Skocz do zawartości
Nerwica.com

abc44

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia abc44

  1. abc44

    witam..

    dziękuję.. jutro umowie sie na spotkanie.. niestety mam problem z dojazdem. jeszcze teraz ta zima, pociagi poopozniane, szkola.. nie wiem co mam robic.. nie wiem.. to taki bol.. nie umiem nawet opisac tego, co czuje..
  2. abc44

    witam..

    witam wszystkich. założyłam tu konto, żeby się wygadać, być może pomóc sobie.. mam prawie 18 lat. trochę przeszłam do tej pory. leczę się u psychiatry, biorę tabletki, aczkolwiek zrezygnowałam z terapii, ze względu na brak czasu.. od razu mówię, że mój problem może wydać się absurdalny, chory.. ale proszę o zrozumienie. a więc.. mam chłopaka. kocham go strasznie, to jest po prostu to 'coś'. jesteśmy ze sobą długo, planujemy już nawet wspólną przyszłość (kierunki studiów, mieszkanie razem, itp.). niestety - moim problemem jest jego zmarła dziewczyna. nie potrafię tego zaakceptować. namawiam go do dziwnych rzeczy (np napisanie komentarza na profilu jej siostry, gdzie maja wspolne zdjecie), które moim zdaniem dużo by mi dały. pokazałyby, że jest tak jak on sam mówi - że to szmata, że go zdradziła, że jej nie kochał, że o niej nie myśli, że to przyzwyczajenie i akt desperacji za dawnych lat.. nie wiem czemu.. potrzebuję tego.. ona ciągle mi się śni, ciągle o niej myślę, o tym jak mi opowiadal na poczatku naszego zwiazku jak umarla i jej wlosy czesal, co razem robili, jak dbal o nią.. i wiele, wiele innych. przychodzilam do niego - wisialo ciagle jej zdjecie w pokoju, razem z nim. jednak po długiej namowie wyrzucil je i inne rzeczy z nią związane.. ale to wszystko ciągle zaprząta mi myśli. niedawno snil mi sie nawet moj pogrzeb, na ktory on nie przyszedl. byly wszystkie bliskie mi osoby, oprocz niego. kiedy juz mnie pochowano stal nad moim grobem i mowil, ze cieszy sie i wkoncu pojdzie do swojej ani. nienawidze tego. nienawidze jej. zrobiłabym wszystko, żeby zapomnieć, nie myślec.. nie mogę. targnęłam nawet na swoje życie. niestety, jak widac zyje. boje sie, ze pojde do psychiatryka jak mi nie wyjdzie.. ale mysli samobojcze towarzyszą mi prawie codziennie. dzięki tabletką nauczyłam się udawać radosc w miejscach publicznych (szkola, znajomi, dom). nie mam z kim porozmawiac o moich problemach. chłopak i rodzice uważają, że te tabletki, psychiatra, moje mysli samobojcze to moj wymysl, zeby wszystkim dookola bylo mnie szkoda. nie jest tak. ja marzę o tym, zeby wkoncu ktos mnie zrozumial.. i jest jedna osoba. kolezanka z klasy. jednak moi rodzice twierdza, ze powinnam pilnowac chlopaka, a nie jezdzic po kolezankach, ze to nie towarzystwo dla mnie.. tak wiec poza szkola siedze zamknieta w 4 scianach. zaczelam mowic do siebie. do Boga. do wymyslonych ludzi. już nawet nie placze, nie mam atakow histerii.. w srodku czuje pustke. bol. czasem wydaje mi sie, ze we mnie jest tez druga 'ja' i ze to wlasnie z nia rozmiawiam. mam okropne zmiany nastrojow, zawsze. czuje sie tak, jakbym byla zamknieta w jakiejs klatce, w ktorej krzycze, a nikt nie rozumie, nie chce mi pomoc, wysluchac.. nie bylam kiedys idealna (okres dojrzewania), ale rodzice zachowuja sie jak tyrani.. jestem praktycznie pelnoletnia. nie sprawiam problemow. nie robie nic zlego. nie mam swojego zycia.. nie mam nic. kiedy potrzebuje wyjechac, pogadac z kolezanka.. nie pozwalaja. kieruja sie stereotypami. matka mi powtarza - ze ich nie szanuje, leca tez wyzwiska. kiedys nawet poiwiedziala, ze mnie nienawidzi. nie mam sily.. nie wiem co robic. kazdy nowy dzien jest dla mnie istną męką.. ale przeciez ja to sobie 'uroiłam'.. proszę o pomoc.. naprawde ja juz dluzej nie wytrzymam, to trwa rok..
×