo zmieniłam prawie wszystko w swoim życiu.I nie żałuję,że przeszłam piekło.To lekcja,którą należy odrobić raz ,a dobrze.Jestem pewna,że to paskudztwo czepia się tylko najbardziej ambitnych,wrażliwych itd.(To na pocieszenie.)Jeżeli ktoś chce skorzystać z moich doświadczeń zapraszam do rozmowy. Komputer mam od zawsze,ale internet od wczoraj i zaraz się przekonam czy sobie poradzę z wysłaniem tego tekstu.
×