Skocz do zawartości
Nerwica.com

Rivian

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Rivian

  1. Rivian

    Spotkania DDRR Kraków

    Witam! Czy ktokolwiek słyszał o spotkaniach/terapiach dla DDRR w Krakowie? Czy coś takiego istnieje? Może znalazłbym chwilę. Pozdrawiam
  2. No cóż... Ja też jest "Dorosłym Dzieckiem Rodziców Rozwodników" :). Mam niecałe 20 lat i przez całe życie odczuwam piętno rozwodu. Rodzice rozwiedli się jak miałem z ponad rok. Wcześniej zakład w którym mama pracowała, splajtował i nie mogła sobie znaleźć później pracy. Rozwódka, w dodatku samotna matka przed wejściem do UE nie była atrakcyjnym pracownikiem. Nie mieliśmy pieniędzy na rzeczy, utrzymywaliśmy się z alimentów, zasiłku i tego co moi dziadkowie nam dali (bardzo nam pomagali). Dopiero w 4-5 klasie mama znalazła pracę i to nieco poprawiło naszą sytuację materialną. W przedszkolu i podstawówce byłem "dziwakiem", byłem "inny" niż pozostałe dzieci, przez co stałem się obiektem wielu docinek - często znęcali się nade mną. Byłem cichy, przejmowałem się tymi "żartami" i skarżyłem na "kolegów". Znalazłem w tym okresie jednego przyjaciela, też inną osobą, która nie mówiła nic aż do 4-5 klasy podstawówki. Potem odwrócił się ode mnie w gimnazjum, gdzie również byłem obiektem do "wyładowania się". Jednak znalazłem okresie gimnazjum prawdziwego kumpla, z którym do dzisiaj mam dobre kontakty. Pozwolił mi się wyluzować nieco. Zacząłem czytać książki, w których się praktycznie zatracałem, rozwijać swoje zainteresowania - bardzo mnie pasjonowały (i nadal mnie interesują) zwierzęta i rośliny. Zacząłem się udzielać w forach, gdzie jak się okazało, znalazłem mojego najlepszego przyjaciela. Jednakże miałem się o tym przekonać ponad 3 lata później. Co do ojca, to do okresu gimnazjum się z nim spotykałem (mniej więcej raz w miesiącu, czasem dłuższe wypady). Kochał mnie, dbał o mnie, wiem o tym, ale... Był furiatem. Jak gdzieś jak miałem 11 lat, urodziła mu się kolejna córka. Widywałem się z nim ledwo raz na parę miesięcy, często nie w jego domu, a poza nim. Ostatnie 5 spotkań były można powiedzieć dziwne. W ogóle nie były one w domu. Tylko na cmentarzach np. babci, ciotki (nie powiedział mi o ich pogrzebach, dopiero po samym fakcie DWA TYGODNIE PO KAŻDYM). Wkrótce kontakt ot tak po prostu się urwał. Miałem go "przyjemność spotkać" w autobusie z parę tygodni temu. Dałem mu numer telefonu. Chciał się spotkać z w czwartek, odwołał spotkanie mówiąc z powodu dużej ulewy, mówiąc że pójdziemy gdzieś w następnym tygodniu. Do tej pory nie zadzwonił. Dopiero liceum stało się przełomem dla mnie. Tutaj poznałem wreszcie normalnych ludzi. Może dlatego, że klasa składała się z 23 dziewczyn i 3 chłopaków? Więcej zrozumienia sprawiło, że wreszcie mogłem rozłożyć skrzydła. Wreszcie naprawdę wyluzowałem. Poznałem wspaniałych ludzi. Zacząłem chodzić na imprezy (do 18 roku nie piłem, chciałem dochować przysięgi + alkohol mnie trochę odtrącał). Strasznie polubiłem taniec . Kolega z internetu stał się przyjacielem . Jednak mimo tego wszystkiego dobrego co mnie spotkało, nadal jest "dzieckiem" DDRR. Nigdy nie byłem z nikim w związku. Mój przyjaciel mi zwrócił mi uwagę, że to z powodu ojca. Z początku się nie zgadzałem. Później mu przyznałem rację. Już wcześnie mówiłem sobie: nie chcę stać się taką osobą jak ojciec - po czterech rozwodach, po czterech związkach, które się mu nie udały. Chcę się prawdziwie zakochać, by zdecydować się na jakikolwiek związek. Nie wiem, czy to dobre, czy to zdrowe. Ale jedno jest pewne - nic nie będę robił na siłę. Mimo pewnej przemiany, mam nadal z siebie nieco ze "starej" sztywności. Jestem bardzo wrażliwy, cichy, często milczę. Często nie potrafię podtrzymać rozmowy lub zarzucić jakiegoś nowego tematu. W dodatku w ciągu 3-4 ostatnich lat zdawałem sobie sprawę powoli z jednej rzeczy. Jestem biseksualny. Podobają mi się zarówno kobiety, jak i mężczyźni. Nie mogłem tej myśli dopuścić do siebie. Nie chciałem nim być. Ale... Ten sam przyjaciel mi powiedział, że grunt to zaakceptowanie siebie. Jeśli się tego nie zrobi, człowiek będzie się pogrążał w złych myślach. Częściowo to zrobiłem. Nic nie poradzę na swojego ciało i po części psychikę. Jednakże nadal szukam "tej jedynej". Mam nadzieję, że takową znajdę. Istnieje też pewne prawdopodobieństwo. Rozwód mógł mieć częściowy swój udział w kształtowaniu mojej orientacji. Pozdrawiam, Rivian
×